Karabin Ur – postrach niemieckich czołgów

0
Arkadiusz Dominiec, właściciel Muzeum Śląskiego Września 1939 r. w Tychach z karabinem przeciwpancernym Ur; fot. J. Jędrysik
Reklama

Pisaliśmy już o odnalezionym prototypie pistoletu vis – unikacie na skalę światową – który znalazł się w Muzeum Śląskiego Września 1939 r. w Tychach. Nie mniejszą sensacją jest kolejny, nowy eksponat w zbiorach tej placówki. To oryginalny karabin przeciwpancerny Ur (wz. 35). Na początku II wojny światowej każdy niemiecki czołg nie miał szans z pociskiem wystrzelonym z tej polskiej broni. Ur z tyskiego muzeum pochodzi z 1939 r. Był na wyposażeniu 73 Pułku Piechoty, który w początkach kampanii wrześniowej walczył w rejonie Wyr i Mikołowa. Najprawdopodobniej karabin został porzucony w trakcie odwrotu pułku, kiedy żołnierze przeprawiali się przez rzekę Gostynkę.

Żołnierze 73 Pułku Piechoty w dniach 1-2 września 1939 r. w rejonie Wyr, Gostyni, Żwakowa i Mikołowa stoczyli największą w trakcie kampanii wrześniowej bitwę na Górnym Śląsku.

Niemcy byli zaskoczeni

Niemcy byli zaskoczeni walecznością Polaków i siłą ich ognia, wspieraną przez pociąg pancerny. Dowodem na poświęcenie polskiego żołnierza była m.in. śmierć dowódcy jednego z batalionów 73 pp – podpułkownika Władysławy Kiełbasy. Osobiście prowadził on swoich podkomendnych do boju, który zakończył się odbiciem Wyr z rąk Wehrmachtu. Niemcy odnotowali pod Wyrami większe straty, ale Polacy musieli się wycofać ze względu na ogólną sytuację na froncie. Groziła ona okrążeniem Grupy Operacyjnej „Śląsk”, powołanej do obrony Górnego Śląska przed hitlerowską agresją. W skład GO „Śląsk” wchodziła 23 Górnośląska Dywizja Piechoty, w strukturach której był z kolei 73 Pułk Piechoty.

 

Reklama

 

– Pułk rozpoczął wycofywanie się spod Wyr z 2 na 3 września, najpierw przez Hutę Paprocką i Świerczyniec. Tam żołnierze musieli sforsować rzekę Gostynkę – mówi Arkadiusz Dominiec, właściciel Muzeum Śląskiego Września 1939 r.

Przeprawa przez Gostynkę

– Zachowały się relacje o naprędce organizowanej przeprawie około 1500 żołnierzy oraz konnych taborów z amunicją i bronią. Pułk został wówczas zaatakowany przez jeden lub dwa samoloty niemieckie. Nasi ostrzeliwali je z broni przeciwlotniczej. Prawdopodobnie to właśnie tam pozostawiony został karabin przeciwpancerny Ur, który obecnie znajduje się w moim muzeum. Taka broń była na wyposażeniu 73 pp i była używana w bitwie pod Wyrami i Mikołowem – dodaje Arkadiusz Dominiec.

Dalsza droga odwrotu 73 Pułku Piechoty wiodła w kierunku na Kraków, przez Chełmek, Libiąż, Alwernię i Krzeszowice. Kolejne większe walki z Niemcami jego żołnierze odbyli w Pacanowie (9.09.1939 r.), pod Osiekiem (11.09), pod Banachami, Biłgorajem i Solą (16.09). Ostatnią bitwę pułk stoczył w dniach 19-20.09 pod Tomaszowem Lubelskim. Potem była już kapitulacja. Za udział w kampanii wrześniowej oficerom i żołnierzom 73 pp przyznano 61 Krzyży Orderu Virtuti Militari oraz 42 Krzyże Walecznych. W trakcie walk wrześniowych polegli wszyscy trzej dowódcy batalionów 73 pp. Oprócz wspomnianego już ppłk. Kiełbasy, zginął także mjr Stanisław Woźniakowski i mjr Władysław Nowożeniuk.

Tajemnicza broń 

Tyle o losach formacji wojskowej z którą związany jest karabin przeciwpancerny Ur z tyskiego muzeum. A sama broń? Była prostą, ale genialną i innowacyjną konstrukcją. Opracowali ją w 1935 r. inżynierowie z Państwowej Fabryki Karabinów w Warszawie pracujący pod kierunkiem Józefa Maroszka.

Produkcja ruszyła w  ścisłej tajemnicy w  1938  r. Chodziło o to, aby wywiad niemiecki pod żadnym pozorem nie dowiedział się, że Polska dysponuje bronią, która jest w stanie bardzo skutecznie unieszkodliwiać ich ówczesne pojazdy pancerne.

Nawet potoczna nazwa karabinu związana jest z tą tajemnicą. Skrót Ur wziął się od nazwy państwa Urugwaj, do którego rzekomo produkowana broń miała być eksportowana. Wówczas nie budziło to podejrzeń, bo w Ameryce Południowej było wiele konfliktów zbrojnych. Poszczególne elementy karabinu były produkowane w różnych fabrykach, a na skrzyniach, w których były pakowane wedle różnych źródeł widniał napis: „sprzęt optyczny” lub „sprzęt mierniczy”. Skrzynie te składowano w magazynach wojskowych, a ich otwarcie mogło nastąpić tylko na rozkaz ministra spraw wojskowych. Dopiero w lipcu 1939 r. zapoznawano wybranych oficerów i żołnierzy z obsługą karabinu.

– Niektórzy twierdzą, że produkcja Ura była tak mocno zakamuflowana, że w efekcie we wrześniu 1939 r. żołnierze nie potrafili się nim posługiwać. To nie jest prawda, bo konstrukcja tej broni była bardzo prosta i działała na takiej samej zasadzie jak karabin mauser. Z tym, że z Ura, wspartego na dwójnogu, strzelało się w pozycji leżącej – mówi Arkadiusz Dominiec.

Na czym polegała wyjątkowość polskiego karabinu przeciwpancernego wz. 35?

– Po pierwsze amunicja. Kaliber był nieduży (7,92 mm), ale dłuższa łuska zawierała więcej prochu progresywnego o lepszych właściwościach spalania. Sam pocisk był z rdzeniem stalowym. Choć nie przebijał on pancerza czołgu, to jego siła kinetyczna była tak duża że powodowała „wybicie” korka o średnicy ok. 2 cm, który wpadał do środka pojazdu zabijając załogę. Po strzale z Ura śmiercionośny efekt dawały też odrywające się fragmenty pancerza wewnątrz czołgu. Rozgrzane do czerwoności odłamki metalu raniły śmiertelnie – wyjaśnia Arkadiusz Dominiec.

– Po drugie lufa – kontynuuje właściciel Muzeum Śląskiego. – Była długa (1200 mm) i wykonana z dobrej jakości stali. Dzięki temu wystrzeliwany pocisk miał prędkość ok. 1250 m/s, a w zderzeniu z pancerzem oddawał ogromną energię kinetyczną. Lufa wytrzymywała 300 strzałów i była wymienna. Co istotne, polscy inżynierowie ograniczyli o 65 proc. siłę odrzutu karabinu poprzez zamontowanie na lufie hamulca wylotowego.

W przeciwieństwie do wcześniejszych tego typu konstrukcji niemieckich, Ur był bronią lekką. Wraz z załadowaną amunicją i dwójnogiem ważył 10,5 kg.

Przebijał blachy niemieckich czołgów 

– Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. Niemcy byli zaskoczeni polskim karabinem przeciwpancernym, choć w użyciu mogło ich być jedynie ok. 3500 sztuk (tyle dostarczono polskim oddziałom). W 1939 r. Ur był w stanie unieszkodliwić każdy niemiecki czołg – panzerkampfwagen I, II, III i IV czy panzer 38 (t). Z 100 m przebijał pancerz grubości 33 mm, a z 300 m pancerz 15 mm – mówi Arkadiusz Dominiec. Dopiero na początku lat 40. Wehrmacht został wyposażony w czołgi o grubszych pancerzach.

Po kapitulacji polskich wojsk Niemcy przejęli karabiny Ur wraz z amunicją. Używali ich m.in. spadochroniarze uczestniczący w ataku na Belgię w maju 1940 r., a także żołnierze Africa Korps – Zachowały się nawet zdjęcia Niemców z tą bronią pod Stalingradem – mówi A. Dominiec. Hitlerowcy sprzedali część polskich karabinów przeciwpancernych Włochom, a także Finom, którzy używali niewielką ilość Urów w wojnie ze Związkiem Radzieckim.

Do dziś zachowało się niewiele oryginalnych egzemplarzy. Jeden z nich jest w Tychach.

Podczas pisania artykułu korzystałem z wiedzy Arkadiusza Domińca z Muzeum Śląskiego Września 1939 r. w Tychach oraz z poniższych źródeł:

  • Andrzej Konstankiewicz, „Broń strzelecka Wojska Polskiego 1918-39”, Wydawnictwo MON, Warszawa, 1986
  • Tomasz Nowakowski, „ Karabin przeciwpancerny wz. 35 Urugwaj”, w: „Nowa Technika Wojskowa” nr 6/1995
  • Łukasz Męczykowski, „Krótka historia długiego karabinu. Karabin przeciwpancerny wz. 35 – przyczynek do tematu”, w: portal www.histmag.org (dostęp z 9.12.2018 r.)
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj