Samorządowa gadżetomania

0
Ławka zasilana Słońcem; fot. ZB
Ławka zasilana Słońcem; fot. ZB
Reklama

– Powiedz mi, po co jest ta ławeczka?
– Właśnie, po co?
– Otóż to. Nikt nie wie po co i nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ta ławeczka? Ona odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa To jest ławeczka na skalę naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tą ławeczką? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest ławeczka społeczna, w oparciu o sześć instytucji, która sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi?
– Protokół zniszczenia.

***

Tak… „Miś” wiecznie żywy. Dialog z kultowej komedii Stanisława Barei przyszedł mi na myśl, kiedy dowiedziałem się o kolejnej gadżeciarskiej inwestycji za publiczne pieniądze w Tychach. W przywołanym cytacie wystarczyło słomianego „Misia” zastąpić słowem „ławeczka” i wszystko pasuje.

Otóż na ryneczku na osiedlu „K” Urząd Miasta zamontował ławeczkę zasilaną promieniami słonecznymi (siedzisko pokryte jest panelami fotowoltaicznymi). Dzięki energii uzyskanej ze słońca można korzystać z LED-owego oświetlenia, dwóch portów USB i bezprzewodowej sieci internetowej. Oczywiście, jak ktoś chce, to może też usiąść. Tylko wtedy ławeczka się nie ładuje, bo panele fotowoltaiczne zasłonięte są czterema literami.

„(…) To nie jest nasze ostatnie słowo!” – mówił w „Misiu” prezes klubu „Tęcza”. I miał rację! W Tychach zamontowane zostaną jeszcze dwie takie ławki solarne. Kosztować będą kolejne 50 tys. zł. Wszystkie trzy ławki instaluje się w ramach budżetu obywatelskiego (mieszkańcy zgłaszają projekty, gmina je finansuje).

Reklama

Wydawanie pieniędzy podatników na gadżety wpisuje się w logikę myślenia niektórych samorządowców. Jeden z nich mówił nam kiedyś, że w Tychach zastanawiają się na co wydawać kasę.

Nie chodziło mu o remonty dróg, chodników czy wymianę rur… To inwestycje niemedialne. Miał na myśli takie „łał!” – coś, o czym napiszą w gazetach, internecie albo pokażą w telewizji.

Aquapark, molo, grająca fontanna, świecący napis z nazwą miasta, dotykowe infokioski, tężnia solankowa…

Tej filozofii nie podzielają wszyscy mieszkańcy. Cieszą się, że gminy się bogacą, ale najpierw zaspakajanie potrzeb podstawowych, a potem gadżety. O tym, że dziur w drogach nie brakuje świadczy chociażby nasza rubryka „Słucham Nowe Info, w czym możemy pomóc?” Zanotowane przez nas interwencje telefoniczne i e-mailowe czytelników rozrosły się do prawie dwóch stron.

Urząd Miasta Tychy, chwaląc się na swoim profilu społecznościowym ławeczką solarną, nie spodziewał się chyba chłodnych komentarzy. Jeden z internautów napisał: „Ja czegoś (…) nie rozumiem. Ostatnio, jak byłem na oddziale zakaźnym Szpitala Wojewódzkiego (…), to musiałem siedzieć na ziemi, bo nie było tam nawet zwykłej ławki, a miasto wydaje sobie 17 tys. zł na nikomu niepotrzebną ławkę z nikomu niepotrzebnymi bajerami, które zaraz przestaną działać? (…)”

Wszystkim zaś, którzy śpiewają pod adresem władz „misiowe”: „Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu” i używają argumentu „przecież miasto jest bogate, stać je”, niech spróbują pomyśleć o swoim domowym budżecie i o swoich rodzinnych potrzebach w kontekście owych 67 tys. zł za trzy ławki z możliwością ładowania smartfonów. Czy wywaliliby klasyczne ładowarki do kosza, a w ogródku postawiliby sobie siedzisko z USB?

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj