Bramka przed wiaduktem na Glince: wczoraj zamontowana, dziś uszkodzona

0
Nazajutrz po ponownym zamontowaniu bramownic, o jedną z nich zahaczył dostawczy ford transit; fot. 112Tychy.pl
Reklama

Wczoraj je ponownie zamontowano (28 grudnia), a już dziś (29 grudnia) doszło do uszkodzenia jednej z nich. Dostawczy ford transit zahaczył o bramownicę przed wiaduktem kolejowym na ul. Glinczańskiej w Tychach. Odtworzenie bramownic ostrzegających przed niskim przejazdem kosztowało 24 tys. zł. Te pierwsze zainstalowano w sierpniu br. za 26 tys. zł. Batalię z kierowcami wytrzymały zaledwie dwa miesiące.

Jak poinformowała nas st. asp. Barbara Kołodziejczyk, rzecznik prasowa Komendy Miejskiej Policji w Tychach, dziś (29 grudnia) ok. godz. 9.45 23-letni kierowca dostawczego forda transita zahaczył o bramownicę od strony ul. Stoczniowców 70. Kierowca dostał dwa mandaty: za spowodowanie kolizji i nie dostosowanie się do znaku ograniczającego przejazd pojazdów o wysokości ponad 2,4 metra. W sumie opiewają one na sumę 500 zł.

Jak poinformowała nas Agnieszka Kijas, rzecznik prasowa Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach, montaż obu bramownic zakończył się wczoraj (28 grudnia). Jak słyszymy, MZUiM zwrócił się do Wydziału Komunikacji Urzędu Miasta Tychy o zaopiniowanie zasadności ponownego montażu bramek. W MZUiM były bowiem wątpliwości, czy spełniają one swoje zadanie. Wydział Komunikacji UM potrzymał zlecenie, więc bramownice zostały otworzone. Ich koszt wyniósł ok. 24 tys. zł. Jeszcze jesienią br. Ewa Grudniok, rzecznik Urzędu Miasta Tychy, zapewniała nas, że środki te zostaną ściągnięte z polis kierowców (firm), którzy doprowadzili do wcześniejszych uszkodzeń bramek.

Przypomnijmy, że po raz pierwszy bramownice zainstalowano po obu stronach wiaduktu 10 sierpnia br. Wówczas koszt inwestycji wyniósł 26 tys. zł. Na konstrukcjach z rur zawieszono na łańcuchach belki ostrzegające kierowców przed niskim wiaduktem kolejowym (przejechać tam mogą pojazdy poniżej 2,4 metra wysokości). Zasada była prosta. Gdy ciężarówka lub dostawczy bus zahaczy o belkę, to dla kierowcy sygnał, aby pod wiadukt nie wjeżdżać. Znaleźli się jednak tacy kierowcy, którzy próbowali. O krótkiej historii dewastacji bramek pisaliśmy tutaj.

Reklama

Ruch samochodowy ulicą Glinczańską zwiększył się, kiedy miasto wybudowało rondo u zbiegu ul. Żwakowskiej i ul. Stoczniowców 70. Teraz to skrót dla jadących w kierunku Mikołowa czy Oświęcimia. Jednak ul. Glinczańska i wiadukt stanowią „wąskie gardło”. Nie można był zwiększyć przepustowości wiaduktu, bo PKP nie miało pieniędzy na taką inwestycję. Wiązałaby się ona również z przebudową torów na znacznym odcinku.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj