Wymarzone zakończenie mundialu w Tychach

0
Fot. Radosław Wojnar/Radofoto/Młodzi Mistrzowie w Tychach
Reklama

Takiego pożegnania z mundialem w Tychach kibice oczekiwali. Na Stadionie Miejskim 7 czerwca była walka, doping i ambicja. Były piękne gole, czerwona kartka, radość i łzy. Włochy po fantastycznym meczu pokonały Mali 4:2 w ćwierćfinale Mistrzostw Świata do lat 20.

Wynik meczu otwarli Włosi. A w zasadzie Malijczycy, bowiem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola samobójczego zdobył Ibrahima Kone. Poza tym pechowym trafieniem Afrykańczycy mieli groźniejsze okazje na zdobycie bramki od przeciwników, a przy każdej z nich stadion gwałtownie ożywał. Zawodnicy z Mali zyskali sympatię miejscowych widzów już podczas meczu z Argentyną w Bielsku-Białej i nie inaczej było w Tychach.

Bojowe nastroje ekipy trenera Mamoutou Kane zostały gwałtownie ostudzone w 21. minucie spotkania. Za brutalny faul na Luce Pellegrinim z boiska wyleciał Ousmane Diakite. Nie zatrzymało to jednak zespołu z Czarnego Lądu w ambitnej walce. Co rusz wychodzili z kontrami i w zasadzie nie było widać, że grają o jednego zawodnika mniej. Walka opłaciła się. Przed przerwą zdobyli bramkę na 1:1. I to jaką! Zdobywca samobójczego trafienia Kone pognał środkiem boiska i przed polem karnym piętką zagrał do wbiegającego Sekou Koity, a pomocnik Mali strzałem na długi słupek pokonał Alessandro Plizzariego. Stadion, razem z grupką kilkunastu czarnoskórych kibiców nadającą ton dopingowi, dosłownie oszalał.

Po tej bramce obie drużyny zafundowały oglądającym prawdziwą jazdę bez trzymanki. I Włosi, i Malijczycy poszli na wymianę ciosów. Najpierw doskonałą okazję Pellegriniego obronił bramkarz Youssouf Koita, a moment potem w sytuacji „sam na sam” w bramkarza trafił napastnik Mali. Pierwsza połowa zakończyła się jednak remisem.

Po przerwie Włosi przeważali. Mieli częściej piłkę i wymieniali ją głównie na połowie przeciwników. Oddali też kilka strzałów, ale o celności lepiej nie wspominać. W końcu się jednak przemogli. Po sprytnym podaniu z rzutu wolnego piłkę w polu karnym dostał lider Squadra Azurra Andrea Pinamonti i strzałem w krótki słupek bramkarza zdobył drugiego gola dla Włochów. Nie bez winy był tutaj Youssouf Koita, który po prostu nie powinien wpuścić tego strzału.

Reklama
Kibice Mali; fot. G. Giczel

Doping dla Mali nie ustawał. W dźwięku hipnotycznej melodii bębnów i grzechotek kibice wspierali afrykańską drużynę, chociaż na boisku coraz lepiej wyglądali Włosi. Winy niejako odkupił bramkarz Koita, który wybronił dwa bardzo dobre strzały Pellegriniego i Pinamontiego. W końcu padł gol na 2:2. Prawą stroną pognał wprowadzony wcześniej Boubacar Traore, który zwiódł w polu karnym obrońcę i wyłożył piłkę do Mohameda Camary. Pomocnik Mali się nie pomylił i wyrównał wynik spotkania. Wszystko to na nic. Pięć minut później wynik diametralnie się zmienił.

Dwa nokautujące uderzenia zadali podopieczni Paolo Nicolato. Najpierw rzut karny po faulu bramkarza wykorzystał Andrea Pinamonti, a minutę później Davide Frattesi dobił przeciwników golem numer cztery. W samej końcówce Mali chciało zdobyć jeszcze choć kontaktowego gola. I było tego bardzo blisko. Przebojowym rajdem w polu karnym popisał się Sekou Koita, który został powalony i sędzia odgwizdał jedenastkę. Poszkodowany podszedł do piłki i strzelił obok bramki. To był koniec marzeń Afrykańczyków choćby na walkę w samej końcówce, ale ich postawa, a przede wszystkim ambitna gra w dziesiątkę, zrobiła duże wrażenie na oglądających ten mecz kibicach.

– Polska okazała się bardzo przyjaznym krajem. Chciałem Polakom podziękować i pogratulować. To był mecz na wysokim poziomie, ale to są mistrzostwa. Jedni wygrywają, inni przegrywają. Zabrakło nam doświadczenia. Nie jestem zadowolony z wielu rzeczy, nie jestem też pewien, że wygrał lepszy zespół. Wydaje mi się, że karnego przeciw nam nie powinno być. Bramka strzelona nam według mnie padła z pozycji spalonej. Niektórzy po prostu wykorzystują takie okoliczności na swoją korzyść – tak na pomeczowej konferencji mówił selekcjoner Malijczyków Mamoutou Kane, który zwracał uwagę również na progres, jaki jego drużyna robiła podczas trwania turnieju.

– To był trudny mecz. Mali świetnie grało, ma silnych piłkarzy. Cieszy mnie jednak to, że pomimo naszych błędów, moi piłkarze byli nieustępliwi i konsekwentni. Trzeba to docenić i jestem z nich dumny – to z kolei słowa szkoleniowca Italii Paolo Nicolato. Trener zwycięzców zwrócił uwagę, że jego zespół miał krótkie przygotowania przed turniejem cieszy się, że współpraca między nim i jego zawodnikami układa się dobrze. – Nasz zespół musi rozgrywać trudne mecze. My mieliśmy mało czasu przed turniejem na organizację naszej gry. Piłkarze mają różną charakterystykę i trzeba to wszystko zgrać. Zawsze chcemy być jak najlepiej przygotowani.

Włochy w półfinale zmierzą się z Ukrainą, która w ćwierćfinale pokonała mistrzów Ameryki Południowej Ekwador. Spotkanie odbędzie się 11 czerwca w Gdyni.

7 czerwca 2019, Stadion Miejski w Tychach
Włochy – Mali 4:2 (1:1)
Bramki: 12’ Kone (s), 60’ 83’ (k) Pinamonti, 84’ Frattesi – 38’ S. Koita, 79’ Camara.
Włochy: Plizzari – Tripadelli, Ranieri, Bellanova, Del Prato, Pellegrini – Gabbia, Fratesi, Esposito (68’ Bettella) – Scamacca, Pinamonti (88’ Olivieri).
Mali: Y. Koita – Diaby, Fofana (91’ M. Traore), Kanoute, Konan – Camara, Drame (85’ Konte), Sissoko, Diakite – S. Koita, Kone (69’ B. Traore).
Żółta kartka: Sissoko.
Czerwona kartka: Diakite.
Sędzia: Ismail Elfath (USA)
Widzów: 11 567

Kamil HAJDUK

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj