Skwer im. Marii i Lecha Kaczyńskich jak śmietnik

0
Skwer im. Marii i Lecha Kaczyńskich w Tychach, 1.03.2017 r.; fot. ZB
Reklama

Skwer im. Marii i Lecha Kaczyńskich jak śmietnik. Stare opony, połamane meble, ślady koczowisk z popalonymi, brudnymi szmatami, resztki gnijącego jedzenia, setki pustych butelek po wódce, piwie, winie, wgniecione w ziemię kapsle, popadający w ruinę budynek, dzikie wysypiska śmieci, składowisko zużytych betonowych płyt, błoto, popękany asfalt alejek, psie odchody, brak koszy, ławek a na koniec duża reklama sex shopu. To nie peryferie dzielnicy nędzy Trzeciego Świata, ale reprezentacyjne miejsce w samym centrum Tychów. Witamy na skwerze im. Marii i Lecha Kaczyńskich.

Od 1 stycznia 2017 r., z woli Rady Miasta, w Tychach istnieje skwer im. Marii i Lecha Kaczyńskich. Obejmuje tereny zielone położone nad wykopem kolejowym w prostokącie ulic: Dąbrowskiego, Wyszyńskiego, Jana Pawła II, Stefana Grota-Roweckiego. Uchwałę podjęto nagle z inicjatywy radnego Damiana Fierli. Było to 23 czerwca ubiegłego roku. Właśnie w tym dniu Tychy odwiedził Andrzej Duda, prezydent RP.

Damian Fierla był członkiem PiS, został wykluczony z partii,

ale wciąż czeka, jak twierdzi, na rozpatrzenie odwołania od tej decyzji. W chwili gdy składał wniosek o nadanie obszarowi nad wykopem imienia prezydenckiej pary też na to czekał. Jego propozycja, zgłoszona na sesji Rady Miasta, wzbudziła mieszane uczucia, tym bardziej, że miała obowiązywać już z chwilą podjęcia uchwały, czyli 23 czerwca. Argumenty radnych prawicowych, by inicjatywie tej nadać jakąś logiczną kolejność, to znaczy najpierw wybudować skwer, a później go ochrzcić – odniosły tylko połowiczny skutek. Radny Fierla jedynie nieznacznie skorygował swój projekt, przesuwając termin obowiązywania uchwały na 1 stycznia 2017 r. Przeciwko uchwale głosował tylko jeden radny, a jeden wstrzymał się od głosu. Reszta była za. Dlatego od ponad dwóch miesięcy tyszanie mogą już rozkoszować się widokiem tego skweru, mając świadomość, że wszystko co się tam znajduje, z woli Rady Miasta Tychy, nosi od nowego roku imię Marii i Lecha Kaczyńskich – prezydenckiej pary, która zginęła w 2010 r. w katastrofie smoleńskiej. Na skwer zajrzeliśmy 1 marca, wchodząc od zbiegu ulic Stefana-Grota-Roweckiego i Dąbrowskiego.

Reklama

To co od razu przykuwa uwagę,

to mnogość butelek walających się na trawniku. Można się na nie natknąć już przy wejściu. Najwyraźniej nikomu nie przeszkadzają, bo łatwo dostrzec ich świeży wysyp na tle starszego, albo już zupełnie starego przysypanego częściowo ziemią. Butelek jest tak dużo, że naprawdę trudno nie trafić na nie wzrokiem. Co pija się na reprezentacyjnym skwerze w Tychach? Sądząc po kształtach butelek, etykietach i objętości praktycznie wszystko co zawiera alkohol spożywczy. Bardzo wielu biesiadników najwyraźniej wstępuje tu na krótko w celach małolitrażowych, opróżniając tzw. „małpki”. Ale są też dłuższe biesiady, o czym świadczą puste, co najmniej półlitrowe flaszki. Widać tu też ślady wyższej kultury picia. Nie chodzi jedynie o smakoszy raczących się winem (w tym musującym). Szczególnie w kępach krzaków, walają się gnijące resztki zagrychy oraz puste paczki po papierosach – co daje podstawy do twierdzenia o toczących się tu konwersacjach. Trudno bowiem, nawet w najbardziej mrukliwym towarzystwie, palić, zagryzać i pić w całkowitym milczeniu.

Wnioskując po pozostałościach,

skwer nazwany imieniem pary prezydenckiej jest nader często odwiedzany przez piwoszy. Są miejsca gdzie puste butelki po piwie zalegają całymi stadami, liczącymi nawet po ponad 50 sztuk, a duże połacie terenu wybrukowane są wdeptanymi w ziemię kapslami.

Kępy zarośli, pod wpływem odwiedzających, ewolucyjnie zyskały nową funkcję. Sądząc po odpadkach i umeblowaniu, służą jako miejsca dłuższych biesiad. Jedno z nich, przy ul. Dąbrowskiego, ma swój niepowtarzalny styl, przyciągając klientelę składowanym asortymentem. Są tu nawet zużyte opony samochodowe.

Osobną atrakcją skweru

od strony ul. Dąbrowskiego jest olbrzymi plac pokryty starym asfaltem. Wieńczy go urokliwy, popadający w ruinę budynek w stylu wybitnie parkingowym z końca ubiegłego wieku. Ta perła architektury tyskiej w dolnej części wypełniona jest wysypującymi się na zewnątrz śmieciami. Przeszkloną część uszczelniono plastikową taśmą. Na szybie, taśmą innego koloru, zapewne miejscowy kustosz przykleił kartkę papieru z informacją dla nachalnych turystów: „Proszę o niezamieszkiwanie budynku. Teren prywatny!!! Obiekt monitorowany całodobowo. Naruszenie zakazu będzie skutkowało wezwaniem policji!”. W skład zabytkowego kompleksu wchodził jeszcze olbrzymi, prawie pełny kontener na śmieci, podparty z boku jakimiś wielkogabarytowymi elementami segmentu wypoczynkowego. Pojemnik oklejono z trzech stron częściowo potarganymi już kartkami informującymi, że jest on prywatny i „wszelkie próby wrzucania do niego śmieci będą zgłaszane!!!”.

Skwer jest czasowo zamieszkały.

Głównie przez ptaki. Miłe wrażenie robią karmniki wykonane z plastikowych butli po wodzie mineralnej dyndające na gałęziach. Są również i psy wyprowadzane na spacer, by tu, właśnie w centrum miasta, z godnością załatwiły swoje potrzeby fizjologiczne. Nie ma żadnych koszy ani ławek.

O ile od strony ul. Dąbrowskiego skwer urządzony jest z widoczną ingerencją człowieka w przyrodę – czyli nawiązuje do ogrodów w stylu francuskim – to od strony ul. Jana Pawła II władze miasta dla odmiany zdecydowały się na ogród angielski – tzn. raczej minimalnie stylizując kompozycję stworzoną przez samą naturę, a to rozwalającym się murkiem, a to popadającą w ruinę galeryjką z betonowymi słupami latarń. Za ławeczki służą tu stare betonowe płyty, pnie drzew, czy powyginane konary, na które bywalcy położyli paździerzowe ścianki rozwalonych mebli.

Po zatoczeniu pętli,

przy wyjściu z parku na ul. Grota-Roweckiego, (od strony ul. Jana Pawła II), niedaleko za rozprutą, brudną poduszką, turysta natknie się na kolorowy akcent, nadający skwerowi im. Marii i Lecha Kaczyńskich prawdziwie europejski szlif – dużą reklamę sex shopu ustawioną na zakotwiczonej w ziemi lawecie.

Radny Damian Fierla już dawniej tłumaczył, że nie był inicjatorem budowy skweru nad wykopem kolejowym, ale zaproponował tylko, by skwer, który i tak miałby tam powstać, nazwać imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich. Radny nie wie dokładnie dlaczego do tej pory skwer ten wygląda, jak wygląda. Skierował nas z tym pytaniem do gminnej spółki „Śródmieście”. Nie bez przyczyny. Spółka ta jeszcze w lipcu ubiegłego roku ogłosiła przetarg (projektuj i buduj) na zagospodarowanie części terenu zieleni pomiędzy ul. Dąbrowskiego a torowiskiem. Przetarg ten wygrała firma Eko-Ogród Zbigniew Fuchs Konserwacja Terenów Zielonych.

Umowę zawarto 14 września 2016 r.

Prace powinny się zakończyć do 15 grudnia 2016 r. Przewidywały m.in. wybrukowanie chodnika o powierzchni prawie 3,5 tys. metrów kwadratowych (od ul. Grota-Roweckiego do baru nad wykopem) i wylanie z czerwonego asfaltobetonu ścieżki rowerowej o szerokości 2 metrów i długości 200 m. Teren objęty przetargiem miał być oświetlony latarniami, wyposażony w 23 ławki z oparciem uzupełnione sześcioma ławkami wokół drzew. W tej części skweru miało stanąć 13 koszy na tzw. odpadki zmieszane i 6 koszy na psie odchody. Zapytaliśmy Bogdana Białowąsa, prezesa „Śródmieścia”, o zaawansowanie robót zleconych wrześniową umową za 1 094 700 zł brutto i ewentualne kary umowne za niedotrzymanie terminów. Okazuje się, że termin wykonania zlecenia został przesunięty.

– Na mocy zawartego aneksu wykonawca zobowiązał się do wykonania całości przedmiotu umowy w terminie do dnia 15 grudnia 2017 r. – mówi Bogdan Białowąs. – Pozostałe warunki wykonania umowy w tym wysokość wynagrodzenia i zakres prac pozostały bez zmian w stosunku do pierwotnej treści umowy. Podstawą zmian umowy były przyczyny określone w jej paragrafie 15, tj. zaistnienie okoliczności niezależnych od stron i niezawinionych przez wykonawcę, a związanych z opóźnieniem w uzyskaniu od stosownych instytucji i organów niezbędnych uzgodnień w terminach instrukcyjnych.

Jakie to okoliczności?

Po pierwsze: zamawiający, jak słyszymy od prezesa „Śródmieścia”, uzyskał prawo do dysponowania wszystkimi gruntami przy ul. Dąbrowskiego na cele budowlane dopiero w dniu 13 grudnia 2016 r.; po drugie: 19 grudnia 2016 r. pracownia projektowa uzyskała wstępne uzgodnienie z PKP Polskie Linie Kolejowe SA Zakład Linii Kolejowych w Sosnowcu z tytułu sąsiedztwa z terenem kolejowym projektowanej przebudowy istniejącej alejki spacerowej i budowy ścieżki rowerowej. Z uzgodnienia tego wynika, że wymagane jest uzyskanie odstępstwa od obowiązku wymienionego w art. 53 ust. 2 Ustawy o transporcie kolejowym z dnia 28 marca 2003 r. oraz uzyskanie uzgodnienia planowanej inwestycji z innymi zakładami PKP; po trzecie: zamawiający został zobowiązany do uzyskania opinii Komisji ds. Estetyki Przestrzeni Miejskiej zgodnie z par. 4 zarządzenia nr 0050/413/16 Prezydenta Miasta Tychy z dnia 28 listopada 2016 r. (w sprawie powołania tej komisji) w zakresie planowanej inwestycji, co nakłada na wykonawcę obowiązek uzyskania tego uzgodnienia w ramach realizowanego zadania publicznego.

– W związku z zawarciem aneksu dotyczącego terminu wykonania umowy brak jest podstaw do naliczenia wykonawcy kar umownych – poinformował nas 3 marca prezes Białowąs. – Wskazać ponadto należy, iż w chwili obecnej wykonawca znajduje się na etapie prac projektowych. Nie jest zatem możliwe określenie stanu zaawansowania prac.

Sprawę reklamy sex shopu

poruszył 28 lutego na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Tychy radny Grzegorz Kołodziejczyk (PiS). Prezydenta Andrzeja Dziubę reprezentował na tej sesji Miłosz Stec – zastępca do spraw infrastruktury. Odpowiedział, że stawianie reklam nie jest w jego kompetencji.

– Z tego co wiem to jest teren spółki „Śródmieście” – poinformował wiceprezydent Stec. – I myślę, że zapytanie trzeba by skierować do spółki „Śródmieście”.

Tygodnik „Nowe Info” zapytał więc prezesa spółki „Śródmieścia” i o tę sprawę.

– W odpowiedzi na pytanie dotyczące reklamy sex shopu stojącej przy ul. Grota-Roweckiego informuję, że nieruchomość zajęta przez tę reklamę nie jest własnością spółki „Śródmieście” – oznajmił prezes Białowąs. – Wobec braku jakiegokolwiek tytułu prawnego do zajętej nieruchomości nie mamy wpływu na treść reklamy i jej umiejscowienie. „Śródmieście” sp. z o.o. nie jest również stroną żadnej umowy, która dotyczy ekspozycji tej reklamy. Spółka nie ma zatem podstaw prawnych do podejmowania jakichkolwiek działań w stosunku do właściciela reklamy.

[Artykuł opublikowany w Tygodniku „Nowe Info” nr 10 z 7 marca 2017 r.]

Przeczytaj również artykuły Miasto Tychy współreklamuje sex shop oraz Po analizie UM Tychy stwierdza, że reklama sex shopu jednak nie u nich.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj