Beata Dziemianko poświęciła swoje życie opiece nad mamą i babcią. Ma nadzieję, że nastąpi cud

1
Alicja Dziemianko, gdy była zdrowa; fot. Archiwum rodzinne
Reklama

Beata Dziemianko poświęciła swoje życie opiece nad mamą i babcią. Ma nadzieję, że nastąpi cud. Lekarka Alicja Dziemianko przez wiele lat pomagała ludziom. Teraz sama potrzebuje pomocy. Od 8 lat jest zupełnie sparaliżowana. Choroba zaatakowała nagle. Doktor Alicja Dziemianko położyła się spać jako zdrowa, w pełni sprawna osoba. Udar mózgu przyszedł we śnie. Obudziła się jako pacjent, z którym nie ma do dzisiaj kontaktu. Pozostaje przy życiu tylko dzięki heroizmowi córki Beaty, która swoje życie podporządkowała opiece nad mamą. Nie tylko zresztą mamą. Opiekowała się również babcią cierpiącą na demencję starczą. Dom zmienił się w szpital. Pani Beata nie skarży się, radzi sobie z obowiązkami. Byłaby jednak bardzo wdzięczna za wsparcie materialne np.: w postaci odpisu 1 proc. z podatku w zeznaniu PIT.

Alicję Dziemianko zna wiele osób. Ma dzisiaj 73 lata, jest lekarzem pediatrą i pulmonologiem. Jak informuje nas córka Beata Dziemianko, pani Alicja ukończyła Pomorską Akademię Medyczną w Szczecinie w roku 1971, od 40 lat była lekarzem w Tychach. Jako pediatra najpierw leczyła dzieci, a później, gdy zrobiła specjalizację z pulmonologii w roku 2001 do jej pacjentów dołączyły osoby dorosłe. Pracowała w Centrum Medycznym Helpmed obecnie Neuca Med, Poradni Chorób Płuc i Gruźlicy na osiedlu A, w Przychodni nr 4, dyżurowała w Szpitalu Miejskim przy ul. Cichej.

– Do mojej mamy zawsze można było zwrócić się o pomoc, niezależnie od pory dnia – mówi Beata Dziemianko. – Pamiętam, że często ludzie przychodzili ze swoimi problemami zdrowotnymi do naszego domu, nawet w godzinach nocnych. Nikt nie odszedł nie uzyskawszy pomocy. Pracowała bardzo intensywnie, po prostu kochała to, co robiła, praca była jej pasją.

Wszystko zmieniło się nagle 22 czerwca 2011 roku.

Reklama

– Wieczorem 21 czerwca 2011 roku nic nie zapowiadało nieszczęścia – wspomina Beata Dziemianko. – Mama położyła się spać, planując swój kolejny, jak zawsze zresztą pracowity dzień. Następnego dnia rano usłyszałam huk. Pobiegłam do jej sypialni. Zobaczyłam, że spadła z łóżka, ale nie to było najgorsze. Gdy chciałam pomóc jej wstać zauważyłam, że była sparaliżowana. Wezwałam pogotowie ratunkowe. Już na miejscu, w domu, lekarz poinformował mnie, że będzie to udar.

Po zrobieniu tomografii głowy w Szpitalu Wojewódzkim w Tychach nie było wątpliwości. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok: udar niedokrwienny mózgu. Nastąpił zanik mowy (afazja sensomotoryczna). Alicja Dziemianko nie tylko nie mogła się poruszać, ale nie było z nią żadnego kontaktu.

– W tyskim szpitalu mama leczona była ok. 1,5 miesiąca, później karetką przewieziono ją do Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach-Reptach na rehabilitację – kontynuuje B. Dziemianko. – Była tam rehabilitowana przyłóżkowo, czyli wykonywano czynności bierne. Mama była również pionizowana, przesadzano ją na wózek inwalidzki, przeprowadzano terapię logopedyczną. W Reptach doszło jednak do zawału mięśnia sercowego i mamę trzeba było szybko przetransportować do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, gdzie przeszła zabiegi koronarografii i inplantacji. Wykonano szereg jeszcze innych badań i przetransportowana mamę z powrotem do Rept. Jednak, aby zapobiec kolejnemu zawałowi, zaniechano rehabilitacji, skupiono się tylko na pielęgnacji. Mama została następnie przetransportowana do Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach na Oddział Rehabilitacji Neurologicznej – gdzie kontynuowano rehabilitację, jednak ze względu na nieprawidłowe wyniki (podwyższone wskaźniki poziomów troponiny) mama została przetransportowana do Górnośląskiego Centrum Kardiologii w Katowicach–Ochojcu, gdzie przeprowadzono kolejną koronarografię i angioplastykę wieńcową. Włączono antybiotykoterapię, ponieważ było podejrzenie zapalenia płuc, i przetransportowano do Szpitala Miejskiego w Tychach. Tu, po kontynuowaniu antybiotykoterapii, przewieziono mamę do domu.

– Podczas pobytu mamy w szpitalach pożyczyłam łóżko rehabilitacyjne, materac przeciwodleżynowy, kupiłam wózek inwalidzki, czyli przystosowałam dom do potrzeb osoby leżącej – mówi B. Dziemianko. – Następnie za namową kilku osób, chcąc by mama miała lepszą opiekę, przetransportowałam ją do Zakładu Leczniczo Opiekuńczego w Mikołowie. W maju 2012 r. zabrałam jednak mamę do domu. Dzięki pomocy chirurga – dr Roberta Repecia – została usunięta martwica będąca skutkiem poważnej odleżyny, która powstała w ZLO. Zmieniałam opatrunki dwa razy dziennie, zachowując ich sterylność. Trwało to ponad 2 lata, bo tak rozległa była to rana. Jednocześnie podawałam przez sondę żywienie dojelitowe firmy Nutricia wraz z preparatem wysokobiałkowy Protifar, dzięki nawiązaniu współpracy z poradnią Nutrimed i dr Januszem Sznajderem.

Tutaj zaczął się dla pani Beaty prawdziwie heroiczny okres opieki. Dom przekształcił się w szpital. Pani Beata na początku choroby zupełnie nie wiedziała, jak opiekować się całkowicie sparaliżowanym człowiekiem. Uczyła się szybko, podpatrując pielęgniarki w szpitalu – gdzie często odwiedzała mamę, pytając lekarzy. Zrezygnowała na początku z pracy zawodowej – była koordynatorem sprzedaży ds. współpracy z dużymi sieciami handlowymi – hipermarketami na terenie południowej Polski. To była konieczność, bo tak się złożyło, że w 2013 roku zmarła nagle też siostra mamy, która opiekowała się babcią. Pani Beata nie chciała, aby babcia trafiła do domu opieki, dlatego przyjęła ją do siebie.

Babcia dzisiaj ma 94 lata. Jeszcze w 2013 roku była osoba samodzielną, od 2015 roku straciła kontakt z otoczeniem, przestała chodzić. Dlatego w drugim pokoju stoi teraz łóżko rehabilitacyjne dla babci z materacem przeciwodleżynowym. Babcia ma demencję starczą, nie można się z nią porozumieć. Cały dzień leży w łóżku. Musi być karmiona, obmywana, rehabilitowana.

W domowym szpitalu dni podobne są do siebie. Obowiązki pani Beaty rozpoczynają się rano, a kończą późno w nocy. Trzeba zmienić pampersy, pościel, w razie potrzeby podłączyć cewniki, umyć, uczesać i nakarmić, podać lekarstwa, a jeszcze wcześniej systematycznie odsączać flegmę z gardła mamy za pomocą ssaka, aby ułatwić oddychanie, robić nebulizacje oraz, w razie potrzeby, podłączać generator tlenu. Ważne jest częste zmienianie pozycji chorych – zarówno mamy, jak i babci (co 3-4 godziny), aby nie powstały odleżyny z martwicą tkanek. To duże fizyczne wyzwanie. Pani Beacie pomaga w tym brat.

Karmienie też nie jest proste. Pani Alicja nie ma odruchu połykania. Trzeba więc przy karmieniu posługiwać się pompą do karmienia Flocare Infinity, stosować specjalny pokarm –Nutrison 1000 Complete Multi Fibre oraz Nutrison Advanced Protison firmy Nutricia, a babcię karmić doustnie za pomocą specjalnej, dużej strzykawki.

Alicji Dziemianko dotkniętej niedowładem czterokończynowym przysługuje wymiar 80 zabiegów w ciągu roku w ramach darmowej opieki z firmy Euro Med. Przychodzi do niej również rehabilitant Łukasz Toborek, ale na co dzień cały ciężar dźwiga pani Beata. Opuszcza mamę i babcię najwyżej na 2 godziny w ciągu doby, gdy musi wyjść do sklepu, apteki lub biura rachunkowego.

Pani Beata nie narzeka, ale wszystkie urządzenia podtrzymujące życie zużywają się i trzeba je wymieniać, dlatego byłaby wdzięczna za wsparcie finansowe, dzięki któremu mogłaby kupić nowy ssak do odsysania górnych dróg oddechowych. Stary już się zużył, a niedostateczne odsysanie grozi pani Alicji śmiercią. Bardzo potrzebny jest podnośnik pneumatyczny zmniejszający wysiłek przy zmianach pozycji pacjenta, przydałoby się nowe łóżko. Przede wszystkim jednak należałoby wykupić dodatkowe zabiegi rehabilitacyjne, aby zapobiec przykurczom mięśni i ścięgien zarówno u babci, jak i u mamy.

– Początkowo nie dochodziło do mojej świadomości, że mama z osoby energicznej, pełnej zapału, logicznie myślącej nagle zmieniła się w osobę fizycznie niepełnosprawną, z którą nie można nawet porozmawiać– mówi dzisiaj pani Beata. – Gdy jako dziecko byłam chora, opiekowała się mną mama, a teraz ja się nią opiekuję. Dzisiaj mama i babcia żyją dzięki mnie. Oczywiście, ja ciągle próbuję do mamy mówić, śpię koło niej, bo chcę mieć ją pod kontrolą. Wstaję w nocy, odsysam mamę. Cały czas mówię do niej, bo wiem, że mnie słyszy. Mam nadzieję ,że nastąpi cud i kiedyś mi odpowie.

Pani Beata dziękuję wszystkim za dotychczas okazane wsparcie. W sposób szczególny dziękuje lekarzom: dr Beacie Bajor, dr Januszowi Sznajderowi, dr Danucie Kopocińskiej, dr Iwonie Willman, dr Lidii Cybulskiej-Szkup, pielęgniarkom z Opieki Rodziny – Beacie Latusek oraz Małgorzacie Trzebiatowskiej, rehabilitantowi Łukaszowi Toborkowi.

Jak można pomóc Beacie Dziemianko? Przekazując 1 proc. z podatku. Wystarczy wówczas wpisać w formularzu PIT w odpowiednich rubrykach: KRS: 0000270809, cel szczegółowy: Alicja Dziemianko, 8450. Natomiast można również przekazać darowiznę, wykonując przelew lub wpłaty na poczcie, podając – nazwę odbiorcy: Fundacja Avalon Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym ul. Michała Kajki 80/82/1, 04-620 Warszawa; numer rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001; tytuł wpłaty: Alicja Dziemianko, 8450.

(icz)

Gdy opublikowaliśmy ten artykuł w „Nowym Info” nr 3 z 5 lutego 2019 r., babcia Beaty Dziemianko – Waleria Okwiecińska – jeszcze żyła. Zmarła, jak słyszymy, dzień później – 6 lutego. Pogrzeb odbył się 9 lutego w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Parzymiechach. Kolejna msza święta w intencji zmarłej odprawiona zostanie – jak słyszymy od Beaty Dziemianko – 31 marca 2019 r. o godz.18 w kościele pw. św Jadwigi w Tychach (ul. Żwakowska 65).

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Pane dajte pyniondz, dajte pane! My bjedne rumuny kaliki dajte pane dajte! Łumyjta okienko za kubek inki z cukrem. O, nie, za inkem dwajścia zotych siem nalerzy!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj