Felieton kulinarny. Lody ze złotem, kawa kopi luwak, czyli co jedzą i piją bogacze

0
Kawa kopi luwak powstaje z ziaren kawy przetrawionych i wydalonych przez łaskuna palmowego; fot. Praveenp/Wikipedia, pl.freepik.com
Reklama

W hotelu w Polanicy piję małe espresso z kawy kopi luwak (120 złotych polskich za filiżankę) i zastanawiam się, co jedzą bogacze. Porzucam Polanicę, bo tu nie mieszkają bogacze i ląduję w Nowym Jorku.

Trafiam szczęśliwie do knajpy „Serendipity 3” i zamawiam hot-doga za 80 dolców. Ten hot-dog wart jest przynajmniej swojej ceny, ale knajpa słynie z lodów „Golden Opulance Sundae” w cenie 1000 dolców za porcję. Należy je zamawiać z wyprzedzeniem. Deser ten zmienił krajobraz drogiej żywności. Wcześniej drogie było to, co rzadkie, co w procesie pozyskiwania wymagało dużej ilości ręcznej pracy, wreszcie to, czego nie można było wyhodować w innych warunkach. A tu nagle dodano do lodów płatki złota. Jako metal szlachetny pozostaje obojętny dla organizmu, obojętny smakowo, ale podnosi koszt wytworzenia. Odtąd każda szanująca się knajpa w Dubaju ma jakiś deser ze złotem, czasami za kilka tysięcy dolców.

Przed tym szaleństwem mniej więcej wiadomo było, co jest drogie. Białe trufle i kawior, wołowina z wagyu z Kobe, tuńczyk błękitnopłetwy, ser z mleka łosia. Albo ziemniaki La Bonnotte.

Z tymi ostatnimi było tak. Rosną na francuskiej, niewielkiej wyspie na Atlantyku. Zbiera się ich rocznie do 100 ton. Mają ciekawy smak, wynikający z bliskości słonych wód oceanicznych. Najlepsze z nich sprzedawano nawet w cenie 10 000 zł za kilo. Rosną na wyspie Noirmoutier. Perfidni Brytole zasadzili ten ziemniak na swojej wyspie Jersey i ceny poleciały na łeb i szyję. Dość, że po jakimś czasie pojawiły się w cenie 4 funty za kilo w Tesco.

W ulotkach reklamujących francuskie ziemniaki La Bonnotte z Noirmoutier podkreśla się to, że są zbierane ręcznie, nie są nawożone ani poddane opryskom. Wtedy przychodzi mi do głowy, że gdyby jakiejś chłopince z Podlasia smażącej schabowego ktoś dorzucił do panierki pasków złota, to w połączeniu z ręcznie zbieranymi, nieopryskiwanymi, nienawożonymi ziemniakami mielibyśmy też danie za tysiąc złotych. A co by było dodając kapuchę zasmażaną?

Jak widać ośmiorniczkom daleko do nich. Nawet homar może się schować. W jego przypadku jest odwrotnie niż z ziemniakami z Noirmoutier. Sto lat temu rybacy traktowali go jako odpad i podrzucali biedocie, jak większość owoców morza. Dziś w restauracjach okupuje miejsca dla najdroższych dań.

Reklama

Tyle przeglądu dań dla bogaczy. Od razu rodzi się następne pytanie? Czy bogacze jedzą drogie potrawy? Czy bogacz to taki gość, który wyda na jakąś mufinkę w Dubaju 3 tys. dolców, by opowiadać o tym znajomym? Jeśli wam się wydaje, że nie, to macie rację. Drogie rzeczy nie są dla bogaczy (choć czasami taka koincydencja następuje). Bogacz (ten 1 proc. ludzkości) kieruje się zupełnie innymi kryteriami. Jakimi? O tym w następnym felietonie. Ujawnię wspólne zakupy czynione z kucharzem gotującym dla człowieka z pierwszej setki najbogatszych ludzi magazynu Forbes.

Dla kogo więc są drogie produkty i dania żywnościowe? Sami sobie odpowiedzcie. Przecież rozsądny człowiek nie zje lodów za 1000 dolców. No, może raz w życiu. Jak moja kawa kopi luwak. Skąd się bierze ten napój? Indonezyjski łaskun, zwany też luwakiem (zwierzę spokrewnione z kotem), wiedział co robi, połykając najlepsze ziarenka kawy przywiezione tam przez Holendrów cztery wieki temu. I ci co wygrzebali te ziarenka (z odchodów tego zwierzęcia), spalili je i zrobili kawę.

No dobrze, tacy ludzie jak ja, kierowani degustowaniem wszystkiego, to jednak mniejszość. Kto zajada się tym kawiorem 500 dolarów za puszkę? To akurat rozumiem, lubię kawior z bieługi i pewnie szybko by mi się nie znudził, a tańsze zamienniki są wyraźnie gorszej jakości. Jednak mnie na niego nie stać.

A desery lub inne dania z zapakowanym do środka złotem? Tego nie da się w żaden sposób uzasadnić. To czysta próżność. No, ale kto bogatemu zabroni? W pewnym środowisku ten deser jest jak bilet wstępu do jeszcze innych droższych rozrywek. I te inne rozrywki to są następne bilety wstępu, przynajmniej tak się nuworyszom wydaje. A prawdziwy bogacz ma to w nosie.

Alamira, bloger Salonu24

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj