Czar zagranicznych podróży tyskich urzędników

0
Urząd Miasta Tychy. W latach 2000-2016 na zagraniczne podróże służbowe wydano tu z publicznej kasy ponad 185 tys. zł, fot. ZB
Reklama

Czar zagranicznych podróży tyskich urzędników. W latach 2000-2016 na zagraniczne podróże służbowe tyskich urzędników wydano z kasy miasta Tychy ponad 185 tys. zł. Niezależnie od tego kiedy, kto, gdzie i za ile podróżował nigdy nie przedstawił konkretnych efektów takich wypraw.

W ubiegłym roku na zagraniczne podróże służbowe pracowników tyskiego ratusza wydano rekordowo niską, jak na tyskie warunki, kwotę nieco ponad 780 zł, ale bywały lata, gdy zagraniczne wojaże urzędników pochłaniały z kasy miasta prawie po 40 tys. zł.

Zagranicznym podróżom służbowym opłacanym z kasy miasta Tychy przyglądam się już od ok. 20 lat. Można dopatrzyć się w nich pewnych tendencji i upodobań gminnych podróżników. Na przykład Andrzej Dziuba (od połowy 2000 r. prezydent Tychów), wybitnie preferował wyjazdy związane ze sportem. Z rachunków, które pokrywała kasa miasta, można wywnioskować, że szczególnie bliska jego sercu była piłka nożna. Dobrze ilustruje to rok 2008 r. Prezydent Dziuba przyjął zaproszenie Związku Miast Polskich i pojechał na spotkanie do… Alpendorf. Próżno jednak trudziłby się ten, kto szukałby takiej miejscowości wśród polskich miast. Alpendorf to dzielnica miasta Sankt Johann – znanego centrum turystycznego austriackich Alp. Po co prezydent Tychów wyjechał w austriackie Alpy? Po to, by, jak usłyszeliśmy, wziąć udział w wymianie doświadczeń na temat organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2008. Prezydent w imieniu Tychów wymieniał te doświadczenia od 28 maja do 1 czerwca (kosztowało to kasę miasta ok. 1,6 tys. zł). Sześć dni potem w Austrii i Szwajcarii rozpoczęły się XIII Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej.

Rok później (21 stycznia 2009 r.) Andrzej Dziuba, prezydent Tychów wyjechał do Brukseli. Wrócił już następnego dnia. Jaki był cel tak ważnego jednodniowego spotkania odbytego w stolicy Belgii? Urząd Miasta Tychy odpowiedział: „Celem spotkania była promocja Polski i województwa śląskiego z okazji przygotowań do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012”. Ten promocyjny wyjazd kosztował kasę Tychów prawie 1290 zł.

Reklama

Z branżą piłkarską związana jest też chyba najbardziej tajemnicza wyprawa prezydenta Dziuby do Kolonii w Niemczech. Trwała od 7 do 9 marca 2015 r., wydano na nią z kasy Tychów prawie 3 tys. zł (prezydent pojechał z kierowcą). Celem tej marcowej podróży było, jak usłyszeliśmy w UM Tychy, podpisanie umowy z drużyną 1. FC Köln na rozegranie 18 lipca 2015 r z zespołem GKS Tychy meczu inaugurującego działalność nowo wybudowanego stadionu przy ul. Edukacji. Problem w tym, że podczas marcowej wizyty prezydenta nie podpisywano umowy. Swój autograf na tym dokumencie prezydent Andrzej Dziuba złożył bowiem dopiero 22 kwietnia 2015 r., czyli ponad miesiąc później. Jeszcze później, bo 13 maja 2015 r. podpisali się pod umową prezesi zarządu 1. FC Köln. Co więc naprawdę robił prezydent Tychów w Kolonii? Gdy dopytywaliśmy o to w Urzędzie Miasta Tychy usłyszeliśmy, że chodziło o ustalenie szczegółów dotyczących tej umowy. Zaciekawiło nas jakie to szczegóły umowy wymagały obecności prezydenta Tychów w Niemczech i z kim ze strony 1. FC Köln o owych szczegółach Andrzej Dziuba (który prawnikiem nie jest, a wziął ze sobą jedynie kierowcę) rozmawiał, w jakim języku, kto był tłumaczem? Poprosiliśmy też w Urzędzie Miasta Tychy o podanie programu owej trzydniowej wizyty prezydenta. Odmówiono nam odpowiedzi na te pytania (publikacja z 15 marca 2016 r.). Sprawa jest o tyle interesująca, że na wyraźne żądanie strony niemieckiej prezydent Dziuba starał się utajnić umowę. Do dzisiaj pilnie strzeżoną przez niego tajemnicą jest już tylko kwota, którą miasto Tychy zapłaciło za mecz. Wiadomo natomiast, że wszystkie warunki umowy nie zostały przez Niemców spełnione.

Ale wróćmy do sportowych wyjazdów w 2008 r. W styczniu na jeden dzień prezydent Dziuba wyjechał za publiczne pieniądze (425 zł) do miejscowości Jaca w Hiszpanii (znany ośrodek turystyczny w Pirenejach). Wziął tam udział w spotkaniu na temat przygotowań do zimowej olimpiady młodzieży (która później odbyła się m.in. w Tychach). Rok wcześniej prezydent także był w Hiszpanii. Pojechał tam służbowo w lutym na cztery dni. Gdy pytaliśmy o cel tej podróży uzyskaliśmy z Urzędu Miasta Tychy krótką odpowiedź: „Olimpijski Festiwal Młodzieży”. Za hiszpańską wyprawę prezydenta z 2007 roku kasa miasta Tychy zapłaciła ponad 4 tys. zł.

Urzędniczy apetyt na zagraniczne (służbowe) podróże za publiczne pieniądze osiągnął w Tychach apogeum w 2000 r. Wówczas to najszerzej otworzono gminny skarbiec i wzięto z niego najwięcej. Na wojaże samorządowców trzeba było bowiem przeznaczyć około 39,5 tys. zł. Na ten rekordowy wydatek solidarnie zapracowały dwie ekipy. Tak się bowiem złożyło, że w połowie 2000 r. nastąpiła w Tychach zmiana na stanowisku prezydenta, a właściwie przewodniczącego zarządu miasta. Od tego czasu Andrzej Dziuba nieprzerwanie zasiada na prezydenckim fotelu (od 2002 r. w wyniku bezpośrednich wyborów, wcześniej prezydenta wybierała Rada Miasta).

Solidny wkład w rekordową kwotę 39,5 tys. zł przejeżdżoną w zagranicznych podróżach służbowych 2000 r. miał poprzednik Andrzeja Dziuby (Aleksander Gądek) – głównie z powodu czterodniowego „promowania Tychów w USA” w towarzystwie ówczesnego naczelnika biura informacji UM Tychy. Tylko ta jedna amerykańska wycieczka kosztowała budżet gminy prawie 21,6 tys. zł. Ale przyjemności „promowania miasta” nie odmawiała sobie i nowa władza. Na przykład za publiczne pieniądze zorganizowała dla siebie wycieczkę do Niemiec na wystawę EXPO 2000 (prezydent Dziuba nie brał w niej udziału). Intensywność owego czterodniowego promowania Tychów w RFN uszczupliło kasę gminy na prawie 7,7 tys. zł.

Do udanych lat tyskich podróżników niechybnie zalicza się rok 2002. Na zagraniczne wojaże z kasy miasta wydano wówczas prawie 36,5 tys. zł. Pamiętajmy, że Polska nie była jeszcze członkiem Unii Europejskiej (została nim 1 maja 2004 r.), a świat zachodni wabił swoimi urokami. Urząd Miasta Tychy zamienił się wówczas w swego rodzaju darmowe biuro podróży. Największą popularnością wśród tyskich urzędników cieszyły się w 2002 r. Włochy. Tylko na podróże do słonecznej Italii z kasy Tychów trzeba było wydać prawie 10 tys. zł. Prezydent z wiceprezydentem wyruszyli za Atlantyk do USA. Tylko ta amerykańska podróż zubożyła kasę Tychów o ponad 8,6 tys. zł. Tradycyjnie już w 2002 r. tyscy samorządowcy odwiedzali niemieckie miasta (podróże za ponad 7,5 tys. zł), niewiele mniejszą popularnością cieszyła się Szwecja (na podróże do krainy wikingów z budżetu miasta wydano ponad 5 tys. zł), Belgia (ponad 4 tys. zł). Najmniejsze zainteresowanie tyskich podróżników wzbudziły Czechy (niecałe tysiąc zł).

Analizując intensywność podróżowania tyskich samorządowców (za gminne pieniądze) przynajmniej do 2010 r. można doszukać się pewnej prawidłowości. Otóż najwięcej wydawano na zagraniczne wojaże w połowie kadencji, dbając o to, by w roku wyborczym lub tuż przed nim wydatki te znacznie ograniczać. I tak w kadencji 2002 – 2006 największy pęd do podróżowania za granicę przypadł dokładnie w 2004 roku (27,5 tys. zł), by w roku wyborczym spaść do rekordowo wówczas niskiego poziomu 2,1 tys. zł. Między 2006 r. i 2010 r. urzędnicy najchętniej przekraczali granice za publiczne pieniądze również w połowie kadencji – tj. w 2008 r. (12,2 tys. zł), by przed rokiem wyborczym 2010 r. wyhamować do1,5 tys. zł. Kadencja 2010 – 2014 jest o tyle nietypowa, że doszło w niej do lekkiej asymetrii: największe wydatki nastąpiły w 2013 r., później z roku na rok spadały.

Od kilku ładnych lat całkowicie ustały zagraniczne wyprawy radnych (i w 2016 r. znowu nie wydano na to z kasy miasta ani złotówki). A dawniej przemysł nawiązywania współpracy kulturalnej przy ich udziale kwitł aż miło. Bywało, że stanowili swego rodzaju forpocztę penetrującą teren przed przybyciem sił głównych dowodzonych przez samego prezydenta.

Po zmianie władzy w 2000 r. szczególnie wielką aktywność zaczęli wykazywać radni nowej koalicji. Z przeznaczonych dla radnych ponad 5,3 tys. zł na podróże zagraniczne nie wydano dotąd bowiem ani złotówki, a rok się kończył. Czym prędzej ruszono więc na dawne Dzikie Pola Rzeczpospolitej, do nawiązywania współpracy kulturalnej i gospodarczej Tychów z Ukrainą. Oj, nie szczędzono zdrowia przy tym nawiązywaniu, a wszystko dla dobra miasta. Ukraińska aktywność radnych kosztowała w 2000 r. kasę Tychów prawie 4,6 tys. zł. Do tego trzeba dodać kolejne prawie 2,3 tys. zł za nawiązywanie analogicznej współpracy z Ukrainą ze strony ówczesnego wiceprezydenta.

W następnym roku, aby nie zaprzepaścić osiągniętych już sukcesów na polu zacieśniania współpracy z bardzo gościnnymi Ukraińcami, na Kijów ruszyła wyprawa dowodzona osobiście przez prezydenta Andrzeja Dziubę, w której towarzyszyło mu aż dwóch wiceprezydentów. Za czterodniowy „rozwój współpracy gospodarczej i kulturalnej między zaprzyjaźnionymi miastami Kijowem i Tychami” tyscy podatnicy zapłacili ponad 7,5 tys. zł. W całym 2001 roku na zagraniczne podróże służbowe wydano ponad 11,5 tys. zł.

Z biegiem czasu dało się zauważyć, że amplituda wydatków – po systematycznym podawaniu ich przeze mnie do publicznej wiadomości – maleje. Dotyczy to zarówno kwoty jak i liczby podróżujących. W ubiegłym roku po raz pierwszy rachunek za wojaże spadł poniżej tysiąca zł. Jak poinformowała nas bowiem Ewa Grudniok, rzecznik prasowa UM Tychy, w 2016 r. na zagraniczne podróże służbowe z kasy miasta wydano 781,49 zł (choć zarezerwowano na nie 7 tys. zł). Chodzi o jedną podróż – Miłosza Steca, zastępcy prezydenta Tychów do spraw infrastruktury, do Rygi (27 – 29.04.2016 r.). Pojechał tam by wziąć udział w seminarium nt. oczyszczania powietrza w przestrzeni miejskiej.

W 2017 r. na zagraniczne podróże służbowe tyskich urzędników zarezerwowano w kasie miasta 20 tys. zł.

WYDATKI URZĘDU MIASTA TYCHY NA ZAGRANICZNE PODRÓŻE SŁUŻBOWE W LATACH 2000–2016

2000 r. – 39,5 tys. zł

2001 r. – 11,7 tys. zł

2002 r. – 36,5 tys. zł

2003 r. – 5,6 tys. zł

2004 r. – 27,5 tys. zł

2005 r. – 10,1 tys. zł

2006 r. – 2,1 tys. zł

2007 r. – 8,4 tys. zł

2008 r. – 12,2 tys. zł

2009 r. – 1,5 tys. zł

2010 r. – 1,7 tys. zł

2011 r. – 3,7 tys. zł

2012 r. – 4,4 tys. zł

2013 r. – 9,7 tys. zł

2014 r. – 5,6 tys. zł

2015 r. – 4,4 tys. zł

2016 r. – 0,78 tys. zł

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj