Poszło o ujawnienie majątku

1
Michał Rupik na sesji Rady Miejskiej w Mikołowie (Fot. Jarosław Jędrysik)
Reklama

W lutym br. w sądzie pracy w Katowicach rozpoczął się proces, w którym Mirosław Klimowicz, były już kierowca pogotowia ratunkowego w Mikołowie zarzuca mobbing Michałowi Rupikowi, kierownikowi Okręgowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Tychach (który jest jednocześnie przewodniczącym Rady Miejskiej w Mikołowie) w podlega). Mirosław Klimowicz powiedział „Nowemu Echu”, że powodem szykanowania go w pracy może być fakt, że w firmie rozmawiał on o oświadczeniu majątkowym kierownika. Podane są w nim zarobki Michała Rupika. Musi on składać oświadczenie jako osoba publiczna. Michał Rupik odrzuca oskarżenia o mobbing. Mówi, że kwestia oświadczenia majątkowego była tylko jednym z elementów niezdrowej atmosfery w firmie wytworzonej przez zachowanie byłego kierowcy pogotowia.

– Mam prawie 42-letni staż pracy. W pogotowiu ratunkowym w Mikołowie sumiennie pracowałem 25 lat jako kierowca. W tym czasie miałem tylko 13 dni zwolnienia. Nigdy nie było na mnie skarg. Wszystko zmieniło się w październiku 2014 r. – mówi Mirosław Klimowicz. – Wtedy, w Tychach usłyszałem od Michała Rupika, kierownika stacji w Mikołowie, Tychach i Pszczynie: „jeszcze nie wiesz, co cię czeka”. Faktycznie, nie wiedziałem…

– Począwszy od 2015 r. przestałem kierować pojazdem służbowym (przewożenie dokumentów i drobnego sprzętu medycznego) i zostałem przydzielony do zespołu karetki transportowej (przenoszenie chorych pacjentów). Stało się to pomimo tego, że wcześniej informowałem kierownika Rupika, że mam kłopoty ze zdrowiem. Nie wiem dlaczego zostałem przeniesiony. Kierownik nie podał mi merytorycznego powodu. Jedyne co usłyszałem od niego, to stwierdzenie: „nikt cie nie lubi i nie chce z tobą pracować, odpocznij na transporcie” – twierdzi M. Klimowicz.

Jak relacjonuje nasz rozmówca, 6 lutego 2015 r., przenosząc pacjenta na krzesełku kardiologicznym, doznał urazu barku (m.in. zerwanie mięśnia). – Ponadto badanie wykazały u mnie zmiany zwyrodnieniowe. One już wcześniej powodowały ból, co zgłaszałem M. Rupikowi. Na skutek kontuzji odniesionej w pracy nie mogę teraz dźwigać i cały czas muszę zażywać środki przeciwbólowe.

Reklama

Mirosław Klimowicz mówi, że przed przeniesieniem otrzymywał wysokie premie, które po przeniesieniu znacząco zostały mu obniżone. Według byłego pracownika pogotowia, to tylko jeden z elementów nękania go przez kierownika. – Zostałem przeniesiony do pracy, którą wykonują ludzie u początku swojej drogi zawodowej, na pewno młodsi i zdrowsi ode mnie. Czułem się wyrzucony na śmietnik życia zawodowego i poniżony w oczach złogi. To wszystko wpłynęło na obniżenie mojej samooceny i zdrowia psychicznego.

– Byłem zdziwiony zachowaniem Michała Rupika, bo znaliśmy się od lat i nasze kontakty zawodowe i prywatne były dobre. Szukałem powodów, dla których tak ze mną postąpił. Myślę, że to dlatego, że w październiku 2014 r. kolega z pracy pokazał mi oświadczenie majątkowe Michała Rupika, które musi składać jako radny i przewodniczący Rady Miejskiej Mikołowa. Były w nim ujawnione zarobki kierownika. Wiem, że kierownik wypytywał, czy ja to oświadczenie widziałem i rozpowiadałem o nim. Wtedy zmieniło się jego zachowanie wobec mnie. A przecież oświadczenie majątkowe jest jawne i można ściągnąć je ze strony Urzędu Miasta. M. Rupik jest osoba publiczną i jego zarobki są jawne. Być może zabolało go, że załoga dowiedziała się, ile zarabia.

Byłem zmęczony całą sytuacją. W efekcie rozwiązano ze mną umowę o pracę z końcem czerwca 2015 r., a byłem wtedy w okresie ochronnym (3,5 roku do emerytury).

Złożyłem sprawę do Sądu Rejonowego Katowice – Zachód (VII Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych). Domagam się od Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego, którego pracownikiem jest kierownik Rupik, a który stosował wobec mnie mobbing, zadośćuczynienia finansowego.

Michał Rupik potwierdza w rozmowie z „Nowym Echem”, że od lat dobrze zna się zawodowo i prywatnie z Mirosławem Klimowiczem. – Kłopoty zaczęły się w chwili, kiedy ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym nakazywała uzupełnić wykształcenie załogom wyjazdowym do poziomu średniego medycznego. Pan Mirek nie wyrażał chęci nauki, choć miał taką możliwość. Bez średniego wykształcenia groziło mu zwolnienie. Był jednak powszechnie szanowanym i lubianym pracownikiem oraz dobrym kierowcą i mechanikiem. Dlatego pod ochronę wziął go związek zawodowy działający w stacji pogotowia ratunkowego w Mikołowie. M. Klimowicz został członkiem komisji rewizyjnej – mówi Michał Rupik.

– Bez ś wykształcenia medycznego Mirosław Klimowicz nie mógł jednak jeździć w zespole ratownictwa medycznego. Pracował w zespole transportowym. Po pewnym czasie pozyskałem służbowy samochód i to on został jego kierowcą, choć w tym czasie w mniejszym wymiarze nadal pełnił dyżury w zespole transportowym. Obszar Działania Tychy obsługuje duży teren: Tychy, Pszczynę, Mikołów oraz punkty stacjonowania w Orzeszu, Bieruniu i Lędzinach. Była więc potrzeba przewozu m.in. dokumentów, dostaw, drobnego sprzętu medycznego, a także karetek do naprawy.

Pytamy Michała Rupika, dlaczego więc przeniósł M. Klimowicza do pracy w karetce transportowej? – Przestały mu odpowiadać godziny pracy. Musiał jeździć 8 godzin dziennie, a potrzebował wolnych dni, bo dorabiał jeszcze gdzieś indziej. Jeżdżąc w karetce transportowej, przewożącej chorych, pracował po 10-11 godzin, więc czasem miał dni wolne – odpowiada M. Rupik dodając, że to właśnie wtedy atmosfera współpracy z kierowcą zaczęła się psuć. – Nie tylko ze mną. Zaczęły się częste prośby o wolne; docierały do mnie skargi, że pan Mirek nie wykonuje poleceń. Stał się wulgarny i podejrzliwy. Straciłem do niego zaufanie. Rozmowy z nim nic nie dawały. Pokazywanie pracownikom mojego oświadczenia majątkowego było tylko jednym z elementów niezdrowej atmosfery.

Kierownik Rupik nie zgadza się z zarzutami o mobbing oraz z sugestiami, że przyczynił się on do pogorszenia stanu zdrowia M. Klimowicza. – Zarządzam grupą 180 pracowników. Zdarzało mi się dać komuś naganę, albo obciąć premię, ale to są elementy zarządzania personelem. Pan Klimowicz przestał otrzymywać wyższą premię, bo pogorszyła się jakość jego pracy. Nigdy nie sygnalizował zakładowej komisji ds. przeciwdziałania mobbingowi, która działa w naszej firmie, że coś jest nie tak. Cały czas miał zdolność do wykonywania swoich obowiązków. U nas nikt nie każe nikomu pracować ponad siły. Przy transporcie chorego do dyspozycji załogi jest specjalistyczny sprzęt, a w wyjątkowych przypadkach wzywany jest drugi zespół do pomocy, a nawet strażacy. Jak już wspomniałem pan Klimowicz pracował nie tylko u nas w pogotowiu – mówi Michał Rupik.

– Po wypadku przy pracy M. Klimowicz leczył się, zrezygnował z członkostwa w związku zawodowym, a dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego, na jego prośbę wypowiedział mu umowę o pracę z przyczyn zakładu pracy. To dawało mu prawo do świadczenia przedemerytalnego – kończy M. Rupik.

Pierwsza rozprawa odbyła się 3 lutego br. Sąd przesłuchał świadków Mirosława Klimowicza. Kolejna rozprawa zaplanowana jest w kwietniu br. Jako świadek w sprawie ma zeznawać m.in. Michał Rupik.

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Witam, dobrze byłoby czasami wrócić do spraw o których się pisało i poinformować czytelników jaki był ich finał. Pan K. w swojej pazerności zraził do siebie wszystkich rozpowszechniając nieprawdziwe informacje. Jego roszczenia Sąd odrzucił w całości. Może lepiej nie dawać pieniaczom okazji do nagłaśniania ich wydumanych żądań? pozdrawiam Marek Muszer

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj