Rafał Lokwenc wraz z żoną Sonią są właścicielami złomowiska w Radostowicach koło Pszczyny. Swój biznes prowadzą od 15 lat. Ich specjalizacją jest złomowanie pojazdów. W okolicy słyną też z organizowanych wyścigów wraków (Wrak Race Rally Extreme). Wkrótce będzie można ich zobaczyć w telewizji. Razem ze swoimi pracownikami są bowiem bohaterami najnowszej, czwartej serii programu Złomowisko PL. Pierwszy odcinek już 8 lutego o godz. 22.00 na antenie Discovery Channel.
Wysokie ściany z ułożonych równiutko jeden na drugim aut robią niesamowite wrażenie. Pomiędzy tymi stosami wraków sprawnie przemieszczają się właściciele i pracownicy złomowiska.
Sonia – szefowa, ładna blondynka. W biurze przy złomowisku odbiera setki telefonów. Choć drobnej postury, gdy trzeba walnąć wielkim młotem w auto, nie waha się ani chwili. Cieszy się posłuchem męskiej załogi, która – czego byliśmy świadkami – nosi ją na rękach (dosłownie). Na złomowisku ma ksywkę „Mama”. Jest bardzo medialną osobą.
„Tata” to oczywiście Rafał, szef złomowiska. Jego kierowcy obsługują lawetami pół Polski. Mówi, że prowadzi program 5-10-15. Zaczął od 5000 samochodów rocznie, teraz ma około 10 000 aut, a marzy mu się 15 000. Na placu o powierzchni ponad 4 ha zagospodarował miejsce na tor do wyścigów wraków, które sezonowo organizuje na swoim złomowisku.
Oprócz „Mamy” i „Taty” w programie telewizyjnym zobaczymy pięciu pracowników złomowiska – Rafała, znanego jako „Kapitan Jawor”; Łukasza, czyli „Bobka”; Piotrka „Szejka”; Darka „Kruszynę” i Mariusza „Łosia”.
„Kapitan Jawor” wita nas w charakterystycznym pomarańczowym stroju, marynarskiej
czapce i z fajką. W firmie jest kierowcą i mechanikiem. W towarzystwie dziennikarzy czuje się jak ryba w wodzie. Wygadany, praktycznie cały czas dowcipkuje.
„Bobek” jest dużo bardziej poważny. To doświadczony mechanik i fan motoryzacji. Pracuje w warsztacie, ale jeśli trzeba, pomaga też „Szejkowi” i „Kruszynie” na stanowisku osuszania samochodów.
„Łoś” to spokojny operator wózka widłowego, rozładowuje samochody, przestawia, ustawia. Zdradza nam, że w filmie zorganizowano wyścig wraków. Zajął trzecie miejsce (to znaczy jego pojazd, fiat uno jeśli dobrze pamięta, jako trzeci się zepsuł, a nawet zapalił się podczas jazdy). Wygrała szefowa.
Pracownicy mówią, że podczas kręcenia programu firma normalnie pracowała. No bo jakże miałoby być inaczej. Dziennie przyjeżdża na złomowisko 60-80 aut. Trafiają najpierw na osuszanie (wszystkich płynów ze zbiorników itd.), potem na plac, gdzie rozbierane są na części. Zdarzają się odbiorcy, dla których trzeba sprasować kilkadziesiąt karoserii w ciągu jednego dnia. W radostowickiej firmie pracuje 30 osób.
(r), fot. R. Botor-Pławecka