GKS Tychy przegrał w Zabrzu

0
W Zabrzu tyszanie nie zachwycili i nie zdobyli nawet punktu (fot. Michał Pawlak)
Reklama

Nie udał się piłkarzom GKS-u Tychy wyjazd do Zabrza i pierwszy mecz rundy wiosennej w pierwszej lidze. Podopieczni Jurija Szatałowa dopiero w ostatnim kwadransie śmielej ruszyli na bramkę zabrzan, ale od 42. minuty po pięknym strzale Łukasza Wolsztyńskiego przegrywali 0:1 i taki wynik Górnik dowiózł do końcowego gwizdka.

Za rozpracowanie gry pierwszego wiosennego rywala odpowiedzialni byli Dietmar Brehmer i Tomasz Wolak, czyli asystenci Jurija Szatałowa. – Od dłuższego czasu, praktycznie od stycznia pracujemy nad grą Górnika – mówił przed meczem Brehmer. Wolak dodawał, że „chyba w obserwacjach nic im nie umknęło.

Nikt z trenerów GKS-u nie mógł jednak przewidzieć bramki Łukasza Wolsztyńskiego. Pomocnik Górnika w 42. minucie przebiegł kilka metrów i zdecydował się na strzał zza pola karnego. Piłka była uderzona na tyle mocno i precyzyjnie, że mimo interwencji wyciągniętego jak struna w bramce tyszan Pawła Florka, wpadła w okienko.

Wcześniej przewagę mieli gospodarze, ale bramkarz GKS-u wyłapywał lub piąstkował wrzutki zabrzan. Tyszanie nie mieli jednak argumentów w ofensywie. Za dwóch harował Łukasz Grzeszczyk, który był chyba w każdym rejonie boiska. Starał się tak mocno, że zarobił żółtą kartkę.

Reklama

Kapitan GKS-u Tychy był motorem napędowym najlepszej sytuacji bramkowej dla swojej drużyny. W 40. minucie wypuścił prostopadłą piłką Marcina Radzewicza, a ten pomknął do końcowej linii i zagrał wzdłuż bramki. Jakub Świerczok był blisko sięgnięcia piłki, ale ta ostatecznie go minęła. Chwilę później Wolsztyński strzelił gola dla Górnika.

W drugiej połowie znów lepiej prezentowali się zabrzanie. Najgroźniej było po faulu Macieja Mańki i strzale Rafała Kosznika. Zasłonięty Florek piłkę odbił instynktownie. Sytuacji sam na sam nie wykorzystał też Igor Angulo.

Na nieco ponad kwadrans przed końcem meczu Szatałow ściągnął Eugena Zasavitchiego i Mateusza Bukowca zastępując ich Radosławem Pruchnikiem i Erikiem Tornrosem. Roszada miała na celu wzmocnienie siły ofensywnej tyszan. Pierwszy strzał Szweda poleciał jednak wysoko w trybuny.

W końcówce tyszanie kilkukrotnie próbowali wrzucić długą piłkę w pole karne Górnika. Zarówno Grzeszczyk, jak i Świerczok nie potrafili jednak pokonać Tomasza Loski, choć ostatnie minuty meczu tyszanie grali z przewagą jednego zawodnika po drugiej żółtej kartce dla Szymona Matuszka.

Górnik Zabrze – GKS Tychy 1:0 (1:0)

1:0 – Wolsztyński (42.)

Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom).

Górnik Zabrze: 1. Loska – 26. Danch Ż, 2. Kopacz, 15. Suárez, 4. Kosznik – 25. Wolsztyński (70, 18. Plizga), 22. Matuszek Ż Ż – CZ (90.), 6. Jančo (76, 28. Ambrosiewicz), 17. Angulo, 21. Arčon Ż – 11. Ledecký (82, 3. Wolniewicz). Trener Marcin Brosz.

GKS Tychy: 12. Florek – 13. Grzybek, 9. Boczek, 27. Tanżyna, 5. Mańka – 28. Mączyński Ż (46, 18. Błanik Ż), 24. Zasavițchi (72, 6. Pruchnik), 4. Bukowiec (72, 11. Törnros), 8. Grzeszczyk, 21. Radzewicz – 10. Świerczok. Trener Jurij Szatałow.

Widzów: 17 777.

PO MECZU POD SZATNIĄ

Jurij Szatałow (trener GKS-u Tychy): Z mojego punktu widzenia w pierwszej połowie było więcej szachowania. Mecz był żywy, ale otworzył się w drugiej połowie, było więcej biegania i bałaganu. Uważam, że mecz był na remis. Strzał życia, wpadła piękna bramka. Przykro nam, ale przegraliśmy 0:1 i jesteśmy bez punktów.

WIĘCEJ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA NOWE INFO  (w sprzedaży od wtorku 7 marca)

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj