Msza św. niedokończona w 78. rocznicę Zbrodni Wołyńskiej

2
Modlitwa przed pomnikiem męczenników wołyńskich w Wartogłowcu; 11.07.2021r.; fot. ZB
Reklama

Wczoraj (11 lipca) w 78. rocznicę krwawej niedzieli, która jest symbolem Zbrodni Wołyńskiej (czyli ludobójstwa dokonanego na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich), w kościele Matki Bożej Pośredniczki Wszelkich Łask w Tychach Urbanowicach odprawiona została o godz. 18.00 msza święta niedokończona. Później uczczono ofiary zbrodni przed pomnikiem męczenników wołyńskich na cmentarzu komunalnym w Wartogłowcu. Organizatorem uroczystości był Klub Gazety Polskiej w Tychach.

Czym jest msza święta niedokończona? Wyjaśnił to odprawiający w Urbanowicach taką mszę ks. Stanisław Sinka. 11 lipca 1943 r. była niedziela. W tym dniu Polacy mieszkający na Kresach Południowo-Wschodnich II RP jak zwykle udali się do swoich katolickich kościołów na msze święte. Postanowili wykorzystać to nacjonaliści ukraińscy, by dokonać czystek etnicznych. Zabijanie Polaków na Wołyniu trwało już od 1939 r., ale apogeum tego zorganizowanego mordu przypadło właśnie na niedzielę 11 lipca 1943 r., nazwaną później krwawą niedzielą. Wówczas oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii zaatakowały około stu miejscowości. Otaczano kościoły, by nikt nie mógł uciec. Później do świątyń, podczas mszy świętych, wchodzili ukraińscy bandyci, mordowali księży i wiernych zgromadzonych w kościołach. Znęcano się nad niewinnymi ofiarami, którzy ginęli tylko dlatego, że byli Polakami.

Ksiądz Stanisław Sinka odprawia mszę świętą niedokończoną; Urbanowice, 11.07.2021 r.; fot. ZB

Mordowano bez litości kobiety, starców i dzieci. W sposób szczególny pastwiono się nad księżmi. Na przykład nad ks. Wrodarczykiem. Jak wspominał w ubiegłą niedzielę ks. Sinka, księdza Wrodarczyka najpierw okrutnie raniono w kościele, później wywleczono na zewnątrz świątyni, tam oprawcy zaczęli ciąć go piłą, w końcu ich dowódca obciął mu głowę, ciało poćwiartowano i wrzucono do gnojownika. Takich przypadków było dużo. Zamordowano ok. 260 księży. Mordów dokonywano nie ze względów religijnych, ale narodowościowych. Mąż Ukrainiec zabijał swoją żonę Polkę, żona Ukrainka – swojego męża Polaka. Rodzice zabijali swoje dzieci pochodzące z takich małżeństw. Taka skala zbrodni nie miała miejsca nigdy wcześniej.

– To tajemnica nieprawości – mówił ks. Sinka. – Czy diabeł się wcielił w tych ludzi?

Ks. Sinka podał, że nacjonaliści ukraińscy zniszczyli 4,5 tys. miejscowości, prawie 2,5 tys. wsi i osad przestało istnieć. Oficjalnych pochówków doczekało się jedynie 3 proc. ofiar. Na olbrzymich obszarach gdzie dokonano ludobójstwa są dzisiaj tylko łąki, ziemia nie jest uprawiana, kości pomordowanych spoczywają już na głębokości wbicia łopaty. Rząd Ukrainy zakazał ekshumacji. Gdy jeszcze można było je przeprowadzać wybitna archeolog polska, która się tym zajmowała, stwierdziła z przerażeniem, że nie natrafiła na ani jedną kość, która nie byłaby połamana (to świadczy o znęcaniu się nad ofiarami przed śmiercią).

Reklama

Wiele mszy nie zostało dokończonych, bo w ich trakcie mordowani byli księża. I właśnie teraz w kościołach odprawiane są specjalne msze święte, które mają niejako dokończyć, tamte przerwane zabójstwami. Nazywamy je niedokończonymi. Przy okazji wierni modlą się za ofiary zbrodni i o miłosierdzie dla morderców. Kapłan odprawiający mszę święta niedokończoną przywdziewa czarny ornat, jak do pogrzebu. Tradycję odprawiania mszy świętych niedokończonych, jak można było usłyszeć, zapoczątkował w 2008 r. ks. bp Marcjan Trofimiak.

– W wielu kościołach krew Chrystusa zmieszała się z krwią ofiar – mówił ks. Sinka przed rozpoczęciem mszy św. niedokończonej. – Polecamy intencje Bogu wiadome. Wspominamy ofiary nienawiści i błagamy o miłosierdzie dla tych, którzy dopuścili się tych okrucieństw.

W wygłoszonym kazaniu ks. Sinka zwrócił uwagę na fakt, że wszędzie tam, gdzie człowiek przestanie słuchać Boga, prędzej czy później osobowość ludzka staje przeciw Stwórcy. Człowiek sam ustala wtedy co jest dobrem, a co złem. Tak się stało na Wołyniu. Polaków – przy udziale niektórych prawosławnych popów –  nazwano chwastami, bo to przemawiało do wyobraźni czerni. Wmówiono jej, że mordowanie naszych rodaków, to nic innego, jak wyrywanie chwastów. A kto wyrywa chwasty ten czyni dobro. Na nieszczęście, jak raz złamie się sumienie, to bardzo trudno wrócić potem na drogę sprawiedliwości.

Ks. Sinka nawiązał do współczesności, wskazując na uniwersalność mechanizmu budowania strukturalnego zła. Na początku zawsze jest grzech i zaprzeczenie, że grzech istnieje. Człowiek usprawiedliwia swoje postępowanie tym, że wszyscy wokół czynią podobnie. W ten sposób tworzy się struktura zła. I wtedy działania Szatana określa się jako wolę Boga.

– Nie grzech jest problemem – mówił ks. Sinka. – Problemem jest brak pokory.

Kaplan wzywał wiernych,  by modlili się do Matki Boskiej, aby strzegła nas przed nienawiścią, aby chroniła nasze sumienia przed grzechem strukturalnym. Podczas mszy św. modlono się i za sprawiedliwych Ukraińców, którzy ginęli za przeciwstawianie się mordom na Polakach.

– Ból z Chrystusem jest ofiarą. Ból bez Chrystusa może być przekleństwem – nauczał ks. Sinka, który poświęcił znicze zapalone później przed pomnikiem stojącym na cmentarzu w Tychach Wartogłowcu. Po mszy świętej uczestnicy uroczystości pojechali bowiem na ten cmentarz. Tam zgromadzono się przed obeliskiem wzniesionym dla upamiętnienia ofiar Zbrodni Wołyńskiej. Ksiądz prałat Franciszek Resiak zainicjował modlitwę za pomordowanych, a później za morderców. Ksiądz wspominał, że niedawno był we Lwowie ze swoją siostrą. Gdy mówił do niej po polsku zauważył, że wzbudza u Ukraińców antypolskie fobie.

Ksiądz Resiak podkreślił, że Ukraińcy nigdy wcześniej nie mieli swojego państwa, a mogli je teraz utworzyć, bo swoją tożsamość narodową zawdzięczają tylko Polakom.

– Polacy są tolerancyjni, szybko przebaczamy – mówił ks. Resiak. – Jest tyle nienawiści. Jeśli ktoś sieje nienawiść, trzeba się takiego człowieka bać.

Przed wartogłowskim pomnikiem głos zabrał również dr Andrzej Drogoń z Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Wcześniej (po mszy św. w Urbanowicach) rozdawał małe odznaki przedstawiające kwiat lnu – symbol pamięci o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich z OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich. Dr Drogoń wspomniał, że w maju br.  IPN otworzył przygotowywaną od roku stronę internetową „Baza ofiar Zbrodni Wołyńskiej 11.07.1943” (ipn.gov.pl), publikującą dokumenty dotyczące ludobójstwa na Polakach. Strona ta miała do tej pory milion odsłon. To świadczy o tym, jak wiele jeszcze nie wiemy o Zbrodni Wołyńskiej, o liczbie ofiar (dzisiaj szacowanej na ok. 130 tys.). Jeszcze dzisiaj temat jest żywy, bolesny, bowiem wchodząc na tę stronę wielu ludzi wciąż szuka informacji o tych tragicznych wydarzeniach, o członkach swoich rodzin, znajomych.

Pracownik IPN podkreślił niespotykane okrucieństwo zbrodni popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich. Jako przykład podał skrępowanie przez Ukraińców ofiary jej własnymi jelitami, nabijanie dzieci na sztachety, wyrywanie nienarodzonych dzieci z łona matek. W niektórych miejscowościach wymordowani zostali dosłownie wszyscy mieszkańcy. Każda próba wprowadzenia tego tematu na szerszą arenę spotyka się z zarzutami o szerzenie nienawiści. Dlatego w dalszym ciągu jest to ropiejąca rana.

– Zaszycie takiej rany nic nie da – stwierdził dr Drogoń. – Najpierw trzeba taką ranę oczyścić. Trzeba powiedzieć prawdę. Po stronie tych, którzy czują się winni jest strach, bo ich członkowie rodzin byli winni.

Podczas uroczystości swoimi spostrzeżeniami podzieliła się Teresa Małek. Jakiś czas temu, jak mówiła, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku zgody opartej na prawdzie. Wspominała w tym kontekście pochówek 1050  pomordowanych w miejscowości Ostrówki. Wówczas Ukraińcy uczestniczyli w uroczystościach żałobnych, wyznawali winę swoich ojców. Teraz się to zmieniło.

Zdzisław Barszewicz

 

 

Reklama

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj