Gdy zapada zmrok, lepiej w Tychach być zdrowym, bo helikopter LPR nie ma gdzie wylądować

0
Tychy, interwencja strażaków przy ul. Tetmajera; fot. 112Tychy.pl
Reklama

Wczoraj (7 marca) po zapadnięciu zmroku pomocy potrzebowała 3-letnia dziewczynka, która zakrztusiła się klockiem. Wezwano helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale okazało się, że tak duże miasto jak Tychy nie ma lądowiska całodobowego, dlatego w nocy helikopter nie mógł tu wylądować. Ekipę ratunkową LPR przywieźli do dziewczynki katowiccy strażacy. Gnali na sygnale swoim samochodem z Katowic do Tychów.

Brygadier Szczepan Komorowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Tychach, poinformował nas, że 7 marca o godz. 19.24 odebrano wezwanie o pomoc. W jednym z mieszkań przy ul. Tetmajera w Tychach zakrztusiła się klockiem 3-letnia dziewczynka. Po 4 minutach strażacy byli przy dziecku. Próbowali pomóc.

Dziewczynka, jak słyszymy od bryg. Komorowskiego, była przytomna, ale gdy oddychała wyraźnie słychać był świst. W przełyku niczego nie dostrzeżono – klocek był głębiej. Potrzeba była pomoc lekarska, ale nie było wolnej karetki pogotowia. Wezwano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Tu jednak pojawił się poważny problem.

– Wezwani zostaliśmy do 3-letniej dziewczynki z Tychów, gdy zapadł już zmrok – mówi Justyna Sochacka, rzecznik prasowa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. – Helikopter nie poleciał, bo Tychy nie mają miejsca przystosowanego do lądowań przez całą dobę, również w nocy. Są to tzw. miejsca gminne. Najbliższe Tychom znajduje się w Bieruniu.

Rzecznik LPR wyjaśnia, że z tego względu zdecydowano się na inne rozwiązanie – po ekipę śmigłowca ratunkowego, czyli lekarza, ratownika i pilota, na lotnisko w Katowicach Muchowcu (gdzie znajduje się baza LPR)  przyjechali swoim samochodem strażacy. Gdy lekarz LPR dotarł do Tychów zadecydował, by odwieźć dziewczynkę do szpitala w Katowicach Ligocie. Tam, jak słyszymy, udało się usunąć z przełyku feralny klocek.

Reklama

Brygadier Komorowski uzupełnił te informacje, przekazując nam, że ekipę LPR przywieźli strażacy z jednostki stacjonującej w Katowicach Szopienicach. Gnali na sygnale służbowym busem marki Renault Master. Do Tychów na ul. Tetmajera dotarli o godz. 20.00.

Wtedy lekarz podjął decyzję o przewiezieniu dziecka do szpitala w Katowicach Ligocie, dlatego o godz. 20.10 ojciec dziewczynki wyruszył z córeczką, której towarzyszył lekarz LPR, swoim prywatnym samochodem z Tychów do ligockiego szpitala. Natomiast strażackim busem, jadąc już bez włączonego sygnału, do Katowic wrócili ratownik LPR i pilot.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach, któremu podlega tyska stacja. Iwona Wronka, rzecznik WPR, poinformowała nas, że stacja pogotowia ratunkowego w Tychach dysponuje czterema karetkami. Akurat w czasie gdy przyszło wezwanie do dziewczynki z ul. Tetmajera, wszystkie karetki pogotowia z zespołami ratowników były rozdysponowane do innych pacjentów wzywających pomocy.

W takich okolicznościach, jak słyszymy, zgodnie z obowiązującymi procedurami, zawiadomiona została straż pożarna, by poprzez swoich ratowników udzieliła pomocy do czasu pojawienia się lekarza, a dyspozytor WPR w Katowicach, wezwał jednocześnie Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. I wtedy okazało się, że w całych Tychach nie ma tzw. miejsca gminnego, czyli obszaru wyznaczonego do nocnych lądowań helikopterów medycznych.

Na stronie LPR Katowice znajduje się wykaz całodobowych lądowisk, które mogą być wykorzystywane przez śmigłowce medyczne. Lądowiska takie powinny spełniać te same wymagania, które zawarte są w załączniku do Rozporządzenia Ministra Zdrowia z 27 czerwca 2019 r. w sprawie szpitalnego oddziału ratunkowego. W interesie mieszkańców każdej miejscowości jest wyznaczenie przynajmniej jednego miejsca, na którym nocą będzie mógł wylądować helikopter medyczny.

Całodobowe lądowiska mają np. Łaziska Górne, Wyry, Suszec, gmina Pszczyna, Goczałkowice-Zdrój, Wola, Bojszowy, Lędziny, Imielin, Mikołów. W Bieruniu są dwa takie miejsca, również dwa lądowiska ma Orzesze (Zawada i Gardawice), a Tychy nie mają żadnego.

Zapytaliśmy 8 marca w Urzędzie Miasta Tychy, dlaczego w Tychach nie ma do tej pory tzw. miejsca gminnego, czyli lądowiska dla helikopterów LPR czynnego całą dobę; kto odpowiada za brak takiego miejsca i czy będzie w Tychach lądowisko całodobowe, a jeśli tak, to kiedy.

Ewa Grudniok, rzecznik prasowa UM Tychy, przekazała nam odpowiedź naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego UM Tychy: „W Tychach od lat funkcjonowało lądowisko dla LPR na placu pod „Żyrafą”. Okazuje się, że to miejsce nie przeszło jednak ostatniej certyfikacji LPR, o czym gmina nie została poinformowana. Jesteśmy na etapie szukania nowego miejsca do lądowania na terenie Tychów”.

Czy to znaczy, że w najbliższym czasie po zapadnięciu zmroku tyszanie całkowicie pozbawieni będą pomocy Lotniczego Pogotowia Lotniczego? Niekoniecznie. Piloci LPR mogą bowiem latać i lądować w nocy w goglach noktowizyjnych. Justyna Sochacka z LPR wyjaśniła nam, że 7 marca dyżur pełniła ekipa ratunkowa, której pilot nie miał uprawnień do posługiwania się noktowizorem.

– Trwają szkolenia, aby wszyscy nasi piloci nabyli takie uprawnienia – mówi Justyna Sochacka.

(pp)

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj