Proces dyrektora bieruńskiego MOPS-u: „Był podział na dobrych i złych pracowników”

0
Oskarżony dyrektor MOPS-u w Bieruniu (stoi z prawej); fot. J. Jędrysik
Reklama

W Sądzie Rejonowym w Tychach 18 czerwca odbyła się trzecia rozprawa w procesie karnym Piotra Ć., dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bieruniu. Jest on oskarżony o psychiczne znęcanie się oraz naruszanie praw pracowniczych swoich podwładnych. Nie przyznaje się do winy.

Dyrektor MOPS-u oskarżony został o popełnienie przestępstw z artykułu 207 par. 1 Kodeksu karnego [kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad (…) osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5] oraz artykułu 218 par. 1a Kodeksu karnego [kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2].

Akt oskarżenia obejmuje okres lat 2016-2019. Formułuje sześć zarzutów. Pokrzywdzonych jest sześć pracownic MOPS-u. Pięć z nich ma status oskarżyciela posiłkowego.

Piotr Ć. został już uznany za winnego zarzucanych mu czynów wyrokiem nakazowym (bez udziału stron), wydanym przez Sąd Rejonowy w Tychach 10 lutego br. Artykuł 500, paragraf 3 Kodeksu postępowania karnego mówi, że wyrok w tym trybie może zapaść, jeżeli na podstawie zebranych dowodów okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości. Z kolei artykuł 506 Kpk daje skazanemu prawo wniesienia sprzeciwu do sądu, który wydał wyrok nakazowy. Tak też uczynił dyrektor. Tym samym wyrok nakazowy stracił moc, a sprawa jest rozpoznawana na zasadach ogólnych (rozprawy z udziałem oskarżonego i pokrzywdzonych).

***

Na poprzedniej rozprawie (25 maja br.) zeznania składała pierwsza z poszkodowanych kobiet, była już pracownica MOPS-u. 18 czerwca odpowiadała ona na pytania adwokatów obu stron oraz prokuratora i oskarżycielek posiłkowych.

Reklama
Rozprawa w tyskim sądzie; 18.06.2021 r.; fot. J. Jędrysik

Na początku kobieta mówiła, że kiedy okazało się, iż jeden z pracowników MOPS-u postanowił startować w wyborach na burmistrza Bierunia, to dyrektor Piotr Ć. nie był tym pomysłem zachwycony. – Wówczas kierownik poinformował mnie, że z dyrektorem szukają haków na tego pracownika, żeby go zwolnić. Po kilku dniach kierownik cały w euforii pochwalił się, że znaleźli „bumelę” (nieobecność w pracy) u tego człowieka i zostanie zwolniony. Kierownik mówił mi, że tak się stało.

Jedna z oskarżycielek posiłkowych prosiła zeznającą koleżankę, aby opowiedziała co ją spotkało, kiedy była w szpitalu z córką. – Kierownik kilka razy wydzwaniał do mnie na prośbę dyrektora z pytaniem, kiedy dostarczę dokument potwierdzający „opiekę nad dzieckiem”. Tłumaczyłam kierownikowi, że córka jest diagnozowana (podejrzenie zapalenia opon mózgowych) i to potrwa, ale kierownik nalegał, abym jak najszybciej określiła jak długo potrwa mój pobyt w szpitalu, bo dyrektor chodzi za nim od rana i wypytuje go o to. Wtedy córka była dla mnie najważniejsza. Powiedziałam kierownikowi, że „opieka” będzie wystawiona po wypisie ze szpitala, co potwierdził lekarz.

Dyrektor „łeb nam urwie”

Poszkodowana opowiedziała też, że podczas wizyt u podopiecznych i rozmów z rodzinami dosyć często otrzymywała telefon, że ma niezwłocznie wrócić do MOPS-u, aby napisać jakieś pismo lub podpisać jakiś dokument. Zawsze dzwonił kierownik, ale zaznaczał, że robi to na polecenie dyrektora. Wtedy trzeba było przerywać wizytę u danej rodziny i meldować się w w ośrodku. Według kobiety była to dziwna praktyka, bo w tygodniu były wyznaczone dwa dni na pracę biurową.

– Zawsze się wtedy stresowałam i wracałam. Bałam się przykrych konsekwencji i wybuchowych reakcji. Zależało mi na tej pracy. Do poleceń się stosowałam, choć z niektórymi się nie zgadzałam. Kierownik powiedział, że jeżeli nie będziemy tego robić, to dyrektor „łeb nam urwie”. Kierownik mawiał też: „róbmy już to, co on chce – dla świętego spokoju” – mówiła kobieta.

Adwokat oskarżonego dopytywała, czy była pracownica kiedykolwiek osobiście słyszała, aby dyrektor wydawał kontrowersyjne polecenia kierownikowi, a ten przekazywał je pracownikom? Kobieta zaprzeczyła.

„Jest pani inteligentną osobą i pani rodzina również, więc chyba wiecie na kogo macie głosować”

Odpowiadając na pytania oskarżycielki posiłkowej, poszkodowana przytoczyła historię koleżanki, która na drzwiach do swojego biura zauważyła karteczkę z napisem: „Proszę być obecnym w swoim biurze”. Według zeznającej, kartkę tę przykleił dyrektor, bo miał zły dzień. Koleżanki nie było w pokoju 5 minut.

Innym razem ekspres do kawy został przeniesiony z aneksu kuchennego do… toalety. – W złości zrobił to dyrektor. Było o tym głośno w MOPS-ie. Była też sytuacja, kiedy przed wyborami burmistrza Bierunia, dyrektor Piotr Ć. wezwał mnie do pokoju kadrowej i powiedział: „Jest pani inteligentną osobą i pani rodzina również, więc chyba wiecie na kogo macie głosować”.

W kontekście zarzutu byłej pracownicy dotyczącego nękania przy sporządzaniu dokumentacji, adwokat oskarżonego pytała, czy na początku pracy kobieta była przeszkolona odnośnie wymogów redakcji i edycji pism służbowych? Poszkodowana potwierdziła, że tak. Obrońca przypomniała, że wśród tych zasad były również kwestie przenoszenia wyrazów i liter do następnych wersów. Poszkodowana podnosiła bowiem, że kazano jej wnosić drobne poprawki w sporządzanych tekstach.

Kolejne pytanie obrońcy oskarżonego dotyczyło tego, czy poszkodowana widziała, że dyrektor osobiście poprawiał (kreślił) pisma? Kiedy okazało się, że dokumenty najpierw trafiały do kierownika, adwokat dopytywała, skąd poszkodowana wie w takim razie, że to dyrektor wnosił poprawki? Kobieta przyznała, że kierownik też nanosił poprawki, ale mówił, że pismo nie podobało się dyrektorowi.

„Dobrzy” i źli pracownicy”

Sędzia pytała czy tak wnikliwie sprawdzano i poprawiano dokumentację wszystkich pracowników, czy tylko grupy pokrzywdzonych pracownic? Poszkodowana mówiła, że zespół był dzielony na tych dobrych i złych pracowników. Było nierówne traktowanie. Ona z koleżankami była wśród tych złych. Nie wie dlaczego.

Obrońca Piotra Ć. przywołała błąd typu „kopiuj-wklej”, który w jednym z dokumentów popełniła poszkodowana. Okazało się, że w tym przeklejonym fragmencie były dane dotyczące innej rodziny.

Pełnomocnik Piotra Ć. mówiła o dwóch okresowych ocenach pracownika, które dla poszkodowanej były negatywne. Pierwszą sporządziła była kierownik (obecnie jedna z poszkodowanych kobiet), a drugą obecny kierownik. Mimo to, dyrektor przedłużył umowę z zeznającą. Prokurator stwierdził, że prawdopodobnie chodziło o odgrywanie „zabawy” w złego i dobrego policjanta. Sędzia uchyliła jednak ten wątek.

– Odnośnie negatywnej opinii byłej kierownik, to byłam nią zaskoczona. Po pewnym czasie koleżanka powiedziała mi, że została przymuszona do sporządzenia tego dokumentu, bo dyrektor nie chciał pozytywnej opinii – mówiła kobieta.

Fot. J. Jędrysik

– Zarzucano mi m.in. nierzetelność i nieterminowość. Moje pisma były gotowe na czas, ale poprzez kierownika trafiały na biurko dyrektora z opóźnieniem. Kierownika często nie było w budynku MOPS-u w godzinach pracy – mówiła poszkodowana.

„Wasza praca to dno, dno, dno”

Obrońca dyrektora wspomniała, że jako asystent rodziny w MOPS-ie poszkodowana zbyt rzadko kontaktowała się z kuratorem społecznym. Szczególnie w okresie od września 2018 r. do stycznia 2019 r.

W kontekście zarzutów wobec Piotra Ć. o uporczywości jego działań, jego pełnomocnik pytała ile razy w ciągu dwóch lat pracy poszkodowana była świadkiem, że dyrektor źle potraktował pracownika?

Kobieta przytoczyła dwa przykłady. Dyrektor szedł korytarzem i krzyczał, że I. G. jest najgorszym kierownikiem działu. Innym razem, wezwana z koleżankami do gabinetu, usłyszała: „Wasza praca to dno, dno, dno”.

Adwokat Piotra Ć. domagała się konkretnych przykładów na zarzuty poszkodowanej, wedle których dyrektor ją ignorował oraz publicznie upokarzał, komentując jej wygląd i inteligencję. – Mieliśmy trudne przypadki wśród rodzin. Potrzebowałam skonsultować niektóre kwestie z kierownikiem i dyrektorem. Piotr Ć. ignorował moją obecność gabinecie. Patrzył w ekran telefonu, nie dopuszczał mnie do głosu, aby coś wyjaśnić.

Poszkodowana osobiście raz tylko słyszała uwagę dyrektora odnośnie jej ubioru – „chodzi pani zbyt elegancko ubrana”. – Czy to upokarzająca uwaga? – pytała adwokat dyrektora. – Nie – przyznała kobieta. – Jednak dyrektor mówił innym pracownikom, że nie podoba mu się mój styl ubierania się. Mówił, że ubieram się jak na dyskotekę. Wspomniał, że przyszłam do pracy bez biustonosza, co było nieprawdą. Wprost nie słyszałam od dyrektora, że jestem głupia, ale dawał mi to do zrozumienia. Jak tak to odbierałam.

Na poprzedniej rozprawie poszkodowana zarzucała dyrektorowi, że zmuszał ją do sporządzania dokumentacji z fałszywymi informacjami. Poszkodowana dodała dziś, że Piotr Ć. kazał jej napisać, iż jeden z podopiecznych był tak pijany, że słaniał się na nogach w autobusie. – Ja tego nie widziałam. Zapytałam, skąd dyrektor to wie? Odpowiedział, że ludzie tak mówią. Odmówiłam tego wpisu.

List z 2014 r.

Adwokat poszkodowanych przekazała sędzi projekt listu pracowników MOPS-u, opisującego niewłaściwe zachowanie Piotra Ć. jeszcze jako kierownika MOPS-u. Stworzono je w 2014 r. – Nigdy  nigdzie go nie przekazano, ale dowodzi, że problem występował już wtedy – mówiła adwokat.

Po zakończeniu zeznań pierwszej z poszkodowanych oraz jej odpowiedzi na pytania adwokatów obu stron i oskarżycielek posiłkowych, dyrektor Piotr Ć. wygłosił oświadczenie.

Oświadczenie dyrektora

Stwierdził, że kobieta pracowała w MOPS-ie ponad dwa lata i w tym czasie otrzymywał liczne skargi ze strony jej przełożonych – poprzedniej kierownik i obecnego kierownika, ale także od podopiecznych MOPS-u.

Dotyczyły one problemów ze sporządzeniem pism, niewłaściwego ubioru, problemów merytorycznych związanych z nieznajomością ustawy o pomocy społecznej, brakiem zainteresowania rodzinami, które były pod opieką MOPS-u.

– Odnosząc się do poszczególnych zarzutów formułowanych przez panią J.-K. chcę powiedzieć, że nie wydawałem żadnych poleceń kierownikowi oraz poprzedniej kierowniczce G. (obecnie jest jedną z poszkodowanych – przyp. red.). Pani G. wystawiła negatywną opinię o pracy pani J.-K., wnioskując o jej dalsze nie zatrudnianie i jest to w aktach. W tym zakresie nie wpływałem na byłego i obecnego kierownika – mówił dyrektor MOPS-u.

Dlaczego warto głosować na burmistrza

– Chciałbym odnieść się także do lodówki. Pani J.-K. nie miała w niej żadnych produktów, bo jej biuro znajdowało się w innej części budynku. Kontakt z tą panią miałem znikomy. Pisma tworzone przez pracowników sprawdza i redaguje kierownik lub jego zastępca. Ja robię to rzadko. Nigdy nie byłem w samochodzie pani J.-K., nie wydawałem jej poleceń jazdy jej autem, nie byłem pod jej domem. Nie wykonywałem do niej nigdy osobiście żadnych telefonów. Nie mam nawet jej numeru telefonu. Jeśli chodzi o rzekome pobicie podopiecznego przez męża J.-K., to na posiedzeniu Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych taka sprawa nie była poruszana – kontynuował Piotr Ć.

– Nie targałem rolet, nie łamałem segregatora. Zawsze mam zasadę, że z pracownikiem rozmawiam w obecności kierownika lub kadrowej. Przed wyborami nie agitowałem panią J.-K. Ona mówiła, że zna bardzo dobrze burmistrza, bo są rodziną. Zawsze bardzo dobrze wypowiadała się o panu burmistrzu. Sama mówiła, że warto na niego głosować ze względu na to, że są rodziną – mówił oskarżony.

– Na spotkaniach z poszczególnymi działami, które mam co trzy miesiące, pani J.-K. nigdy nie skarżyła się na zachowanie moje czy kierownika. Zawsze jestem otwarty dla pracowników, tak jak byłem otwarty dla pani J.-K. – zakończył Piotr Ć.

Termin kolejnej rozprawy sędzia wyznaczyła na 12 lipca. Będzie przesłuchiwana druga z pokrzywdzonych pracownic.

Proces dyrektora MOPS-u. Kiedy wchodził do pokoju, zawsze wzbudzał lęk

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj