Dziennik niemieckiej policji w Tychach. Tak na co dzień sączyło się zło

1
Dzielnicowi Schutzpolizei w katowickiej komendzie; fot. ze zbiorów Grzegorza Grześkowiaka
Reklama

Do Tychów przyjechało ich piętnastu. Byli to funkcjonariusze tzw. policji ochronnej (Schutzpolizei), w skrócie nazywanej Schupo. Ślązacy nazwali ich – szupokami. Pojawili się w miasteczku późnym wieczorem 18 września 1939 r. Wszyscy pochodzili z pruskiej prowincji Szlezwik-Holsztyn. Zakwaterowano ich w willi w bezpośrednim sąsiedztwie ratusza (dziś plac Wolności 3). Ścigali nie tylko złodziei kur czy rowerów… Jak zwalczali przejawy polskości opisali sami w dzienniku wojennym. Niedawno go wydano.

Okładka najnowszego Tyskiego Zeszytu Historycznego

„Ponownie w Rzeszy. Dzienniki wojenne tyskiej policji 1939-1940” – to tytuł 12. publikacji z serii Tyskie Zeszyty Historyczne, wydawanej przez Muzeum Miejskie. Niezwykle interesujące zapiski niemieckich policjantów odbywających służbę na początku II wojny światowej w Tychach przełożył i opracował dr Grzegorz Bębnik z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach, specjalizujący się w problematyce II wojny światowej na Górnym Śląsku.

Zachowany w Archiwum Państwowym w Katowicach tyski dziennik wojenny (Kriegstagebuch) nie jest pełny. Obejmuje 151 wpisów z okresu od 15 września 1939 r. do 18 lutego 1940 r. Przy czym zapiski urywają się 25.11.1939 r. i wznowione są 3.12.1939 r.

Takie dzienniki posterunek Schupo był zobowiązany prowadzić i przekazywać go do wyższego dowództwa. Wszystko skazuje na to, że autorem tyskiego dziennika był wachmistrz Richard Oesinghaus, który – jak wskazuje dr Grzegorz Bębnik – odczuwał potrzebę pisania. Jego styl odróżniał się od suchego operowania faktami szupoków z Mikołowa czy Pszczyny.

Od lewej: budynek tyskiego Schutzpolizei i budynek ratusza na placu Wolności, ok. 1940 r.; pocztówka ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach

Pierwszym komendantem tyskiego posterunku został Willi Sonnberg. Po miesiącu zastąpił go Paul Becker. Ich podwładni zajmowali się sprawami kryminalnymi i porządkowymi, ale nie tylko (o czym później).

Reklama

W Tychach na początku wojny okradano domów opuszczonych przez wrześniowych uciekinierów. Były kłopoty z zaopatrzeniem, więc z obejść i chlewików znikały kaczki, gęsi i kury, czasem świnie. W gminie było sporo stawów hodowlanych. Ścigano więc złodziei karpi. Po spuszczeniu wody z jednego ze zbiorników zginęło aż 900 kg ryb. Ginęły też rowery, rzadziej odnotowywano pobicia lub awanturujących się pijanych. Do działań Schupo należało też sprawdzanie czy kupcy i handlujący na targu nie zawyżają cen, ponieważ w III Rzeszy obowiązywały ustalone przez państwo maksymalne ceny.

Jednak szupocy w totalitarnym państwie Hitlera prowadzili też działania polityczne i propagandowe. Byli pierwszym ogniwem, które stykało się z antyniemieckim elementem i często to oni stanowili oko i ucho i rękę gestapo. Donoszono im o słuchaniu angielskiego radia oraz o wypowiedziach i zachowaniach godzących w III Rzeszę i führera. Takich delikwentów przesłuchano i czasem odstawiano do gestapo w Pszczynie. Łapano też byłych powstańców śląskich, których odstawiano do obozu jeńców cywilnych w Nieborowicach. Zwalczano polskie stowarzyszenia, dążąc do przejęcia ich majątku i sztandarów.

Poniżej cytujemy kilka takich politycznych wpisów (kursywą). Dopiski zwykłą czcionką pochodzą od dr. G. Bębnika lub od redakcji.

22 września 1939 r.

„(…) Szczególny przypadek. Powróciła żona polskiego burmistrza. W nocy dokonano przeszukania jej mieszkania. Znaleziono bogaty łup w postaci dużej ilości zachomikowanych artykułów spożywczych. Znakomicie odżywiona pani burmistrzowa powędrowała do aresztu. W dniu 25 września 1939 r. przewieziona została do sądu grodzkiego w Pszczynie z powodu chomikowania żywności”.

Chodziło o Teklę Wieczorek (1887-1957), żonę Jana Wieczorka, naczelnika gminy w latach międzywojennych i burmistrza tuż po wojnie. Państwo Wieczorek prowadzili restaurację przy swoim domu na ul. Damrota (obecnie bar „Pod Jesionami”). Tekla Wieczorek była aktywną działaczką organizacji patriotycznych – harcerstwa i Towarzystwa Polek.

Szupok z jednostki policji w Gliwicach w mundurze galowym, ok. 1939 r. Na kieszeni ma odznakę „Śląskiego Orła” za walkę z powstańcami śląskimi; fot. ze zbiorów Grzegorza Grześkowiaka

26 września 1939 r.

„Służba toczy się teraz swym uregulowanym trybem. Wśród ludności zapanował niejaki spokój. W większej części pozdrawia się już ona niemieckim pozdrowieniem. Inny jest już również wygląd ulic. Firmowe szyldy pisane są już niemieckim liternictwem. Pomnik ku czci trzech polskich powstań zniszczony został przez miejscowych Niemców.

Na jego miejscu wzniesiony zostanie inny, który w posągowej formie zawsze już przypominać będzie o wyzwoleniu wschodniego Górnego Śląska przez naszego Führera. Tak samo z budynków publicznych usunięto polskie orły. (…)”.

Wpis mówi m.in. o zburzeniu pomnika powstańczego na placu Wolności (postać kroczącego mężczyzny z szablą w wyciągniętej prawej dłoni). Niemcy zajęli Tychy w niedzielny poranek, 3 września 1939 r. Dwa dni później, 5 września zniszczono figurę powstańca. Świadkiem tych zdarzeń był 13-letni wówczas Augustyn Dyrda, artysta rzeźbiarz.

– Opasali figurę łańcuchem, który przyczepili do ciężarówki. Samochód nie dał rady strącić figury. Wtedy zawezwali znanego w Tychach majstra ślusarskiego Niestroja, żeby upalił śruby mocujące postument. Najprawdopodobniej Niemcy przetopili figurę. Cokół pozostawiono. Stała na nim misa z kwiatami – mówi A. Dyrda, któremu w 1958 r. weterani powstań zlecili wyrzeźbienie pomnika powstańca ze sztandarem z orłem śląskim. Był z betonu. Stał w tym samym miejscu do 2007 r., kiedy to A. Dyrda wykonał replikę pomnika zniszczonego przez hitlerowców.

1 października 1939 r.

„Ponownie uruchomiono miejscowe kino, przy czym trzeba odnotować spory napływ widzów. Na zdobytych terenach zniesiony został obowiązek zaciemnienia. Ludność może również pojawiać się na ulicach po godzinie 22.00. Nie dotyczy to jedynie Żydów, którzy od 19.00 do 5.00 przebywać muszą w swoich mieszkaniach. (…)”.

Odnośnie Żydów w tyskim dzienniku policyjnym pod datą 27 września 1939 r. znajdujemy taki fragment: „Pięciu Żydów znajdujących się pod stałą policyjną kontrolą, wykonuje codziennie proste, bardziej brudzące prace”.

Kiedy Tychy znalazły się w granicach III Rzeszy, polska nazwa kina „Halka”, założonego i wybudowanego w latach 30. XX w. przez Józefa Golenię, kierowcy pochodzący z Kostuchny i Wojciecha Jaworka, elektryka ze Żwakowa ustąpiła niemieckiej „Lichtspielhaus Tichau”. W czasach niemieckich w repertuarze były głównie filmy niemieckojęzyczne, choć bywały też francuskie i wyjątkowo polskie. Za Hitlera kino prowadził Józef Golenia. Podpisał proniemiecką II volkslistę, za co po wojnie stracił majątek i wolność.

Jeśli chodzi o Żydów, to tuż przed wojną w Tychach było ich tylko siedmioro. M.in. ceniony dentysta Wilhelm Richter. Mieszkał w okazałej willi, która stoi do dziś na rogu ul. Sienkiewicza i ul. Bocznej. W kamienicy naprzeciwko (gdzie obecnie znajduje się restauracja „Folwark”) Leo Tichauer prowadził zajazd i sklep. Richterowi Niemcy pozwolili początkowo kontynuować praktykę dentystyczną. Później jednak z rodziną trafił do KL Auschwitz. Wszyscy zginęli.

Funkcjonariusze Schutzpolizei z Gliwic z psem służbowym; fot. z archiwum Grzegorza Grześkowiaka

26 października 1939 r.

„(…) Dziś zostaliśmy zaszczyceni wizytą znakomitego gościa. Około południa pojawił się u nas wyższy dowódca SS i policji, Obergruppenführer SS Erich von dem Bach-Zelewski. Szybko opuścił on Tychy, zdążył jednak zwiedzić pomieszczenia służbowe i wysłuchać objaśnień na temat naszej działalności. (…)”

Erich von dem Bach-Zelewski (1899-1972), po pierwszej wojnie światowej walczył przeciw powstańcom śląskim. Na początku II wojny światowej odpowiadał za pacyfikacje na Śląsku i wysiedlenia na Żywiecczyźnie. Potem kierował eksterminacją Żydów na Łotwie i Białorusi, a w sierpniu 1944 r. przejął dowodzenie oddziałami tłumiącymi powstanie warszawskie.

6 listopada 1939 r.

„(…) Tymczasem rozwiązane zostały wszelkie polskie stowarzyszenia, a ich majątek zabezpieczony. Przy sprawdzaniu stanu towarzystwa śpiewaczego okazało się, że nie sposób odnaleźć jego ksiąg kasowych i sztandaru. O ich ukrycie podejrzany został przewodniczący tego towarzystwa. Po długim przesłuchaniu i wysłuchaniu zeznań wielu świadków wyznał on wreszcie ze łzami w oczach całą prawdę.

Zatem w tej grze swoją rolę odegrał Kościół katolicki. Sztandar został mianowicie poświęcony przez księdza i spryskany wodą święconą. Toteż w zamian za to pan przewodniczący ślubował nie wypuszczać go z rąk oraz zachować stałą gotowość do jego obrony. Dopiero kiedy obiecaliśmy temu człowiekowi, że sztandar nie dozna z naszej strony żadnej szkody, modląc się i okrywając płat sztandaru pocałunkami, opuścił on posterunek, udając się na plebanię, by uzyskać od księdza zwolnienie ze swego ślubowania. Proboszcz [ks. Jan Osyra] istotnie zwolnił go ze ślubowania. Dopiero wtedy uspokojony już przewodniczący mógł udać się do domu”.

Owym przewodniczącym był Mieczysław Krzyżowski (1914-1974) z Glinki, a towarzystwem śpiewaczym chór mieszany „Harmonia”. Mieczysław był przed wojną działaczem patriotycznym (Organizacja Młodzieży Powstańczej, Towarzystwo Sokół), a podczas wojny członkiem ruchu oporu. Jego bratem był Stanisław Krzyżowski, jeden z przywódców powstańczych na Śląsku i poseł RP.

We wpisie pod datą 18 listopada 1939 r. niemieccy policjanci żalą się, że pomimo wezwań, sposób 40 działających w Tychach polskich stowarzyszeń tylko cztery dobrowolnie wskazały posiadany majątek. Reszta musiała być do tego zmuszana. Przejęto też znikomą część sztandarów, bo zostały one ukryte. „Szupocy” pocieszali się jednak, że „pewnych ułatwień w naszej pracy upatrywać można jedynie w tym, że od tutejszych sprzyjających niemczyźnie ludzi dowiadujemy się czegoś na temat nazwisk członków i zarządu tych stowarzyszeń”.

10 listopada 1939 r.

„Dziś na posterunku pojawił się zamieszkały w Czułowie portier Valetin Kaganitz donosząc, że robotnik Kroczek, również zamieszały w Czułowie, w negatywny sposób wyrażał się o mającym miejsce w niedzielę w Pszczynie wiecu wolności. Kroczek został ze względów bezpieczeństwa tymczasowo aresztowany i osadzony w policyjnym areszcie. W swoich wywodach Kroczek użył słów: »Jeśli w Pszczynie do czegoś dojdzie, to on będzie z bronią w reku walczył przeciwko Niemcom«. Ponadto Kroczek miał z innymi osobami słuchać audycji zagranicznych rozgłośni. Po zakończeniu postępowania Kroczek przekazany zostanie w ręce gestapo. (…)

Ustalono także, iż z okazji przypadającego niedługo byłego polskiego święta narodowego pewne osoby zmawiają się w celu przedsięwzięcia w tych dniach czegoś przeciwko miejscowym Niemcom. Z tego powodu do miasta oraz w jego okolice wysłano wzmocnione patrole piesze i motorowe. Do jakichkolwiek zgromadzeń jednak nie doszło. Również i 11 listopada w dniu Święta Niepodległości dawnej Polski, nie odnotowano jakichkolwiek wystąpień”.

12 grudnia 1939 r.

„Dziś kierowca Borys doniósł, że zamieszkały w Tychach kolejarz Franz Duda za pomocą swojego radioodbiornika ustawicznie słucha angielskiej radiostacji. Ponadto Duda miał się wyrazić, że Polska będzie nadal istnieć, tak jak istniała wcześniej. (…)”

21 grudnia 1939 r.

„(…) Około 20.30 na posterunku policji pojawił się elektryk Richard Boczek, zamieszkały w Tychach przy Adolf-Hitler-Strasse 33 [dzisiejsze ulice: Damrota i Kościuszki – przyp. red.], donosząc, że robotnik Duda, zamieszkały w Tychach na kolonii, słucha angielskiej rozgłośni radiowej.

Ponadto Duda miał powiedzieć: »Führer nie żyje, Polska w krótkim czasie ponownie powstanie!«

Inne wydarzenia nie miały dziś miejsca”.

 20 stycznia 1940 r.

Na posterunku pojawiła się niezamężna Johanna Hubiziel (…), zamieszkała w Tychach (…), informując o następującej sprawie. (…) Zawiadamiająca widziała, jak na Adolf-Hitler-Strasse w pobliżu rynku miejscowy polski aptekarz Monsior rozmawiał z Polakiem Stephanem Wieczorkiem (synem wcześniejszego polskiego burmistrza Tychów) oraz chemikiem z Bierunia, niejakim Kotzurem, również Polakiem. Ponadto Hubiziel podała, że przed kilkoma dniami widzieć miała, jak owi trzej Polacy spotkali się na Glince i rozmawiali ze sobą przez dłuższy czas. Podejrzani Polacy poddani zostaną szczególnie wnikliwej obserwacji.”

 Tak na co dzień sączyło się zło w czasach wojny w małych Tychach na posterunku niemieckiej policji.

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj