Uważany za bezpowrotnie utracony prototyp legendarnego pistoletu Vis znajduje się w Tychach

4
Arkadiusz Dominiec prezentuje prototyp wz. 34 legendarnego pistoletu Vis fot. Jarosław Jędrysik
Reklama

Ten pistolet był osobistą bronią podoficerów i oficerów Wojska Polskiego przed wojną i podczas kampanii wrześniowej. Dobrej jakości i celny. Do seryjnej produkcji trafił jako wzór 35. Wcześniej były jednak prototypy – m.in. wzór 34 – uznawany przez znawców broni i kolekcjonerów za bezpowrotnie utracony. Okazało się jednak, że egzemplarz prototypu Vis wz. 34 znajduje się w zbiorach Muzeum Śląskiego Września 1939 r., należącego do tyszanina Arkadiusza Domińca. To sensacyjne odkrycie i okazja do przypomnienia historii pistoletu.

Broń ta była tak dobra, że po zajęciu Rzeczpospolitej Niemcy przejęli jego produkcję. Nie przeszkadzały im nawet polskie orzełki wytłoczone na zamkach. Dziś Vis jest owiany legendą. Wielu zna nazwę tej broni ze słów warszawskiej, powstańczej piosenki: „Na Tygrysy mają Visy”.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w początkach lat 20. XX w. zapadała decyzja o ujednoliceniu uzbrojenia w Wojsku Polskim. Dotyczyło to zarówno karabinów, jak i pistoletów. Żołnierze byli bowiem wyposażeni w broń różnego rodzaju, często odziedziczoną po zaborcach.

Jeśli chodzi o karabiny, to po zaborcy rosyjskim „w spadku” zostały nam Mosiny wz. 91, po Austriakach były to Mannlichery M1890 i M1895, a po prusakach karabiny Gewehr 88 i 98. Ponadto w 1919 r. wraz z żołnierzami Błękitnej Armii gen. Hallera w polskiej armii pojawiły się karabiny francuskie (Berthiery i Lebele). Kupowano też doraźnie uzbrojenie za granicą, m.in. włoskie Mannlicher-Carcano M91. Ostatecznie polscy konstruktorzy stworzyli karabin wz. 98 i 98a, oparty na niemieckim Gewehr 98. Produkowała go od 1936 r. Fabryka Broni w Radomiu. W kampanii wrześniowej 1939 r. ta broń stanowiła podstawowe uzbrojenie piechoty Wojska Polskiego.

Piotr Wilniewczyc
Jan Skrzypiński

Natomiast decyzja w jaki pistolet wyposażyć polską armię wydłużała się. W wojskowych kręgach byli bowiem zwolennicy i rewolwerów, i pistoletów. Rozważano też zakup w drodze konkursu konstrukcji m.in. czeskiej i belgijskiej. Ostatecznie znów postawiono na krajowych konstruktorów. Piotr Wilniewczyc i Jan Skrzypiński w lutym 1932 r. uzyskali patent nr 15567 na pistolet samopowtarzalny (jego pierwsze testy odbywały się w 1930 r.). Najpierw jego nazwa brzmiała – WiS (od pierwszych liter nazwisk twórców). Jednak ostatecznie zmienioną ją na Vis, kiedy zorientowano się w Departamencie Uzbrojenia, że słowo to oznacza po łacinie „siła”. Dziś wśród historyków militariów i kolekcjonerów ten pistolet jest kultowy, a według prestiżowego magazynu amerykańskiego „Guns & Ammo”, Vis został uznany za jeden z najlepszych pistoletów wojskowych, jakie kiedykolwiek wyprodukowano.

Reklama

Vis był wzorowany na amerykańskim Colcie M1911, ale Wilniewczyc i Skrzypiński wprowadzili w swojej konstrukcji wiele nowoczesnych udogodnień. Do seryjnej produkcji pistolet wszedł jako wzór 35 w 1936 r. we wspomnianej już Fabryce Broni w Radomiu. Wyposażony był w magazynek mieszczący 8 nabojów kalibru 9 mm parabellum. – To była osobista broń kadry zawodowej Wojska Polskiego – podoficerów i oficerów. Vis był też na wyposażeniu niektórych żołnierzy funkcyjnych, np. celowniczych ciężkich karabinów maszynowych – mówi Arkadiusz Dominiec, właściciel Muzeum Śląskiego Września 1939 r. w Tychach, kolekcjoner oraz współorganizator rekonstrukcji historycznej „Bitwa Wyrska. Bój o Gostyń”.

Prototyp Visa wz. 34, do tej pory uznawany za bezpowrotnie utracony fot. archiwum Arkadiusza Domińca

W zbiorach tyskiego muzeum znajduje się pistolet Vis. Jak się okazało jest to egzemplarz niezwykły. Dlaczego? Jak już wspomnieliśmy seryjna produkcja tej broni to wzór 35. Znana jest wcześniejsza, prototypowa wersja – wz. 32. Od lat mówiło się też wśród znawców i kolekcjonerów o Visie wz. 34, ale nie ma żadnego pisemnego odniesienia do takiego oznaczenia. Zachowała się jedynie ilustracja wz. 34 w projekcie instrukcji Visa. Odnalazł się też w Stanach Zjednoczonych zamek do Visa wz. 34, co mogło być namacalnym dowodem, że taki prototyp istniał, ale nie było pewności czy ów zamek jest autentyczny. Dlatego wz. 34 nazywany był „legendarnym” lub „brakującym ogniwem” pomiędzy wz. 32 a seryjnym wz. 35.

Tymczasem okazało się, że egzemplarz z muzeum w Tychach jest właśnie kompletnie zachowanym prototypem wz. 34. Odkrycia tego dokonał Leszek Erenfeicht, znawca broni, ekspert z Warszawy. Na łamach ogólnopolskiego, branżowego czasopisma „STRZAŁpl” napisał: „Sensacja w Tychach. Zaginione ogniwo odnalezione!”.

– Pan Leszek był u mnie w Muzeum Śląskiego Września w lipcu br. – mówi Arkadiusz Dominiec. – Po wnikliwym sprawdzeniu różnic konstrukcyjnych oraz numerów seryjnych okazało się, że to prototyp Visa wz. 34. Te różnice to m.in. inny kształt szczerbinki, kurek bez otworu (seryjny wz. 35 go posiadał, żeby był lżejszy) i grubsze okładki rękojeści. Prawdopodobnie mój egzemplarz był na testach w którejś z jednostek wojskowych, a potem przeszedł szlak bojowy. Wskazują na to powierzchniowe ślady korozji. Zanim trafił do muzeum, mógł leżeć w ziemi. Wśród kolekcjonerów to istny Graal – zapewnia A. Dominiec dodając, że broń chce zobaczyć pewien znawca zza Oceanu. W tym celu specjalnie przyjedzie z USA.

Leszek Erenfeicht, znawca broni (z lewej) i Arkadiusz Dominiec w Muzeum Śląskiego Wrzesnia 1939, fot. EM

Historia Visa nie kończy się wraz z klęską wrześniową.

Pistolet okazał się na tyle dobrą bronią, że Niemcy po zajęciu fabryki w Radomiu kontynuowali jego produkcję.

Początkowo z zastanych w zakładzie polskich części. Nie przeszkadzał im nawet orzełek wytłoczony na zamku.

Pistolet zmienił nazwę na P35(p). Mała litera „p” oznaczała „polnische” („polski). Trafiał m.in. do marynarzy Kriegsmarine. Jak pisze Leszek Erenfeicht w portalu Inne Oblicza Historii, Vis przed wojną był produktem bardzo pracochłonnym, skomplikowanym technologicznie, wykonywanym według bardzo ścisłych tolerancji i luksusowo wykończonym. Wymagania frontu, w perspektywie zbliżającej się wojny Niemiec z Rosją, nie pozwoliły na takie fanaberie. W marcu 1941 r. rozpoczęła się produkcja P35 na masową skalę, jakiej Radom do tej pory nie widział. Powstawało 10 000 sztuk miesięcznie pistoletów, ale o jakości gorszej od Visów. W sumie Niemcy wyprodukowali w Radomiu ponad 300 tys. sztuk.

Pistolet był także montowany w warunkach konspiracyjnych, z części wykradanych z radomskiej fabryki. Aby ten proceder ukrócić Niemcy przenieśli produkcję luf, a co za tym idzie – końcowego montażu – do Austrii (nadzór techniczny nad fabryką w Radomiu miały zakłady Steyr-Daimler-Puch AG). Wynoszone z fabryki Visy były używane również w Powstaniu Warszawskim. Dlatego nazwa tych legendarnych pistoletów wielu kojarzy się przede wszystkim ze słowami powstańczej piosenki pt. „Pałacyk Michla”:

„Pałacyk Michla, Żytnia, Wola,
Bronią się chłopcy od Parasola.
Choć na Tygrysy mają Visy,
to warszawiaki fajne chłopaki są.
Czuwaj wiaro i wytężaj słuch,
Pręż swój młody duch, pracując za dwóch!
Czuwaj wiaro i wytężaj słuch,
Pręż swój młody duch jak stal!”

Korzystałem z artykułu Leszka Erenfeichta pt. A na Tygrysy mieli Visy”, opublikowanym w portalu Inne Oblicza Historii

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Warto ten temat przypominać i nagłaśniać, bo dzisiejsza młodzież, gdy śpiewa „Pałacyk Michla” sięga po jedyne znane sobie formy językowe i brzmi to tak, jakby „powstańcy na tygrysy mieli”… karty kredytowe VISA. Słyszałem to w kilku relacjach radiowych z imprez okołopowstańczych i aż włos się głowie jeżył…

  2. coś nie do końca to prawda. Jeden z prototypów VISA ma się dobrze od jakiegoś czasu w Muzeum Wojskowym w Drzonowie koło Zielonej Góry. Tam jest informacja o dwóch istniejących do dziś z trzech prototypów wyprodukowanych w Radomiu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj