Magdalena Grzebałkowska opowiadała o swoich książkach w pszczyńskiej Galerii 13

0
Magdalena Grzebałkowska (z lewej) i Renata Botor-Pławecka w Galerii 13; fot. Jarosław Jędrysik
Reklama

W piątek 11 października w Galerii 13 Pszczyńskiego Centrum Kultury z czytelnikami spotkała się Magdalena Grzebałkowska, reportażystka, autorka książek m.in. o ks. Janie Twardowskim, Zdzisławie Beksińskim, Komedzie. Spotkanie prowadziła Renata Botor-Pławecka, dziennikarka „Nowego Info”.

Książki Magdaleny Grzebałkowskiej o znanych postaciach to reportaże biograficzne. Autorka wyznała, że trzeba przeprowadzić około 100 rozmów na dany temat, aby nabrać pewności, że jest się gotowym, by zasiąść do pisania. Do tego trzeba przejrzeć dostępne archiwa, listy, artykuły. Książkę pisze się trzy lata, dlatego ważny jest wybór postaci – muszą inspirować, zachęcać do poszukiwań. Autor po prostu przez te lata pisania reportażu musi żyć opisywaną osobą.

Poeta ks. Jan Twardowski był dla Magdaleny Grzebałkowskiej trudnym wyzwaniem. Po pół roku zbierania materiałów postanowiła oddać temat. Ważne są relacje świadków, a tutaj autorka natrafiła na mur milczenia.

– Ludzie nie chcieli ze mną rozmawiać o księdzu, bo jestem z „Gazety Wyborczej” – wspominała Magdalena Grzebałkowska. – Nie wiedzieli jak napiszę. Na szczęście później się odblokowało.

Powstała fascynująca książka o księdzu („Ksiądz paradoks”), tym bardziej cenna, że napisana przez osobę, która sama o sobie mówi, że z Kościołem katolickim nie ma wiele wspólnego. Do opisywanych przez siebie postaci podchodzi rzetelnie. Nie ukrywa ich przywar, mających wpływ na życie i otoczenie. W przypadku księdza Twardowskiego niczego takiego nie znalazła. Nie znalazła żadnego skandalu, sensacji. Ale to co znalazła nie mniej przykuwa uwagę, co dowodzi, że dobro – z talentem opisane – też jest fascynujące. Autorka, podążając tropem księdza, dotarła nawet do jego dziennika.

Reklama

– Wyszedł święty człowiek? – skomentowała to Renata Botor-Pławecka.

– Wyszedł człowiek – odpowiedziała Magdalena Grzebałkowska.

Dodajmy, człowiek nie bez słabostek, które jednak tylko ocieplają jego wizerunek. Święcenia kapłańskie ks. Twardowski przyjął dopiero w wieku 33 lat. Miał słabostkę, którą wszyscy widzieli, ale udawali, że nie widzą – chodzi o uparcie noszony tupecik, a że peruka ta zakrywała tylko część głowy, ksiądz cierpliwie farbował ją, dostosowując kolorystycznie do własnych włosów. Zdarzało się więc, że ksiądz Twardowski miał fryzurę kasztanową, innym razem był raczej brunetem, a do Ameryki pojechał jako siwowłosy.

O ile pracując nad książką o księdzu-poecie autorka narzekała na małą ilość materiałów, to w przypadku rodziny malarza-artysty Zdzisława Beksińskiego („Beksińscy portret podwójny”) spotkała ją pod tym względem swoista klęska urodzaju.

– Beksińscy mieli kompulsywną potrzebę mówienia i pisania o sobie – zauważyła M. Grzebałkowska. – Na przykład na zdawkowe pytanie zadane na kartce pocztowej: „Zdzisiu, jak się masz?” Beksiński odpowiadał trzynastostronicowym listem.

Zdzisław Beksiński nie mówił nikomu „dziękuję”, nawet gdy korzystał (a korzystał wiele razy) z czyjejś uprzejmości, pomocy. Nie mówił, bo – jak mu się wydawało – gdyby powiedział to jedno słowo, zobowiązywałoby go ono do odwdzięczenia się, a tego nie chciał. Brzydziły go małe dzieci. Brzydził go dotyk ludzi, dlatego nie przytulał swojego syna Tomka.

Zdzisław Beksiński miał kłopotliwą przypadłość. Cierpiał na rozwolnienia – to de facto przywiązywało go do mieszkania, bo nie chciał załatwiać się w obcych ubikacjach. Z powodu tej przypadłości zrezygnował z zaproszenia do Ameryki – musiałby tę wielogodzinną podróż odbyć samolotem i tam korzystać z ubikacji.

Tomek to też tragiczna postać. Według teorii Magdaleny Grzebałkowskiej, konsultowanej z psychiatrami, Tomek urodził się już z depresją, stąd te jego ciągłe próby samobójcze. W końcu ostatnia przyniosła śmierć. Rodzinę scalała Zofia – żona i wielka miłość Zdzisława Beksińskiego – osoba głębokiej wiary.

Autorka próbowała dotrzeć do zabójcy Zdzisława Beksińskiego, który aktualnie odsiaduje wyrok w więzieniu. Do spotkania nie doszło, bo morderca postawił warunek: porozmawia, ale za 25 tys. zł. Na szczęście akta sprawy zawierają wiele szczegółowych informacji przytoczonych w książce.

Trzecią postacią, o której mówiono w ubiegły piątek w Galerii 13 był słynny polski muzyk jazzowy – Krzysztof Komeda. Książka o jego życiu i tajemniczej śmierci („Komeda osobiste życie jazzu”), to też w znacznej części książka o fenomenie polskiej muzyki jazzowej.

Co łączyło te tak różne osoby? Pasja i upór w jej realizacji, wbrew wszelkim przeciwnościom losu.

Autorka, umiejętnie wypytywana przez Renatę Botor-Pławecką, dzieliła się swoimi refleksjami na temat pracy dziennikarskiej i innych książek np. „1945 wojna i pokój”.

(icz)

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj