Trwa ustalanie przyczyn katastrofy śmigłowca pod Pszczyną, w której zginęli Karol Kania, miejscowy przedsiębiorca produkujący podłoże do uprawy pieczarek, i pilot maszyny. W dniu wypadku, 23 lutego Jacek Bogatko, członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, odpowiadając na pytania dziennikarzy, podał więcej faktów o zdarzeniu.
Śmigłowiec upadł po północy w lesie pomiędzy Studzienicami a Jankowicami (gmina Pszczyna), na terenie nad rzeką Dokawą. Więcej o wypadku TUTAJ.
W katastrofie śmierć ponieśli Karol Kania, przedsiębiorca z Pszczyny, założyciel firmy Karol Kania i Synowie produkującej podłoże do uprawy pieczarek, oraz pilot śmigłowca należącego należał do biznesmena.
23 lutego na pytania dziennikarzy w rejonie katastrofy odpowiadał Jacek Bogatko z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Z filmu zamieszczonego na kanale pszczyna.tv dowiadujemy się, że ekspert PKBWL był na miejscu tuż po wypadku, po godz. 1.00 w nocy. Zastał wówczas śmigłowiec, który leżał na lewym boku i miał złamaną belkę ogonową. W kabinie znajdowały się dwie ofiary śmiertelne – pilot i właściciel helikoptera. Do szpitala zabrano dwoje rannych pasażerów.
Jak mówił Jacek Bogatko, wpływ na to, że doszło do wypadku, na pewno miała gęsta mgła. Maszyna zahaczyła o drzewa, zapewne na pewnej prędkości, bo część drzew jest ścięta. Finalnie to była przyczyna upadku śmigłowca.
Maszyna spadła ok. 300 metrów za lądowiskiem jej właściciela (znajduje się za pobliskim hotelem). Jak mówił ekspert komisji lotniczej, śmigłowiec przeleciał za lądowisko. Pilot mógł szukać miejsca lądowania.
Jacek Bogatko powiedział 23 lutego, że zdjęto już z helikoptera rejestratory, które zapisują ścieżkę lotu i pracę silników. Tego dnia eksperci z PKBWL szukali też rejestratora głosu. Po analizie tych danych będzie można powiedzieć więcej na temat przyczyn katastrofy. Na razie za wcześnie jest na wyrokowanie czy przyczyną wypadku była usterka maszyny, czy też błąd pilota.
Jak poinformował Jacek Bogatko, helikopter prowadził doświadczony pilot. Latał ok. 15 lat dla właściciela maszyny, a wcześniej w wojsku.
Rozbity helikopter to cywilny Bell 429. Jak informuje członek PKBWL, maszyna rozbita w Pszczynie była wyprodukowana pod koniec 2020 r., a zarejestrowana w Polsce 5 stycznia br. Śmigłowiec miał przelatane ok. 30-40 godzin.
Bell 429 jest nowoczesnym, lekkim dwusilnikowym śmigłowcem. W wersji pasażerskiej śmigłowiec może przewozić ośmiu pasażerów. Jego zasięg maksymalny wynosi 761 km, a prędkość przelotowa 278 km/h.
(J)
Komisja wypadków lotniczych pracuje w miejscu katastrofy helikoptera