W meczu z Koroną zabrakło skuteczności

0
W jesiennym meczu na własnym stadionie tyszanie również przegrali z Koroną 0:1; fot. Łukasz Sobala
Reklama

Piłkarze GKS Tychy 3 października przegrali z Koroną Kielce w domowym meczu 7. kolejki Fortuna 1 Ligi. Bramkę stracili już w 8. minucie spotkania i mimo kilku dobrych okazji na gola, to z tarczą do Kielc wrócą goście.

Wygrana w dobrym stylu z Arką w poprzedniej kolejce wcale nie oznaczała, że w spotkaniu z Koroną tyszanie będą mieli łatwą przeprawę. Od pierwszych minut przewagę mieli goście i w 8. minucie meczu objęli prowadzenie.

Dośrodkowanie Jacka Podgórskiego odbiło się od Nemanji Nedicia i piłkę głową do siatki skierował Emil Thiakane.

Po okresie szarpanej gry, przerwach związanych z oprawą wykonaną przez kibiców GKS i pomocy medycznej udzielanej na murawie zawodnikom, tyszanie przejęli inicjatywę. Byli przy piłce częściej i tworzyli dogodne sytuacje, ale brakowało postawienia kropki nad i w postaci wyrównania. A były ku temu szanse.

Najpierw zamykający dośrodkowanie Bartosz Biel i Łukasz Moneta (który występował dziś na pozycji środkowego napastnika) minęli się z piłką, potem strzał Łukasza Grzeszczyka został w ostatniej chwili zablokowany. A Korona? Poza golem na początku niemal nie tworzyła sobie sytuacji.

Reklama

Jednak pod koniec połowy złocisto-krwiści przycisnęli tyszan i raz za sprawą Zvonimira Petrovicia, a raz Jacka Kiełba mieli dobre okazje na podwyższenie wyniku. Po kilku rozpaczliwych interwencjach tyskiej obrony, szansę na wyrównanie miał aktywny tego dnia Biel, ale „zakiwał się” w polu karnym.

W przerwie szkoleniowiec tyszan Artur Derbin dokonał dwóch zmian. W miejsce mało kreatywnego Oskara Paprzyckiego wszedł Jakub Piątek, a chimerycznego Sebastiana Stebleckiego zastąpił Szymon Lewicki, dla którego to było zakończenie dwutygodniowej banicji w 4-ligowych rezerwach. I to Lewicki był bardzo bliski wyrównania w 61. minucie, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek. Kilka minut później GKS stracił Łukasza Sołowieja, który sfaulował wychodzącego sam na sam Thiakane i w konsekwencji otrzymał czerwoną kartkę.

Generalnie od tego momentu wydawało się, że Korona kontroluje mecz, nieco jednak oszczędzając siły. GKS nie pogodził się jednak z porażką, tylko mimo gry w osłabieniu stwarzał sobie mniej lub groźne sytuacje. Najbliżej wyrównania było po dośrodkowaniu Kacpra Piątka i strąceniu piłki przez Grzeszczyka. Zabrakło jednak zawodnika, który wbiłby piłkę do bramki.

I ta sytuacja dobrze obrazuje ten mecz w wykonaniu GKS Tychy – niby nie grał źle, ale czegoś cały czas brakowało. W samej końcówce meczu piłka odbiła się jeszcze – tak się wydawało – od ręki piłkarza Korony w polu karnym. Piłkarze GKS reklamowali zagranie ręką, ale gwizdek sędziego milczał.

Tak więc GKS przegrał pierwsze domowe spotkanie w sezonie i gdyby chcieć skomentować ten mecz używając nomenklatury kulinarnej, to przypominał on sytuację, gdy ktoś przychodzi do restauracji na obiad, ale dostaje jedynie zupę, bez drugiego dania i deseru. I z takim niedosytem piłkarze pojadą za tydzień na mecz z Radomiakiem.

3 października 2020, Stadion Miejski w Tychach
GKS Tychy – Korona Kielce 0:1 (0:1)

Bramka: 8’ Thiakane

GKS: Jałocha – Szeliga (72’ Połap), Sołowiej, Nedić, Wołkowicz – Biel (70’ K. Piątek), Paprzycki (46’ J. Piątek), Grzeszczyk, Biegański (70’ Szymura), Steblecki (46’ Lewicki) – Moneta.

Korona: Kozioł – Podgórski, Szarek, Tzimopoulos, Szywacz (86’ Kordas) – Kiełb, Kaczmarski (71’ Grzelak), Gąsior, Petrović (67’ Długosz) – Łysiak (86’ Firlej), Thiakane.

Kartki: żółta – Tzimopoulos, czerwona – Sołowiej (w 67. minucie).

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj