Tadeusz Rydzewski: Gdy widzisz, jak mordują ci brata

0
Tadeusz Rydzewski w swym domu w Pszczynie, kwiecień 2017 r., fot. Renata Botor-Pławecka
Reklama

Był najmłodszy. Kazali mu patrzyć, jak torturują Stanisława. Antoniego nie poznał – tak był skatowany. Tadeusz Rydzewski, najpierw męczony w więzieniu w Łomży, potem wywieziony do KL Stutthof, więzień nr 27164. Dziś 92 lata. Nie wybaczył.

Renata BOTOR-PŁAWECKA

Małe gospodarstwo w Jeziorku, 8 km od Łomży. Siedmioro dzieci: trzy dziewczyny (Maria, Teodora, Felicja) i czterech chłopców (Józef, Stanisław, Antoni, Tadeusz). Ojciec, Franciszek, umiera w 1937 r. Józefa Rydzewska („mateczka” – tylko tak mówi o niej Tadeusz), choć szkół nie kończyła, choć w domu bieda, bardzo dba o kształcenie swoich dzieci. Najstarszy Stanisław ukończy szkołę rolniczą, Teodora (Todzia) wykształci się na nauczycielkę, Felicja skończy szkołę handlową, Antoni do tzw. dużej matury będzie się przygotowywał na tajnych kompletach w Łomży, skończy Szkołę Podchorążych. Najmłodszy w rodzinie, Tadeusz, będzie uczniem tajnego gimnazjum.

1.

W 1943 r. Tadeusz ma 18 lat i przygotowuje się do „małej matury”. Pięć godzin tygodniowo uczy się łaciny. Za lekcje nie płaci pieniędzmi, ale słoniną, mąką i innymi produktami żywnościowymi. 15 lipca 1943 r. wraca z zajęć w Łomży. Książkę schował pod koszulą. Nagle… silne uderzenie. Upada. Niemiecki żołnierz każe wstać, rewiduje. Udaje się wciągnąć brzuch tak mocno, że Niemiec cudem książki nie wyczuwa. „Mütze auf! Czapkę zdjąć!” – drze się. Ale odchodzi.

Reklama

Tadeusz idzie uliczką do centrum. Jest około 11.00. Na placu Kościuszki w Łomży widzi samochody ciężarowe z plandeką. Czuje niepokój. Bo jadą w kierunku Jeziorka.

Po trzech godzinach cała Łomża wie już, co się stało. W Jeziorku rozstrzelano przeszło 50 osób, samą inteligencję, także profesorów z tajnego nauczania.

Godzinę po mordzie brat Tadeusza, Antoni, jest na tym miejscu. Rów z ciałami zamordowanych tylko trochę został przykryty ziemią. Niemcy przejechali po nim ciężarówką. Najwyraźniej tak zmęczyli się pracą, że dostali po czekoladzie dla wzmocnienia. Zostają papierki.

2.

Józef Rydzewski (1918-1943), fot. z arch. T. Rydzewskiego

Rydzewscy wiedzą, że mogą przyjść też po nich. Ich dom jest bazą AK-owską. Józef (rocznik 1918) pseudonim „Bor”, porucznik, dowodzi jednostką wojskową AK gmina Drozdowo. W akcje partyzanckie angażują się Stanisław (ur. 1910) ps. „Karpa”, Antoni (ur. 1922) ps. „Boruta”, a także Tadeusz (ur. 1925) ps. „Czupurny”. Pomagają siostry Maria (ur. 1912) i Teodora (ur. 1914, ps. „Jadzia”).

24 sierpnia 1943 r. rodzina szykuje się więc do ucieczki. Todzi ani Felicji (mieszka w Warszawie, w 1944 r. zginie w czasie powstania) nie ma w domu. Ale są wszyscy czterej bracia.

I tej akurat nocy po nich przychodzą.

Nie przyda się schron pod pokojem, przy kominie, dokąd prowadzi właz z drabinką ze sznurów. Niemcy, gdy się zorientują, rozbiorą dom do fundamentów.

Felicja-Rydzewska-1915-1944

Podczas aresztowania 25-letni Józef wybiega z domu. Ma w ręku ruski granat i pistolet. Rzuca granatem, ale ten nie eksploduje. Józef ginie od niemieckiej kuli.

3.

Mateczkę, Marię, Stanisława, Antoniego i Tadeusza przywożą do więzienia w Łomży. Na powitanie strażnik rzuca w Tadeusza pękiem kluczy więziennych (ważą może z 2 kg). Trafia go w głowę. Odtąd chłopak ma słuch uszkodzony w jednym uchu.

Wrzucają go do małej celi. Okno wysoko, ale jest dość jasno. Prycza żelazna, zwodzona. W kącie kibelek i trochę śmieci ze słomy, gdzie doskonale mnożą się pchły.

Maria-Rydzewska-1912-1970

– Poczuły krew na mojej głowie. Czekały na taką ucztę – mówi Tadeusz.
W dawnym carskim więzieniu o grubych murach nocą słychać stukot butów, gdy Niemcy idą po więźnia. Więźniów wywożą do lasu i rozstrzeliwują. Tadeusz o 22.00 nigdy więc nie śpi, tylko nasłuchuje. Po północy dopiero jest w stanie zasnąć.

4.

Cela przesłuchań. Najstarszy z braci, Stanisław, jest przywiązany do stołu. Torturują go. Wprowadzają Tadeusza, bo najmłodszy. Chcą, by to zobaczył.

– Bracie, powiedz co wiesz, bo ja nic nie wiem – słyszy głos skatowanego Stanisława. Jedyne jego słowa i ostatnie jego słowa. Jest świadomy. Oni biją. Na śmierć.

Stanisław Rydzewski (1910-1943)

5.

11 listopada 1943 r. Więźniowie wyprowadzani są na plac z szubienicą. Odbywa się egzekucja pięciu uciekinierów (zostali złapani).
Tadeuszowi jednak w pamięci utkwi przede wszystkim moment wyprowadzania na plac, gdy wychodzą z więzienia trójkami, po schodach. Widzi wtedy przed sobą człowieka – jakby znajomego. Kogoś mu przypomina, ale nie jest pewien… Spogląda na jego marynarkę.

Antoni Rydzewski (1922-1993)

– Po marynarce… poznałem, że to brat… Antoś to ty?

– Nie poznał pan brata?

– Tak zbity był… Tak zmieniony…

Antoniego w czasie przesłuchań torturują, wieszając na szubienicy więziennej. Gdy jest w powietrzu, puszczają na niego psa, wilczura, który wyrywa mu kawał ciała. Krew się leje. Potem wrzucają go do celi, tak zbitego. Urwie skrawek podszewki ze swojej marynarki, nasączy moczem i przyłoży do rany, by ją w ten sposób zdezynfekować. Gałgan pozostanie w ranie, wrośnie w ciało.

6.

Niedziela. Do celi przychodzi dwóch żandarmów w cywilu. Rzucają Tadeusza na pryczę. Jeden bykowcem bije w pośladki, drugi w plecy. I młócą: łup, łup, łup, łup. Może być 100 uderzeń albo więcej. Zmęczyli się. Przerwali. Poszli zapalić papierosa. Wrócili, zdjęli marynarki. Dalej biją.

– Kolega odmawiał za mnie „Wieczny odpoczynek”. Słyszał łupanie. A ja nie mogłem wydać żadnego okrzyku, żeby nie rozpoznał mnie mój brat Antek. Żeby on nie słyszał.

– Żeby się nie martwił.

– Tak. Bo jak jego bili, ja to słyszałem… I…

– … było to największe cierpienie…

– …

7.

Mateczka-Józefa Rydzewska (1883-1971)

Z siostrą, mateczką i bratem Antonim spotykają się 13 grudnia 1943 r. – wiezieni w bydlęcych wagonach. Jeszcze nie wiedzą, że jadą do Konzentrationslager Stutthof koło Gdańska. Mateczka nie wie też, że najstarszy z synów, Stanisław, nie żyje.
– Dopiero od nas się dowiedziała mateczka… Jak… ona… przeżywała…

8.

Obóz koncentracyjny jest podzielony na damskie i męskie baraki. Są inne niż w Auschwitz. Duże, parterowe, z drewna. W jednym baraku 500 osób, dwie sztuby (sale) po 250 osób. Łóżka piętrowe – parter, pierwsze piętro i drugie piętro. Zmarłych wyrzuca się pod blok.

Kolumna transportowa zbiera nieboszczyków i zawozi do krematorium. Gdy nie nadążają palić, to układają stos: na przemian trupy, drzewo, trupy, drzewo. Oblewają benzyną, podpalają. Wielkie ognisko pali się trzy dni. Kości, mięśnie. Śmierdzi niesamowicie. Nawet gdy potem rozbudują krematorium, to też nie nadąża. Zrobią gaskamerę.

9.

Najgorzej traktowani są Żydzi. Potem reszta. Polacy mają dach nad głową, wodę, długie koryto, by się myć, latryny. A Żydzi nie mają nic. Dlatego są w stanie przeżyć około 10 dni.
Tadeusz jest w bloku 12 (bloków męskich jest ok. 20). Ma pasiak, ale numery nie są tatuowane, tylko przyszyte. Winkel czerwony, jako polityczny, z „P” jako Polak. Numer 27164.

Brat Antoni (nr 27159) jest w piątym baraku. Zostaje przydzielony do pracy przy transporcie trupów przyczepą. Trzech przy dyszlu, trzech z tyłu ciągnie.

10.

Tadeusz dostaje buty dłubane w drewnie, cholernie niewygodne. Pracuje najpierw w lesie, przy robotach melioracyjnych, wyrębie. Choruje. Zgłasza się do rewiru, bo nogi opuchnięte – to opuchlina ropna.
Po szpitalu dostaje się do warsztatu krawieckiego. Przydzielają go do maszyny, ma łatać dziury.

– Lepiej niż przy wyrębie, ale nie umiałem szyć. Dwa tygodnie posiedziałem w warsztacie i mnie wyrzucili. Szczęśliwie dostałem się znów pod dach – do szewców i rymarzy. Pasy i inne rzeczy. To już prosta robota, szybko się nauczyłem.

11.

Obiad: nalewają chochlę jakiejś zupy. Z czego? Z badyli, chwastów, buraków. Jałowa. Na święta jedynie kasza. Miskę każdy ma swoją. Jest czerwona, żelazna. Kolacja: kromka chleba i chyba kosteczka margaryny.

Stosunki między więźniami?

– Samopomocy nie było. Chodziło o to, by przeżyć. W niedziele odbywał się handel w „kiercelaku” – w szczycie ósmego bloku. Sprzedawali papierosy za kromkę chleba. Palacz nie przeżył – młody czy stary.

– Może papieros dawał mu trochę wolności?

– Krótko.

W obozie panuje hierarchia. Funkcyjni – od razu można było poznać: morda okrągła, czasem niewygoleni całkowicie na łyso. Choćby taki jeden Kozłowski. Jego brat przyszedł po repetę. Blokowy Kozłowski wydawał. Uderzył brata chochlą w głowę. Zabił.
Ucieczek mało. Dookoła mokradła. Na środku obozu szubienica.

12.

Jedno spotkanie. Ważne.
– Jem kromkę chleba. Nagle podchodzi więzień, w moim wieku, i prosi, bym się z nim podzielił. Patrzę na jego winkel, na numer – czerwony, czyli polityczny. Litera „D” – Niemiec. Do tego momentu nie widziałem ani jednego Niemca-człowieka. Nogi się pode mną ugięły. Był to dla mnie szok: że Niemiec jest więźniem jak ja. Nie mieściło mi się to w głowie. To mnie jakby później wzmocniło. Jakbym sobie powiedział: „Tadeusz, jest szansa, jeszcze nie wszystko stracone. Niemiec też może być człowiekiem”.

– Dał mu pan tego chleba?

– Dałem. Podzieliłem się – z człowiekiem. Z całego okresu wojny to był jedyny Niemiec, który był człowiekiem. A nie zbój, morderca. Wcześniej spotkałem wyłącznie morderców. Słowo „Niemiec” znaczyło tyle co morderca.

13.

25 stycznia 1945 r., ewakuacja KL Stutthof, więźniowie są wyprowadzani po tysiąc osób. Wcześnie rano brat przybiega, by się pożegnać. Około południa wyprowadzają blok Tadeusza i jeszcze jeden. Nie wie, co z mateczką. Siostrę widział raz przez druty.

Wyprowadzają ich w południe. Nie ma na sobie pasiaka, tylko jakieś ubranie (kurtka ma na plecach farbą namalowany czerwony krzyż, że więzień).
Wychodzą z obozu, nie idą drogami, tylko przez pola, w śniegu.

14.

Most. Żandarm chwyta jednego z więźniów za kołnierz, wyrzuca za barierkę, do rzeki, w locie strzela do niego – jak do kaczki.

15.

3 lutego, miejscowość Luzino koło Kartuz. Zamykają ich w kościele. Razem z kolegą Jerzym Zawistowskim decydują się w wtedy na ucieczkę, przez okno, do lasu. Całą noc chodzą w zamieci. Chcą oddalić się od miejscowości Luzino. Rano okazuje się, że odeszli od kościoła tylko ok. 400 m. Chodzili w kółko.

Ukrywają się w stodołach. Wieczorami patrzą w okna domów: czy święte obrazy wiszą na ścianach i czy jest bardzo skromnie. Wtedy można zastukać.

– To znaczyło: uczciwi i dobrzy ludzie?

– Tak. To się sprawdzało. Starsze małżeństwo trzymało kawałek mięsa jako żelazną porcję, na czarną godzinę – i oni nam to dali, podzielili się. Innym razem w równie ubogim domu widzimy, że rodzina siedzi przy stole i z jednej wielkiej… miednicy je zacierkę na mleku. Może ośmioro dzieci wokół. Mówimy, że jesteśmy głodni. Gospodyni odsunęła dzieci – bo teraz panowie zjedzą. Najedliśmy się na parę dni. Aż trzeba było się na śniegu na chwilę położyć, by to się w żołądku ułożyło.

Raz trafiają do bogacza.

– Zakradliśmy się do stodoły, znalazł nas. Ale na tyle uczciwy, że nakarmił nas.

– Czyli zasada nie sprawdziła się. Bogaty też pomógł.

– Zaraz. Nie. Miałem na sobie mundur francuski (z krzyżem namalowanym farbą). To ten bogacz mówi, że mundur mu się przyda. Zdjąłem. Dał mi jakiś chałat, który sznurkiem wiązałem, taki był dziurawy.

16.

Uciekają na wschód, w kierunku linii frontu. Jak najdalej od Niemców. Wędrują cały marzec.
Po drodze znajdują rowery. Napotkany sołdat o mało nie strzela do Tadeusza, gdy ten na rozkaz, że ma rower oddać, rzuca nim ze złości aż się szprychy wyginają. Bo z Tadeusza jest raptus. Może dlatego w AK dostaje pseudonim Czupurny. Może dlatego przeżyje obóz.

17.

Teodora Rydzewska (1914-2005)

Maj 1945. Po powrocie z obozu szuka swego domu. Zastaje tylko fundamenty. Śpi na dworze – ale na swojej ziemi. Siostra nauczycielka ma kącik w szkole. Do niej idzie.
Wraca brat Antek.

Mateczka z siostrą wracają dopiero we wrześniu. Ewakuowano je statkami na Rugię. Zostawiono w lesie. Nie wróciły na barkę, która potem została zatopiona razem z więźniarkami.

18.

Po wojnie kończy studia rolnicze w Cieszynie, na drugim krańcu Polski. Jak mówi, ucieka z regionu, gdzie długo utrzymywały się oddziały leśne partyzantów.

– Ci tak zwani niezłomni obecnie nazywani. Miałem szczęście, że uciekłem, bo żyję i nie jestem niezłomnym! – denerwuje się.

– Walczyli przeciw komunistycznej władzy, radzieckiemu okupantowi – zauważam.

– To nie był patriotyzm. To ja byłem patriotą. Trzeba było podjąć naukę, pracę, szkoły były otwarte.

Opowiada, że w Jeziorku miał wspaniałego kolegę, skończył podchorążówkę leśną, nie ujawnił się, nie poszedł na studia, tylko został w lesie. – Przyjechałem na święta do Jeziorka, mówię: „Piotrek uciekał stąd jak najdalej, na studia w Szczecinie”. Obiecał, że ucieknie. Następnym razem przyjechałem na jego pogrzeb. W nocy był pogrzeb.

Trumna kolegi została zawieziona do grobowca Lutosławskich w miejscowości Drozdowo.
Wcześniej tam złożeni zostali dwaj bracia Tadeusza. Józef, który zginął przy aresztowaniu (był zakopany za stodołą) i Stanisław zamordowany w więzieniu (został pochowany na żydowskim kirkucie). Koledzy wyciągnęli ciało Józefa spod stodoły i w trumnie przywieźli do grobowca. Stanisława też – na kirkucie wykopali, przetransportowali przez Narew łódką. Nie wiedzieli, gdzie złożyć, a grobowiec był otwarty – parę kilometrów od Jeziorka w Drozdowie. Po wojnie zwłoki braci zostały przeniesione na cmentarz w Piątnicy.

19.

Olga i Tadeusz-Rydzewscy, 25.10.2017-fot. Renata-Botor-Pławecka

Pszczyna – dzięki żonie. Tu mieszkali rodzice Olgi Grycz. Jej ojciec to inżynier budowy mostów, kończył studia w Zurychu.

Tadeusz poznaje Olgę na studiach rolniczych w Krakowie. Potem razem pracują naukowo, tworząc nowe odmiany roślin w Modzurowie pod Raciborzem (założyli tu Ośrodek Hodowli Roślin) i w Strzelcach koło Kutna (w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin). Świadectwa i certyfikaty dotyczące wyhodowania nowych odmian owsa, buraków, jęczmienia itd. pokrywają ścianę jednego z pokoi w domu Rydzewskich w Pszczynie. Osiedlają się tu w 1990 roku, odkąd są na emeryturze.

20.

Niemcy. Czy wybaczył?

– Nie. Nie wybaczam zbrodni i śmierci. Nie wybaczam tego Niemcom. Bo się nie da. Ja nie zapomniałem. I w sposób jednoznaczny, gdy ktoś pyta, jak pani, odpowiadam: nie.

Chociaż jestem z religią normalnie, nie na bakier, praktykujący. Za słaby jestem, żeby wybaczyć.

Artykuł ukazał się w „Nowym Info” nr 43 z 14.11.2017 r.

Materiał jest chroniony prawami autorskimi. Kopiowanie bez zgody autorki zabronione.

Zmarł Tadeusz Rydzewski, świadek historii, uczestnik marszu śmierci

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj