Ten rowerzysta narobił sporego zamieszania. Wszystko przez to, że bardziej bał się żony niż policji.
7 kwietnia około godziny 17.40 policjanci dostali wezwanie do Orzesza na ulicę 22 Lipca. Tam bowiem miał znajdować się rowerzysta potrącony przez samochód, którego kierowca miał uciec z miejsca wypadku.
Na miejscu okazało się, że w rowie na łuku drogi siedział mężczyzna – 56-letni mieszkaniec Orzesza. Początkowo twierdził, że sytuacja w jakiej się znalazł to efekt jazdy nieodpowiedzialnego kierowcy auta.
Szybko jednak wyszło na jaw, że historia została przez rowerzystę wymyślona. W rzeczywistości 56-letni orzeszanin uderzył w krawężnik i wpadł do rowu. Stało się tak w dużej mierze dlatego, że mężczyzna miał w organizmie blisko 1,5 promila alkoholu.
Jak później przyznał, wymyślił historię z potrąceniem przez samochód, bo obawiał się co powie żona na jego jazdę po alkoholu.
Orzeszanin zakończył swoją przygodę dwoma mandatami: w wysokości 500 zł za jazdę rowerem po pijanemu oraz 50 zł za naruszenie przepisów o bezpieczeństwie w ruchu drogowym.
(J)