Kobiety na naszych łamach – Mirosława Gruszczyk

0
Mirosława Gruszczyk, fot. Dominik Gajda
Reklama

Ukończyła prawo, ale wybrała pracę w gospodarstwie rolnym. Hoduje owce, uprawia ziemię, jeździ traktorem, a poza tym zrobiła kiedyś… licencję pilota szybowcowego. To Mirosława Gruszczyk z Rudołtowic koło Pszczyny.

Cała Polska usłyszała o pani Mirce, gdy w stolicy została uhonorowana prestiżową Nagrodą im. Jana Rodowicza „Anody” za wyjątkowy czyn – przygarnęła dwie obce, okaleczone w wypadku kobiety, siostry z Ukrainy (Tamarę i Maszę), i opiekowała się nimi jak najbliższą rodziną przez prawie pół roku. To, co zrobiła, uważa za coś normalnego i dziwi się, że przyznawane są za to nagrody.

[…]

– Często są takie sytuacje, że ktoś bierze panią za kogoś innego? Bo też na przykład strój roboczy, do owiec, nieco się różni od garsonki pani prawnik.

– No nieco się różni. Garsonkę mam jedną, z obrony pracy magisterskiej [śmiech]. Zawsze powtarzam: nie osądzaj ludzi po wyglądzie, nie mów o drugim niczego, zanim go nie poznasz. Pamięta pani taką sytuację, gdy bezdomnego gdzieś zamknęli w szpitalu, bo śmierdział? Wtedy z Łukaszem, weterynarzem, zastanawialiśmy się: „Boże, a gdyby nas zawieziono nagle do szpitala prosto z roboty. Mnie, gdy gnój skończyłam wyrzucać, a jego, gdy go krowy „zeszmaciły” w oborze. A nie daj Boże, gdyby wypił jeszcze pół piwa. A nie daj Boże, gdyby był jeszcze chudy […]. Nasz wywiad z panią Mirką przeczytacie: TUTAJ.

Reklama

(r)

Zobacz także:

Mirosława Gruszczyk w najnowszym filmie Muzeum Powstania Warszawskiego

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj