Jadł obiad z papieżem, teraz pomaga misjonarzom w Peru

0
Łukasz Bankiel; fot. z arch. Ł. Bankiela/www.swm.pl/blog/misje/
Reklama

Jadł obiad z papieżem, teraz pomaga misjonarzom w Peru. Łukasz Bankiel z Piasku koło Pszczyny, młody człowiek, który w czasie ubiegłorocznych Światowych Dni Młodzieży jadł obiad z papieżem Franciszkiem, obecnie jest w Peru. Pracuje w Domu Don Bosco (dla chłopców ulicy) w Limie w ramach Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego. Na misjach spędzi rok.

W zeszłym roku Łukasz Bankiel znalazł się w gronie 13 osób ze wszystkich kontynentów, które zostały zaproszone na obiad z papieżem Franciszkiem. Obiad odbył się 30 lipca w Pałacu Arcybiskupim w Krakowie. Młodzi ludzie zrobili sobie wówczas selfie z papieżem, które obiegło liczne media.

Łukasz Bankiel z Piasku koło Pszczyny w czasie spotkania z papieżem Franciszkiem; fot. z arch. Ł. Bankiela/Ekaterina Szerengowska

Łukasz był wolontariuszem Światowych Dni Młodzieży. Pracował w komitecie organizacyjnym Festiwalu Młodych w Krakowie. Jak nam opowiadał bezpośrednio po tamtych wydarzeniach, podczas obiadu papież został zapytany m.in. o to, jak powinno się ewangelizować osoby, które są wrogo nastawione do Kościoła i nie chcą o nim słyszeć. Co powinniśmy im mówić? – Odpowiedział, że absolutnie nic nie mamy im mówić. Zamiast tego powinniśmy zbliżyć się do tych osób, postarać się je lepiej poznać, poznać ich problemy, spróbować im pomóc, stać się ich przyjaciółmi. Ewangelizacja nie powinna opierać się na słowie, ale na czynie. To czyny powinny świadczyć o tym, kim jesteśmy i wzbudzać w ludziach chęć poznania naszego Boga – przytaczał Ł. Bankiel.

Zdradził nam też wówczas, jakie ma plany. Mówił, że chciałby pojechać na wolontariat lub misje do Afryki bądź Ameryki Południowej. Jak się okazało, swoje plany zrealizował w tym roku. Obecnie jest w Peru.

Reklama

– Idea wyjazdu na misje, wolontariat misyjny bądź jakaś inicjatywa humanitarna istniały w mojej głowie od kilku lat. Jakieś 2 lata temu przyszedłem do Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego, żeby dowiedzieć się, co trzeba zrobić, aby wyjechać na misje. Od tego czasu przyjeżdżałem na spotkania do Krakowa, angażowałem się w prace na rzecz misji w Polsce, także pośrednio dzięki temu zaangażowałem się w prace w Komitecie ŚDM 2016 w Krakowie. Pod koniec zeszłego roku złożyłem podanie o wyjazd i zostało ono rozpatrzone pozytywnie, przydzielono mnie na placówkę w Limie w Domu Don Bosco dla chłopców ulicy, no i już od półtora miesiąca tutaj jestem i pracuję – opowiedział nam Łukasz Bankiel.

Młody człowiek spod Pszczyny przyznaje, że pierwsze siedem tygodni do łatwych nie należało. „Nie mogę powiedzieć, że był to jeden z łatwiejszych okresów w moim życiu, wprost przeciwnie, było bardzo ciężko, w dalszym ciągu jest ciężko i pewnie jeszcze długi czas będzie ciężko” – relacjonuje na blogu Salezjańskiego Wolontariatu misyjnego Ł. Bankiel.

27-latek ma pod opieką cały dom w godzinach popołudniowo-wieczornych. Przebywa w nim ok. 60 chłopców. Są w trudnym czasie dorastania. „Mały problem może urosnąć do problemu ogromnej wagi, a mała sprzeczka do walki na śmierć i życie” – opisuje Ł. Bankiel.

To też w większości młodzi ludzie z rodzin dysfunkcyjnych, rozbitych, w których „nikt nie nauczył ich podstawowych wartości i często przychodząc do Domu Don Bosco, nie potrafią odróżnić dobra od zła, uszanować czyjejś własności albo własności wspólnej, nie rozumieją idei niesienia bezinteresownej pomocy i poświęcania się dla innych”. „Właśnie to jest naszym zadaniem, aby swoim zachowaniem nauczyć ich tych rzeczy, mimo że człowiek pod wpływem zmęczenia i frustracji czasem sam o nich zapomina” – tłumaczy Ł. Bankiel.

Na misji w Limie; fot. z arch. Ł. Bankiela/www.swm.pl/blog/misje/

Zdaniem Łukasza Bankiela w Polsce istnieje chyba trochę taki sielankowy obraz pracy misjonarzy. „Wyobrażamy sobie, że żyją sobie między tubylcami, odprawiają dla nich msze święte i sakramenty, opowiadają o Jezusie i w sumie tyle, fajna praca, tylko daleko od domu i rodziny, no i czasem w trudnych warunkach klimatycznych. Tymczasem obserwując pracę dwóch polskich misjonarzy, z którymi mam do czynienia w Limie (ks. Ryszard – dyrektor Domu Don Bosco i ks. Piotr pracujący w dzielnicy Callao), muszę powiedzieć, że zakres ich obowiązków nie ma końca, podobnie jak ich godziny pracy. Po pierwsze muszą sprawować nadzór nad pracą placówek im powierzonych (domu dla chłopców, oratorium, inicjatyw charytatywnych itd.), muszą kontrolować pracę ludzi zaangażowanych w te dzieła (a niestety nie zawsze można zaufać ludziom, z którymi się współpracuje, więc trzeba stale doglądać wszystkich spraw osobiście), muszą organizować środki finansowe, dbać o dobre kontakty z lokalną społecznością, a także ze swoją wspólnotą, stale angażować miejscowych ludzi w prowadzone przez siebie dzieła, ponieważ bez ich udziału nie miałoby to wszystko sensu, każdego dnia muszą zmagać się z nowymi problemami, które nagle się pojawiają. A ponadto dbać o życie duchowe miejscowych ludzi, odprawiać msze święte, udzielać sakramentów, katechez, przygotowywać uroczystości. Czasami zastanawiam się, jak jeden człowiek może temu wszystkiemu podołać? I odpowiedź jest chyba tylko jedna: to Pan Bóg nad wszystkim czuwa i bez jego pomocy wszystko pewnie od razu by się posypało”.

W ostatnich zdaniach swych zapisków na blogu młody człowiek prosi o modlitwę – za chłopców z Domu Bosco w Limie i za misjonarzy.

Relacje Łukasza Bankiela z Limy (a także innych świeckich misjonarzy) można śledzić na www.swm.pl/blog/misje/

Na misji w Limie; fot. z arch. Ł. Bankiela/www.swm.pl/blog/misje/
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj