Zapomniana wojna 1866 roku

11
Potyczka prusko-austriacka w Oświęcimiu; rys. Tygodnik Ilustrowany z 21.07.1867 r.
Reklama

Zapomniana wojna 1866 roku. Spośród wielu wydarzeń historycznych, które z biegiem lat zostały prawie wyparte z ludzkiej pamięci, warto wspomnieć o wojnie prusko-austriackiej, zwanej również wojną siedmiotygodniową z 1866 r. Konflikt ten, przyćmiony tragicznymi wydarzeniami obu wojen światowych ma również swój śląski epizod. Wojska obu mocarstw starły się w rejonie Bierunia Nowego i Oświęcimia. Ginęli w tej wojnie również żołnierze – mieszkańcy ziemi pszczyńskiej.

Przemysław ŻOŁNECZKO

Jednym z głównych powodów wybuchu wojny była rywalizacja pomiędzy Królestwem Prus a Cesarstwem Austrii o dominację wśród krajów niemieckich (Związek Niemiecki). Dodatkowo w wojnę po stronie Prus zaangażowały się Włochy, mając nadzieję na korzyści związane z ewentualną porażką Austrii. Zaś po stronie austriackiej opowiedziały się m.in. niemieckie państwa – członkowie Związku Niemieckiego: Saksonia, Bawaria i Hanower.

Wojna wybuchła

16 czerwca 1866 r. Wkraczającym na terytorium Czech wojskom pruskim przewodził generał Helmuth von Moltke, zaś obroną terytorium Cesarstwa Austrii dowodził generał Ludwig von Benedek. Nieznaczną przewagę liczebną miała strona pruska. Do decydującej, najkrwawszej bitwy doszło 3 lipca w pobliżu czeskiej miejscowości Sadowa, gdzie na okolicznych wzgórzach starło się ze sobą prawie pół miliona żołnierzy. Po obu stronach walczyli Polacy (z Wielkopolski i Galicji). Wskutek błędów austriackiego sztabu, zwycięstwo odniosły armie von Moltkego, a olbrzymia część sił cesarskich poszła w rozsypkę. Bezpośrednim skutkiem bitwy było zawarcie 23 sierpnia pokoju w Pradze, na mocy którego Austria zrezygnowała na rzecz Prus z dalszego ubiegania się o hegemonię wśród państw niemieckich. Pięć lat później powstało zjednoczone Cesarstwo Niemieckie pod przewodnictwem Prus. Swoje ugrały też Włochy, odzyskując od Austrii Wenecję.

Reklama

Wojna nie ominęła również ziem leżących wówczas na granicy z zaborem austriackim – Galicją. W założeniach sztabu armii pruskiej

obrona Górnego Śląska

miała znaczenie drugorzędne, a nawet liczono się z możliwością jego chwilowej utraty. Do obrony tej prowincji wyznaczono liczący przeszło 6500 żołnierzy korpus landwehry (obrony terytorialnej) dowodzony przez generała Wilhelma zu Stolberg-Wernigerode. Składał się on z trzech pułków piechoty i trzech pułków kawalerii. Siły te były okresowo wspierane przez grupę gen. Otto von Knobelsdorffa składającą się z żołnierzy 62. Górnośląskiego Pułku Piechoty, 2. Pułku Ułanów im. von Katzlera oraz baterię artylerii z 6. Pułku Artylerii Polowej. Jeden ze szwadronów ułanów von Katzlera miał swoje koszary w Pszczynie.

Gen. Wilhelm zu Stolberg-Wernigerode (1807-1898), dowódca pruskiego korpusu landwehry; fot. de.wikipedia.org

Naprzeciw tym siłom dowództwo austriackie wyznaczyło liczącą najprawdopodobniej około 2500 żołnierzy brygadę generała Trentinagliego. Ponadto silne wsparcie wojskom nadgranicznym zapewniała załoga twierdzy Kraków. Generał, aby skuteczniej prowadzić działania obronne, podzielił swoje siły na dwie półbrygady, z których jedną, dowodzoną przez pułkownika Fryderyka Zieglera, zakwaterowano w Oświęcimiu.

18 czerwca 1866 r. rozpoczęto wzdłuż całej granicy działania zaczepne. Żołnierze jednej i drugiej armii przechodzili przez Wisłę, niszczyli mosty, infrastrukturę kolejową oraz linie telegraficzne. Lokalnie dochodziło do niewielkich strzelanin, jednakże walki te nie były intensywne. Do poważniejszej akcji doszło

25 czerwca w Nowym Bieruniu.

W godzinach wieczornych, liczący kilkuset żołnierzy oddział austriacki, wsparty artylerią, przekroczył Wisłę w Zabrzegu (dziś część Bierunia Nowego). Przed samą miejscowością ostrzelali oni z armat niewielki oddział pruski, który wycofał się w popłochu. Po wtargnięciu do Bierunia Austriacy zniszczyli aparat telegraficzny wraz z całym oporządzeniem. Konne patrole nie niepokojone dotarły aż w okolice Ścierni, rozganiając po drodze nieliczne patrole kawalerii przeciwnika. Po rozpoznaniu okolicy, już w ciemnościach, cesarscy opuścili Nowy Bieruń, wysadzając na odchodne uszkodzony wcześniej kolejowy most żelazny na Wiśle.

Wysadzony przez Austriaków kolejowy most żelazny na Wiśle w Bieruniu Nowym; fot. „Historia kolei w monarchii austro-węgierskiej”

Dzień później wojsko austriackie dokonało kolejnego wypadu do wsi Zabrzeg, którą po obrabowaniu podpalono. W rabunku mieli brać również udział mieszkańcy Oświęcimia, którzy bali się później srogiego odwetu za ten czyn ze strony pruskiej. Sytuację załagodził ówczesny urzędnik oświęcimski Antoni Giełdanowski, który nakazał niezwłocznie zwrócić zagrabione mienie jego właścicielom.

W tym samym czasie do sztabu pruskiego generała Stolberga doszedł rozkaz niezwłocznego przygotowania ataku na terytorium przeciwnika. Jeszcze tego samego dnia ściągnął z Mikołowa większość swoich sił, które następnie rozlokowały się w lesie w Jedlinie i okolicy. Łącznie ze wsparciem udzielonym przez von Knobelsdorffa wojska pruskie zgromadzone nad granicą liczyły przeszło 4500 żołnierzy, wspartych dwiema sześciofuntowymi armatami. Noc minęła spokojnie.

Wczesnym rankiem 27 czerwca w okolicy Mysłowic i Bierunia Nowego liczące kilkuset strzelców oddziały pruskie przeprowadziły

demonstrację siły,

mającą na celu zmylić Austriaków co do kierunku natarcia. Około godz. 5.00 forpoczty ułanów wykryły ruchy nieprzyjaciela nad Wisłą. Liczący 3500 żołnierzy trzon sił generała Stolberga rozpoczął natarcie przekraczając Wisłę na wysokości Jedliny i Pław (dziś sołectwo Oświęcimia).

Moritz Lehmann, rotmistrz kawalerii austriackiej, który zginął w szarży na pruskie oddziały w Oświęcimiu; fot. www.austro-hungarian-army.co.uk

Niedługo później doszło do pierwszego starcia kawaleryjskiego. Stacjonujący w Rajsku (część Oświęcimia) szwadron rotmistrza Moritza Lehmanna zauważył liczący kilka szwadronów oddział pruskiej jazdy. Pomimo znacznej przewagi liczebnej przeciwnika, rotmistrz zdecydował się zaatakować, ponieważ sytuacja groziła okrążeniem południowej flanki półbrygady von Zieglera. Austriaccy ułani runęli na zaskoczonego przeciwnika i po krótkim acz krwawym starciu oba oddziały rozeszły się. Po obu stronach zginęło wielu kawalerzystów, w tym rotmistrz Lehmann. Ciężko ranny został dowódca pruskiej jazdy – major von Busse.

Odwagę Lehmanna docenili Prusacy, przesyłając Austriakom gratulacje i znalezione przy zwłokach rotmistrza odznaczenie i medalion zawierający portret jego żony, z którą wziął ślub kilka miesięcy wcześniej.

W tym samym czasie bataliony landwehry rozpoczęły natarcie na Brzezinkę, powoli spychając wojska cesarskie w stronę miasta. W końcu Austriacy nie wytrzymali naporu i wycofali się obsadzając dworzec kolejowy siłami kilku kompanii i czterech czterofuntowych armat. Pruskie działa rozpoczęły ostrzał dworcowych budynków, jednakże po chwili jedna z ich armat umilkła trafiona pociskiem czterofuntówki (działo wyrzucające kule czterofuntowe).

Twarda obrona dworca

spowodowała, że do boju zostały rzucone kolejne szwadrony pruskiej jazdy. Aby je powstrzymać, dwa z czterech dział wciągnięto na oświęcimskie wzgórze zamkowe, co okazało się znakomitym pomysłem. Rażeni pociskami kartaczowymi ułani wycofali się, a pozbawiona ich wsparcia piechota powoli rozpoczęła odwrót w stronę Jedliny. Walki ustały około godz. 8.30, a większość wykrwawionych i zmęczonych wojsk Stolberga odeszła w stronę Urbanowic. W godzinach popołudniowych na pobojowisko dotarły wezwane przez pułkownika Zieglera posiłki z twierdzy Kraków, jednakże oddziały te nie były już potrzebne.

Porażka pod Oświęcimiem spowodowała wyraźny spadek morale wśród wojsk pruskich stacjonujących na Śląsku. Pomimo całej intensywności walk i zwycięstwa strony austriackiej, bitwa ta nie miała żadnego wpływu na przebieg całej kampanii, której losy rozstrzygnęły się pod Sadową. Jeśli chodzi o straty obu stron w bitwie, według austriackiego sztabu generalnego wyniosły one 86 zabitych i rannych żołnierzy po stronie cesarskiej oraz 173 zabitych i rannych po stronie pruskiej. W boju padło również około 60 koni.

Żołnierze armii pruskiej; archiwum autora

W bitwie pod Oświęcimiem uczestniczyło wielu Górnoślązaków, którzy jako obywatele państwa pruskiego mieli obowiązek służyć w armii królewskiej. Z mieszkańców dawnego powiatu pszczyńskiego w walkach na pograniczu Śląska i Małopolski: Johann Jonkisch z Łąki – żołnierz 62. pułku piechoty, Michael Hammerlik z Urbanowic – żołnierz landwehry, Jacob Schittko z Wesołej – żołnierz landwehry; Johann Dolina, mieszkaniec powiatu pszczyńskiego – żołnierz landwehry.

Do tych nazwisk należy także dołączyć innych Ślązaków z ziemi pszczyńskiej, którym nie dane było wrócić z innych walk tej wojny: Andreas Fortuna z Tychów, fizylier 1. Gwardyjskiego Pułku Piechoty, zginął w bitwie pod Sadową; Laurentius Fox z Warszowic, żołnierz Gwardyjskiego Regimentu Fizylierów, zmarł wskutek postrzału w klatkę piersiową podczas walk o miejscowość Chlum nieopodal Sadowej; Joneck Kaczmarzek z Bierunia, również żołnierz Gwardyjskiego Regimentu Fizylierów, zginął podczas szturmu na Chlum k. Sadowej; Lukassek z Bijasowic, żołnierz Śląskiego Pułku Fizylierów nr 38, zginął od wybuchu granatu w bitwie pod Skalicą 28 czerwca 1866 r.; Paul Jarosch ze Studzionki, huzar 1. Śląskiego Regimentu Huzarów „von Schill”, zginął 10 lipca 1866 r. podczas walk nieopodal Twierdzy Josefov; Heinrich Sand z Borowej Wsi, grenadier 1. Gwardyjskiego Regimentu Piechoty, zginął 3 lipca 1866 r. nieopodal miejscowości Rosbieritz.

Ranni podczas walk zostali: Joseph Widdock z Wisły Wielkiej, kawalerzysta 3. Gwardyjskiego Regimentu Ułanów, raniony lancą podczas walk k. Corwenuhovej, przebywał w lazarecie w Kostelcu; Georg Mrozik z Radostowic, żołnierz 2. Gwardyjskiego Regimentu Grenadierów „Kaiser Franz”, 28 czerwca otrzymał ciężki postrzał w nogę w walkach pod Rudersdorf; Constantin Rika z Borowej Wsi, żołnierz 2. Gwardyjskiego Regimentu Grenadierów „Kaiser Franz”, pod Rudersdorf został lekko ranny w udo; Constantin Adamski z Mikołowa, fizylier 2. Gwardyjskiego Regimentu Pieszego, 28 czerwca został lekko ranny w ramię w walkach o wieś Burkersdorf k. Świdnicy.

Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że wykazy zabitych i rannych z ziemi pszczyńskiej nie są kompletne.

Czy zostało coś, co przypomina o tamtych tragicznych wydarzeniach? Po stronie małopolskiej z pewnością są to zbiorowe mogiły na cmentarzu w Oświęcimiu, w których spoczywa między innymi wspomniany piechur Jonkisch. Po stronie bieruńskiej jest to niepozorna kapliczka na Zabrzegu, którą według jednego z przekazów miał postawić pewien karczmarz, jako wotum za ocalenie życia. Z kolei inna wersja mówi, że murowana kapliczka miała stanąć na mogile poległych w boju żołnierzy. Jak było naprawdę, nie wiadomo.

Korzystałem z następujących źródeł:

Aleksander Zygmunt Babiński, „Potyczka pod Oświęcimiem. Epizod wojny prusko-austriackiej 1866 roku”, Kraków 2015 r.;

„Na naszej ziemi”, praca zbiorowa, Bieruń 1997 r.;

„Geschichte der Eisenbahnen der Oesterreichisch-Ungarischen Monarchie” („Historia kolei w monarchii austro-węgierskiej”), s. 140;

dziennik „Czas” z 29 czerwca 1866 r.; „Tygodnik Ilustrowany”, nr 356 z 21 lipca 1866 r.;

Wykaz poległych i rannych: www.denkmalprojekt.org

 

Przemysław ŻOŁNECZKO

Reklama

11 KOMENTARZE

  1. Panie Przemysławie, jest Pan genialny, zamieszczając opis tego zapomnianego konfliktu, mający swój epizod w regionie. O ile pamiętam z jakiegoś opisu, do którego dotarłem kiedyś w necie, jedno ze starć między wojskami austriackimi a pruskimi, miało miejsce na polach, gdzie dziś znajduje się Muzeum Birkenau, a dworzec w Oświęcimiu został zniszczony; chociaż, według mnie, przypuszczalnie zachowały się budynki ekspedycji, ale mogę się mylić. Pozdrawiam serdecznie, Robert

    • Zapewne dotarł Pan do tego samego opracowania, z którego ja kiedyś korzystałem, i które w ogóle uświadomiło mi, że rok 1866 to nie tylko Sadowa. Warto dodać, że to co przedstawiłem w artykule stanowi tylko część informacji o starciach na naszej ziemi, a do wielu źródeł można bez problemu dotrzeć przegrzebując internet. Temat w każdym razie nadal uważam za otwarty i chciałbym, żeby w Bieruniu przy moście lub przy kapliczce na bieruńskim Zabrzegu stanęła jakaś tablica informacyjna upamiętniająca te walki. No i dziękuję Panu za docenienie mojej pracy, bo dzięki temu wiem, że to co robię ma sens i mam motywację do kontynuowania poszukiwań.

  2. …..przypuszcza, że korzystałem z tego samego źródła, co Pan. A gdy do niego dotarłem, zaraz treść opisu „przelałem” na papier i w ten sposób mam w tzw. „archiwum opisowym”, czyli w takim zeszycie, gdzie zapisuję wszelkie ciekawe opisy, z różnych województw, tu akurat z małopolskiego…Żeby jeszcze było coś, co nazywam „paradoksem historii”, to żołnierze polegli w tej bitwie: pruscy i austriaccy, spoczywają niemal obok siebie na cmentarzu w Oświęcimiu, a obok ( już nie pamiętam ), któregoś z grobów, pochowano polskich żołnierzy, poległych pod Rajskiem, ( chyba, bo „improwizuję z pamięci „….), 03.-04.09.1939 roku, podczas przeprawy przez Sołę. Zdaje się, że to był oddział kapitana Ryby……Ciekawe, czy żołnierze austriaccy, pruscy i Ci z Kampanii Wrześniowej, doszli do jakiegoś porozumienia…..Jak napisał kiedyś Roger Waters, w Utworze „Two Suns in The Sunset”, „Dwa słońca o zachodzie…”: „…..wróg, czy przyjaciel. I tak na końcu będziemy wszyscy równi…..” ( Lp „The Final Cut”, z 1983 roku, Pink F;loyd ).
    Co do tabliczki ze wzmianką o bitwie, władze Bierunia, mogłyby coś w tej sprawie zadziałać. W Chałupkach, jest taka tabliczka, wspominająca o otwarciu Mostu Cesarskiego ( kiedyś granicznego, między Czechami a Polską, którym można przejść bez paszportu….), chyba gdzieś ok. 1899 roku. …..
    Niech Pan „coś wygrzebie” z jakiegoś archiwum i znów coś ciekawego opisze……Pozdrawiam serdecznie. Robert

    • Major Ryba przekraczał Sołę bodaj w nocy z 3 na 4 września. Jeśli chodzi o ten cmentarz w Oświęcimiu, to wiem o nim, ale niestety nigdy tam nie byłem i koniecznie muszę to nadrobić. Na jednym z pomników jest zresztą wymieniony wspomniany w tekście piechur Jonkisch z Łąki. Ciekawi mnie tylko, czy konflikt ten był kiedyś opisywany we współczesnej bielskiej prasie, bo na przykład Prusacy dokonali bardzo ciekawego wypadu do bielska niszcząc tam skład kolejowy i zbierając haracz. W zamian za to zostali obrzuceni przez mieszczan kamieniami 😉

  3. ….tego nie wiem, ale jeśli działania miały miejsce w sumie „niedaleko”, to może i taki opis gdzieś jest…..Wracając do mjra Ryby, „improwizując” z pamięci, „zrobiłem” z Niego kapitana. Mam nadzieję, że nie Będzie miał mi tej pomyłki za złe…..Gdzieś mam fotki z tego cmentarza, z roku 2016, ale muszę je poszukać w swoim „wielkim archiwum”, spośród paru…tysięcy…..Pozdrawiam serdecznie. Robert

  4. Chodzi mi o artykuł w bielskiej prasie na temat wojny 1866, dotyczący epizodu na terenie Bielska -Białej. Czy wiadomo gdzie można go znaleźć. Pozdrawiam.

      • 🙂 Genealogią zajmuję się od pewnego czasu dopiero. Informacje miałem z pewnej rodzinnej kroniki spisanej 1969. Spisywał Paweł Kołodziej: „Ojcowie Marii, Jan Dolina, rolnik mieszkający w Lędzinach, który pad we wojnie 1866 r., koło Oświencimia”. Jan Dolina, mąż Katarzyny Komandera lub Komenedera ur. w Hołdunowie (Lędziny)., córka między innymi Maria Dolina ur. 25 grudnia 1866, która się ożeniła z Klemensem Karkoszka ur. 16 listopada 1857 – potwierdzone ASC z Lendzin (Lędziny) Dostępne w: http://siliusradicum.pl/ksiegi-metrykalne/asc-parafii-rzymskokatolickiej-w-ledzinach/. Następnie ich syn Jan, mój żyjący dziadek (92 lata), mój ojciec, i ja 🙂 Jakby ktoś szukał korzenii.. W Derkmalprojekt jest wpis Lonczin/Pless ale to raczej Lendzin miało być.

        Tomasz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj