Dzisiaj dzień urodzin kościoła św. Jana Chrzciciela w Tychach

0
Kościół św. Jana Chrzciciela w Tychach; fot. ZB
Reklama

Dzisiaj dzień urodzin kościoła św. Jana Chrzciciela w Tychach. Dokładnie dzisiaj (21.12) mija 59 lat od chwili gdy ks. biskup Herbert Bednorz, wbrew woli komunistycznych władz rządzących wówczas Polską, poświęcił kościół św. Jana Chrzciciela w Tychach. W odwecie za odprawianie tu mszy świętych księża karani byli przez komunistów.

21 grudnia 1958 roku ks. biskup Herbert Bednorz poświęcił kościół św. Jana Chrzciciela. Historia wznoszenia tej świątyni to gotowy scenariusz filmowy pełen dramatycznych zwrotów akcji. Bo też nie był to zwykły plac budowy, ale front walki, na którym mieszkańcy miasta rzucili wyzwanie władzy komunistycznej i odnieśli zwycięstwo.

W PRL-u, czyli Polsce rządzonej przez komunistów, Nowe Tychy budowane były jako twierdza ateizmu. Przed II wojną światową Tychy były bowiem małym, prowincjonalnym miasteczkiem. Po wojnie zapadła decyzja o rozbudowie tej miejscowości do wielotysięcznego miasta. Miały być tu nowoczesne osiedla mieszkaniowe, szkoły, przedszkola, sklepy ale obowiązywał bezwzględny zakaz budowy kościołów.

Komunizm to system, który otwarcie wypowiedział wojnę Panu Bogu. Dlatego Nowe Tychy, socjalistyczne miasto budowane w szczerym polu, miało tworzyć nową społeczność – wolną od religii. Tymczasem na Górny Śląsk gremialnie przybywali ludzie z całej Polski szukać pracy i mieszkania. W Tychach Ślązacy stali się mniejszością we własnym mieście. Nowych i starych tyszan różniło wiele, ale łączyła wiara w Boga wyniesiona z domu rodzinnego, dlatego problem budowy kościoła coraz bardziej narastał. Tyscy wierni mogli póki co gromadzić się w starym kościele św. Marii Magdaleny. Świątynia ta była już jednak za mała na potrzeby szybko rozrastającego się miasta.

Reklama

Rok 1956 przyjmuje się jako kres stalinizmu. Nastała polityczna odwilż. Czym prędzej skorzystali z tego tyszanie, zwracając się z wnioskiem o budowę nowego kościoła. Zamieszanie na szczytach władzy było jeszcze dość duże. Pewnie tym należy tłumaczyć fakt, że pismem z 18 stycznia 1957 roku Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach wyraziło zgodę na budowę kościoła w Nowych Tychach. Miał on powstać na Zawiści – 2,5 km od kościoła św. Marii Magdaleny. Takie były wstępne zamierzenia. Przed ich realizacją tyszanie postanowili wybudować w Żwakowie tymczasowy barak, pełniący doraźnie rolę świątyni. Lokalne władze zdezorientowane wydarzeniami w kraju i pozwoleniem wydanym przez WRN biernie tolerowały te zamiary.

Na miejsce budowy baraku wybrano prywatny teren położony około 500 metrów od toru kolejowego i około 300 metrów od alei Bielskiej (wówczas było to prawdziwe pustkowie). Wskazanie lokalizacyjne miało od samego początku znaczenie drugorzędne, liczyła się tak naprawdę sama zgoda, umożliwiająca wiernym rozpoczęcie legalnych działań. Do pracy zabrano się z wielkim pośpiechem, przeczuwając, że nowa władza może zmienić zdanie. Zawiązano Komitet Budowy Kościoła, parafianie pisemnie zobowiązali się do uiszczania miesięcznych datków na rzecz budowy, rozpisano konkurs na projekt. Budowniczym został ks. Jan Kapołka, wikariusz w parafii św. Marii Magdaleny.

Ksiądz Kapołka od początku dążył do postawienia nie baraku, ale murowanego kościoła zaprojektowanego przez inż. arch. Zbigniewa Webera, według obliczeń konstrukcyjnych inż. Tadeusza Szczęsnego. O pośpiechu z jakim realizowano tę inwestycję może świadczyć fakt, że budowę rozpoczęto na podstawie jedynie ustnej zgody właścicieli gruntów (kościół stanął na styku posiadłości Karola Krzyżowskiego, Wiktorii Madaj i Jana Balury), formalności prawne związane z nabyciem parcel miały być załatwione później.

Władza komunistyczna po wstrząsie 1956 roku zaczęła powoli krzepnąć. Liczył się więc każdy dzień. Nie czekano nawet aż dojrzeją uprawy na gruntach przeznaczonych pod budowę kościoła. Rolnicy spiesznie zbierali je w czerwcu i lipcu, by w sierpniu 1957 r. mogły rozpocząć się wykopy pod fundamenty. Miesiąc później – 21 września ks. bp. Herbert Bednorz poświęcił kamień węgielny. Zaangażowanie w budowę i pomysłowość, by obejść ideologiczne zakazy – były ogromne. Otóż sami pracownicy Zjednoczenia Budownictwa Miejskiego – firmy budującej wówczas miasto – podjęli prywatne zobowiązania, że będą wznosić kościół poza godzinami pracy i poza planem prac przyjętym przez to przedsiębiorstwo. Na tej podstawie ks. Kapołka podpisał wyjątkową, jak na socjalistyczne czasy umowę, w której państwowa firma – Zjednoczenie Budownictwa Miejskiego – zobowiązuje się do budowy kościoła pod warunkiem, że komitet budowy skieruje do pracy również swoich robotników i dostarczy deficytowe materiały budowlane.

W 1958 roku komuniści z postalinowskiego rozdania na tyle już okrzepli, że cofnęli pozwolenie na budowę kościoła w Nowych Tychach. Uczynili to w najgorszym z momentów – podczas betonowania stropu świątyni. Na prośbę ks. Kapołki ZBM wypożyczył na krótko maszyny budowlane, umożliwiające kontynuowanie tych specjalistycznych prac – ale właśnie zgoda na wypożyczenie udzielona przez komunistycznych decydentów zaczęła budzić duży niepokój budowniczych. Do kurii dochodziły słuchy, że gdy tylko budynek doprowadzony zostanie do jako takiego stanu używalności – przejęty zostanie przez władze miejskie, które miały uczynić z niego kawiarnię, kino, muzeum, lub w najgorszym razie magazyn. Postanowiono przeciwdziałać tym planom. Zagrożenie było na tyle realne, że ks. bp Herbert Bednorz postanowił odpowiedzieć na nie jak najszybszym poświęceniem kościoła św. Jana Chrzciciela. Wykorzystano fakt, że stalinizm minął i teraz konsekrowanego miejsca komuniści nie odważyliby się już sprofanować.

Groźba przejęcia kościoła wyzwoliła w parafianach niewiarygodne wręcz zaangażowanie. Prace nabrały niespotykanego tempa. Do taczek zaprzęgli się mężczyźni i kobiety. Pracowano bez wytchnienia. Nawet w niedziele.

Ksiądz Kapołka nie schodził z placu budowy. Dwoił się i troił. W dzień pracował jak zwykły robotnik, nocami zostawał na placu budowy, pilnując, by jacyś „nieznani sprawcy” nie zniweczyli osiągniętych za dnia efektów. W końcu doprowadzono budowę do stanu, który można było nazwać stanem surowym. Budynek nie miał frontowych futryn na drzwi, okien, posadzki, dach przeciekał, nie odwodniono terenu, na placu kościelnym i w podziemiach zalegał gruz, ze ścian wystawały kotwy. Władze komunistyczne, na bieżąco monitorujące sytuację, słusznie sądzić więc mogły, że mają czas na następny ruch, a tu nagle ks. Jan Kapołka w specjalnej ulotce zaprosił parafian: „dnia 21.12.1958 r., o godzinie 15.30 na poświęcenie Domu Bożego pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela”. Dokładnie w wyznaczonym czasie, przy licznym udziale wiernych, ksiądz biskup Herbert Bednorz, omijając składowiska gruzu i kałuże wody, wszedł do surowego budynku i konsekrował go. Od tego czasu mury te stały się świętym miejscem – kościołem.

Komuniści się wściekli. Zaskoczenie było kompletne. Odpowiedzieli represjami. Nie uznali nowej parafii liczącej wówczas ok. 50 tys. wiernych. Nie uznali nowego proboszcza – ks. Jana Kapołki. Ogłosili zakaz odprawiania w nowym kościele mszy świętych i nabożeństw. Oczywiście nikt tego nie przestrzegał, dlatego w odwecie za odmawiane tu modlitwy wymierzano księżom (m.in. ks. Kapołce) drakońskie grzywny. Na próżno. Kapłanom utrudniano więc życie jak tylko było można. Kościół długo nie miał plebani, kapłani mieszkali w prywatnych kwaterach.

Brak czujności ze śledzeniem postępów w budowie komuniści starali się teraz zrekompensować mnożeniem trudności formalnych przy odbiorze inwestycji przez nadzór budowlany. Jednak i tu polegli. Jak dyplomatycznie wspomina kronika parafialna „po dłuższych, skomplikowanych zabiegach nadzór budowlany przeprowadził 12 marca 1959 roku formalny odbiór budynku kościoła, a dnia 14 października 1959 roku kościół zatwierdzono do użytku”.

Represje jednak nie ustały, przeniosły się tylko na inną płaszczyznę. Na przykład gdy w 1960 roku ks. biskup Herbert Bednorz, w czasie wizytacji parafii, odwiedził także szpital miejski przy ul. Cichej, władze partyjne w odwecie zamknęły szpitalną kapliczkę, co uniemożliwiło odprawianie tam dla chorych mszy świętych. Mało tego, w ramach represji wprowadzono inną sankcję – teraz jeśli chory chciał przyjąć komunię świętą, musiał o to za każdym razem prosić, a prośba taka musiała być obowiązkowo wyrażona w obecności lekarza.

Od dnia poświęcenia kościoła musiało upłynąć jeszcze 18 lat zanim komuniści uznali w końcu, że przegrali tę walkę. Na oficjalne funkcjonowanie parafii św. Jana Chrzciciela w Tychach zgodzili się bowiem dopiero w 1976 r.

Od tamtego czasu kościół nieco zmienił swój wygląd. W symbolicznym dla historii Polski 1981 roku, podczas krótkotrwałego okresu wolności wywalczonego przez „Solidarność”, została wybudowana dzwonnica w kształcie krzyża. W latach 1982 – 1983 kościół został rozbudowany według projektu dr inż. Zbigniewa Webera. Wzorem lat 50. przy rozbudowie pracowali parafianie. Z ich pieniędzy sfinansowano to przedsięwzięcie. W Polsce trwał wtedy już stan wojenny wprowadzony przez komunistów 13 grudnia 1981 r. [fragment publikacji NE nr 27 z 2016 r.].

Dzisiaj parafia św. Jana Chrzciciela liczy ok. 16 tys. wiernych. Podczas obchodów 40-lecia kościoła w nowym ołtarzu złożono relikwie bł. Tymoteusza Giaccardo. W ciągu owych 59 lat proboszczami parafii byli ks. Jan Kapołka, ks. Józef Oleś, ks. Adam Cisek, ks. Henryk Oczadły, ks. Engelbert Ramola; od 2005 r. proboszczem jest ks. Piotr Szołtysik.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj