Rozmowa z Barbarą Sojką z Pszczyny, córką Franciszka Szczepańczyka, nauczyciela, który w 1922 r. przybył na Górny Śląsk, by organizować polskie szkoły. Pracował w Jankowicach, Piasku, Czarkowie i Pszczynie. Przez większą część swego 96-letniego życia skrupulatnie spisywał zasłyszane historie, wspomnienia, dokumentował bieżące wydarzenia. Tomy jego rękopisów to ciekawe, czekające na opracowanie materiały pamiętnikarsko-historyczne.
Rozmawia: Renata BOTOR-PŁAWECKA
– Ile jest tomów notatek spisanych przez Franciszka Szczepańczyka?
Barbara Sojka: Tych tomów? Blisko trzysta. [Wnuczka przynosi oprawione grube „zeszyto-książki”, przykładowe].
– To są zeszyty?
– Nawet w czasie okupacji sobie robił takie książki – z zeszytów szkolnych, które zapisywał, sklejał, zszywał.
– Faktycznie pozszywane zeszyty, raz w linie, raz w kratkę. Pismo odręczne.
– Pisał piórem. I robił tak: gdy odbywało się jakieś spotkanie, u kogoś był, zawsze miał przy sobie notesik i ołówek. Jak tylko usłyszał coś ciekawego, to zaraz notował. Przychodził do domu i wpisywał to do książki.
– Codziennie pisał?
– Codziennie.
– W książkach są dedykacje…
– Bo on wszystkim dzieciom, a było ich 16, i wnukom, których miał ponad 40, zostawił swoje wspomnienia. Ta książka jest akurat dla mnie napisana.
Całość artykułu można przeczytać w „Nowym Info” 8/2019 w wersji elektronicznej (e-kiosk) na str. 14-16 oraz w papierowym wydaniu „Nowego Info” nr 8 z 16.04.2019.