Aborcja eugeniczna. Pozorny wybór

6
Pexels/Pixabay
Reklama

Cały kraj zalewa fala protestów po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Skąd to zamieszanie?

W zeszłym roku posłowie PiS, PSL-Kukiz’15 i Konfederacji złożyli zapytanie do sędziów TK o zgodność z konstytucją artykułu 4a ust. 1 pkt 2 Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Mówi on, że przerwanie ciąży może być dokonane przez lekarza w przypadku gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (aborcja eugeniczna).

22 października Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis ten jest niezgodny art. 38 konstytucji, który brzmi: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Zaś art. 30 mówi, że „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych” (zasada przyrodzonej godności).

Przypomnę tylko, że konstytucję w 1997 r. uchwalili postkomuniści (SLD) razem z PSL i Unią Wolności, której wielu członków jest dziś w PO. Dokument podpisał prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Reklama

W świetle obowiązującej dziś konstytucji orzeczenie TK nie mogło być inne. Kto dziś pamięta, że już w 1997 r. prof. Andrzej Zoll, ówczesny prezes Trybunału Konstytucyjnego, stwierdzał publicznie, że aborcja eugeniczna jest niezgodna z konstytucją RP.

Po obecnym orzeczeniu TK podniósł się uliczny rwetes. Wśród protestujących zadziwia skala agresji, wulgaryzmów i deklarowanej jawnie nienawiści. Jedna z tych osób wyznała na Facebooku: „nienawidzę ludzi, którzy byli za tą ustawą (chyba chodziło o orzeczenie TK – przyp. aut.), nienawidzę ludzi którzy ich popierają. Po prostu pierwszy raz w życiu napełniam się nienawiścią”.

W stanie takich emocji zawsze trudno o rzeczową dyskusję na argumenty. Postaram się jednak…

Na protestach mówi się, że kobiety będą teraz zmuszane do rodzenia ciężko upośledzonych płodów – „potworków”. Tygodnik „Wprost” przytoczył dane Ministerstwa Zdrowia, wedle których w 2019 r. w Polsce wykonano 1110 legalnych aborcji. Okazuje się, że najczęściej z powodu rozpoznania zespołu Downa – 435 przypadków (39 proc.). W 271 przypadkach był to zespół Downa bez współistniejących wad somatycznych, a w 164 przypadkach z wadami somatycznymi.

Każda ciąża z powikłaniami to wielka trauma dla matki, małżeństwa i rodziny. W tym kontekście przypominam sobie jedną z Tyskich Dróg Krzyżowych, które przechodzą przed Wielkanocą ulicami miasta. Na jednej z jej stacji świadectwo dała matka, która w ciąży dowiedziała się, że jej dziecko jest ciężko upośledzone i nie przeżyje długo po narodzinach. Kobieta ta mówiła o wielkim cierpieniu, poczuciu niesprawiedliwości i przeżywanym buncie wobec Pana Boga.

Nie zdecydowała się jednak na zabicie dziecka poprzez aborcję. Urodziła je i pochowała. Ból matki pozostał, ale – jak mówiła – zyskała ona wolność od wyrzutów sumienia i syndromu poaborcyjnego. I to jest prawdziwa wolność. Bo jaką miała alternatywę? Zgodzić się na wyszarpanie lub wyssanie dziecka w kawałach ze swojego łona?

To pozorna, egoistyczna wolność, bo wbrew hasłom protestujących i wbrew konstytucji życie nienarodzonego nie należy do nikogo z nas. Jest odrębnym bytem.

To nie tak, że „moje ciało, mój wybór”. Nie można usunąć dziecka z macicy jak pryszcza z twarzy. To odrębne życie w rozumieniu naukowym, prawnym, filozoficznym i religijnym.  Wybór kobieta podjęła w momencie, kiedy razem ze swoimi partnerem poczęła to życie. Potem już tylko razem są za to życie odpowiedzialni.

Zastanowiło mnie jedno z haseł protestu, które ludzie masowo publikują przy swoich zdjęciach na profilach społecznościowych . Brzmi ono: „Wybór, nie zakaz”. Dlaczego taka właśnie dewiza, a nie np. „Jestem za aborcją dzieci z Zespołem Downa”? O taką osobistą deklarację trudniej. Łatwiej łudzić się pozornym wyborem. No bo jaki on jest w istocie? Ktoś zabije albo nie zabije.

Stąd też ataki protestujących na Kościół, bo chociaż z władzą sądowniczą państwa nie ma on nic wspólnego, to ludzie ci podskórnie czują ze źródłem konstytucyjnego zapisu jest Dekalog (jak wielu innych praw w Europie) i jego piąte przykazanie. Dlatego marsze zaczynają się lub kończą pod kościołami. Dlatego dochodzi do zakłócenia mszy św. Na jednej z nich pojawił się na niej człowiek z transparentem o treści „Módlmy się o prawo do aborcji”. Ktoś też bazgrze na elewacjach świątyń proaborcyjne hasła. Zapewne takie akty profanacji będą eskalować.

Już po kilku dniach protestów opadły maski (nie te czarne z czerwonymi błyskawicami) i wielu z tych, co maszerowali w protestach ulicznych dowiedziało się, że szli nie tyle przeciwko orzeczeniu TK w sprawie niezgodności aborcji eugenicznej z konstytucją, ile za aborcją na życzenie.

Nie trudno zauważyć, że wśród protestujących dominują kobiety i narracja typu „Piekło kobiet” czy „Wyrok na kobiety”. Nie jest też tajemnicą, że osią napędową marszów protestacyjnych są lewicowe środowiska feministyczne. Dziwi mnie jednak, że feministki utrwalają krzywdzący dla kobiet przekaż, że ciąża i poród to wyłącznie ich sprawa. W ten sposób zdejmują one odpowiedzialność z ojców. A przecież póki co, nie żyjemy w realiach filmu „Seksmisja” i w kwestiach przekazywania życia wiele do zrobienia mają mężczyźni. O tym należy przypominać. 

Zapewne wiele kobiet nie zdecydowałoby się na aborcję z jakichkolwiek powodów, gdyby nie zostały same. Bez wsparcia mężów i rodziców. Odczuwany przez przyszłe matki lęk, zagubienie, samotność i brak perspektyw to często główny powód zabijania ich dzieci.

Dlatego warto przypomnieć sobie książkę Karola Wojtyły, w której pisze on, że miłość to przede wszystkim odpowiedzialność za drugiego człowieka oraz za życie i starać się w takim przeświadczeniu wychowywać przyszłych mężczyzn.

Kolejny często pojawiający się zarzut protestujących podnosi, że decyzja Trybunału Konstytucyjnego cofa nas do średniowiecza, czyli domyślnie do „mrocznych czasów zabobonu i ciemnogrodu”. Pomijając już, że to krzywdząca i stereotypowa opinia dla tej epoki, należy zauważyć, iż ultrasonograf to wynalazek z drugiej połowy XX wieku. A obecnie, w dobie trójwymiarowego USG twierdzenie, że płód to zlepek komórek, a nie żywy człowiek, to dopiero ciemnogród i zaprzeczenie podstawom współczesnej nauki.

Marsz za aborcją eugeniczną w Tychach. Dominowały wulgarne hasła

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Kto finansuje te wypaczonae gazetke….
    Nic nie rozumiecie czy udajecie ze nie widzicie o co tutaj naprawde chodzi????
    Ograniczaja wolnosc ….malymi krokami….po nocy…po cichu …robiac zaslone dymna dla swoich ciemnych sprawek
    Po co teraz taka ustawa….
    Przeciez jest covid…i moze na tym sie lepiej skupic
    No ale jak sie na kazdym kroku daje ciala…
    Ciemny lud i tak to kupi…

  2. Panie Jarosławie, dotarły do mnie głosy o profanacji w kościele Marii Magdaleny podczas trwania koncertu magdaleńskiego w niedzielę.

    Niezidentyfikowany mężczyzna wszedł do kościoła, krzyczał kilkukrotnie lewacki hasła (w większości niezrozumiałe dla uczestniczki), podszedł pod ołtarz, splunął kilkukrotnie na kościół i opuścił kaplicę bocznym wejściem.

    Po całym zajściu kościół został zamknięty od środka, a słuchacze koncertu opuścili kościół przez zakrystię.

    Myślę, że jeśli powyższa relacja jest prawdziwa (proszę zweryfikować w parafii), to należy sprawę nagłośnić. Protesty protestami, ale takich zachowań nie powinniśmy akceptować w naszej lokalnej społeczności.

    Zwłaszcza dobrze, gdyby odniosły się do nich władze, tak chętnie uczestniczące w obrzędach religijnych o charakterze miejskim czy wywieszające plakaty wyborcze i bilboardy w pobliżu świątyń.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj