Ojcowie chrzestni skweru im. Marii i Lecha Kaczyńskich

0
Sesja Rady Miasta Tychy 23.06.2016 r. Na pierwszym planie radny Damian Fierla, w głębi Andrzej Dziuba, prezydent Tychów; fot. ZB
Reklama

Ojcowie chrzestni skweru im. Marii i Lecha Kaczyńskich. 23 czerwca 2016 r. Rada Miasta Tychy podjęła uchwałę o nazwaniu terenów zielonych leżących nad wykopem kolejowym w prostokącie ulic: Stefana Grota-Roweckiego, Dąbrowskiego, Wyszyńskiego, Jana Pawła II – skwerem im. Marii i Lecha Kaczyńskich. Uchwała obowiązuje od 1 stycznia 2017 r. Okazuje się, że informacja ta okazała się dla niektórych dużym zaskoczeniem.

Tereny nad wykopem to od dawna swoiste dzikie pola Tychów, atrakcyjne, bo leżące w centrum miasta. Aby wyjaśnić swoisty fenomen nazwania zapuszczonego obszaru imieniem prezydenckiej pary tragicznie zmarłej w niewyjaśnionej katastrofie lotniczej w 2010 r. (Maria i Lech Kaczyńscy spoczywają na Wawelu), należy skupić się na dwóch głównych ojcach chrzestnych tego przedsięwzięcia. Jednym z nich jest tyski radny Damian Fierla, formalny pomysłodawca nazwania tego miejsca (w stanie w jakim się ono znajduje) imieniem pary prezydenckiej. Ale trudno pominąć inną, ważną w tym dziele postać – Andrzeja Dziubę, prezydenta Tychów. Nazwanie skweru imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich poparło 22 radnych, w tym m.in. Maciej Gramatyka, obecny szef Platformy Obywatelskiej w Tychach (wówczas nie pełnił tej funkcji, był członkiem proprezydenckiego Klubu Radnych Inicjatywa Tyska).

Oto pełne wyniki głosowania: za nadaniem skwerowi imienia Marii i Lecha Kaczyńskich byli – Kazimierz Chełmiński, Jakub Chełstowski, Edyta Danielczyk, Damian Fierla, Tadeusz Furczyk, Lidia Gajdas, Marek Gołosz, Maciej Gramatyka, Jarosław Hajduk, Michał Kasperczyk, Grzegorz Kołodziejczyk, Barbara Konieczna, Andrzej Kściuczyk, Mariusz Mazur, Urszula Paździorek-Pawlik, Paweł Porszke, Marcin Rogala, Sławomir Sobociński, Józef Twardzik, Dariusz Wencepel, Ewa Węglarz, Krzysztof Woźniak; przeciw padł tylko jeden głos należący do Grzegorza Gwoździa z PO; od głosu wstrzymał się Wojciech Czarnota z PO; na sali nie było radnego Klaudiusza Slezaka.

Zacznijmy jednak od początku. Był czwartek 23 czerwca 2016 r. To historyczna data, bowiem w tym dniu miał gościć w Tychach prezydent RP. Ze względu na wizytę prezydenta Polski Andrzeja Dudy, sesję Rady Miasta przesunięto na godziny przedpołudniowe. I właśnie na tej sesji radny Damian Fierla zgłosił projekt uchwały o nadaniu imienia Marii i Lecha Kaczyńskich sercu tyskich dzikich pól, czyli terenowi położonemu w prostokącie ulic: Dąbrowskiego, Wyszyńskiego, Jana Pawła II, Stefana Grota-Roweckiego. Uchwała miała obowiązywać w chwili podjęcia, czyli prezydent RP miał przyjechać do miasta, w którym jakiś fragment już nosiłby imię tragicznie zmarłej prezydenckiej pary. Do radnego nie trafiały argumenty, że najpierw należałoby skwer wybudować, a dopiero później go nazwać. Na tego typu uwagi odpowiadał, że prace nad skwerem już trwają.

Reklama

– Kto chce coś zrobić – szuka sposobu, kto nie – szuka powodu – odpowiadał swoim adwersarzom radny Fierla (ale ostatecznie zgodził się, aby Maria i Lech Kaczyńscy zaczęli oficjalnie patronować skwerowi od 1 stycznia 2017 r.).

W sukurs przyszedł mu Andrzej Dziuba, prezydent Tychów, obwieszczając m.in., że skwer powstanie niezależnie od tego czy Rada Miasta nada mu imię, czy też nie. Realizacja pierwszego etapu tego przedsięwzięcia, obejmująca niewielki w sumie fragment, bo od ul. Grota-Roweckiego do dawnej stacji PKP Tychy Miasto (od strony ul. Dąbrowskiego) miała zakończyć się w sierpniu ubiegłego roku [„Patroni nie dla chaszczy” – artykuł z 28.06.2016 r.].

Dlaczego Damianowi Fierli (który dostał się do Rady Miasta startując z listy PiS, jako członek tej partii) tak bardzo zależało na tym, by w czerwcu 2016 r. to właśnie on zapamiętany został jako ojciec chrzestny skweru imienia Marii i Lecha Kaczyńskich? Być może dlatego, że cztery miesiące wcześniej został usunięty z partii Prawo i Sprawiedliwość. Uchwałę o wykluczeniu podjął w lutym 2016 r. Komitet Polityczny PiS. Podpisał się pod nią sam prezes Jarosław Kaczyński. W kontekście wizyty prezydenta RP dobrze było dać dowód lojalności, tym bardziej, że radny odwołał się od decyzji wykluczającej.

Dlaczego niepoważny w gruncie rzeczy, bo przedwczesny, projekt nazwania de facto chaszczy tworzących gigantyczną psią ubikację imieniem prezydenckiej pary w ogóle był głosowany? I tu zaczyna się rola Andrzeja Dziuby, prezydenta Tychów.

Rada Miasta formalnie jest odrębnym bytem. Ba, w zamyśle ustawodawców ma nadzorować postępowanie prezydenta. W tyskiej praktyce to fasada, za którą prezydent chętnie się chowa. W rzeczywistości większość radnych koalicji to jego marionetki. Jeszcze nie tak dawno największy klub radnych bez żenady nazywał siebie wprost klubem prezydenta Andrzeja Dziuby.

W czasie gdy D. Fierla wystąpił ze swoją inicjatywą, proprezydencka większość w Radzie była chwiejna. Wykluczony z PiS radny Fierla był swoistym języczkiem u wagi między koalicją i opozycją, dlatego taki gest poparcia dla niego był swego rodzaju inwestycją koalicji. Prezydentowi Tychów z jeszcze jednego względu fakt nazwania sporej połaci terenu miasta imieniem prezydenckiej pary, i to w dniu przyjazdu prezydenta Andrzeja Dudy, nie był obojętny. Otóż w wyborach na prezydenta RP Andrzej Dziuba popełnił grubą niezręczność. Przypomnijmy, rywalizowali wówczas ze sobą urzędujący prezydent RP Bronisław Komorowski i pretendent Andrzej Duda. Bronisław Komorowski na początku tego wyścigu był pewniakiem, cieszył się prawie 80 proc. poparciem. W takich okolicznościach prezydent Tychów Andrzej Dziuba poważnie zaangażował się w jego kampanię wyborczą i zrobił to, nie jako prywatna osoba (do czego miał pełne prawo), ale właśnie jako prezydent Tychów – do czego prawa już absolutnie nie miał. Po prostu w rażący sposób nadużył stanowiska do celów politycznych.

Prezydent Tychów, eksponując swój tytuł, podpisał się wraz z innymi prezydentami miast na deklaracji poparcia dla B. Komorowskiego i wystąpił, wciąż jako prezydent Tychów, w klipie wyborczym nawołującym do głosowania de facto przeciwko Andrzejowi Dudzie. A Andrzej Duda wygrał. W zaistniałej sytuacji gest kontrolowanej przez Andrzeja Dziubę Rady Miasta w postaci nazwania skweru imieniem pary prezydenckiej był swego rodzaju hołdem lennym prezydenta Tychów wobec Andrzeja Dudy, prezydenta RP, wywodzącego się z PiS-u. Nawiasem mówiąc gest ten niewiele pomógł. Aktywny udział prezydenta Tychów w zaprzęgu wyborczym Bronisława Komorowskiego najwyraźniej został zapamiętany na tyle, że Andrzeja Dziuby nie zaproszono 23 czerwca ub.r. na obiad z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej (a innych gospodarzy wizytowanych gmin zaproszono).

Do wyjaśnienia pozostaje jeszcze postawa opozycyjnych klubów radnych: PiS oraz Tychy Naszą Małą Ojczyzną. Pomysł radnego Fierli nie był im w smak. To oni przestrzegali, że w ten sposób imieniem pary prezydenckiej ochrzci się chaszcze nad wykopem, sugerowali by najpierw powstał skwer. Znaleźli się jednak w niekomfortowej sytuacji. Stanowią mniejszość w Radzie Miasta. Gdyby głosowali przeciw projektowi radnego Fierli, zostałoby to odczytane, że są przeciw Marii i Lechowi Kaczyńskim, a i tak uchwała by przeszła. Głosowali więc za uchwałą.

Tymczasem nawet niewielki skwer nie powstał ani do końca sierpnia, ani do końca ubiegłego roku. Prace w niewielkiej skali prowadzone są dopiero teraz. Za inwestycję tę odpowiedzialna jest gminna spółka „Śródmieście”. Prezesem „Śródmieścia” jest Bogdan Białowąs – były członek Prawa i Sprawiedliwości. W lutym 2016 r. również B. Białowąs został usunięty z PiS.

O tym jak bardzo władze miasta nie orientują się co tak właściwie nazwały imieniem prezydenckiej pary świadczy fakt, że nie wiedziały dokładnie kto jest właścicielem poszczególnych działek tworzących skwer (stąd panosząca się tam przez długi czas reklama sex shopu). Mało tego, na jednej z ostatnich sesji wyszło na jaw, że prezydent nie wie, iż obszar między ul. Jana Pawła II i wykopem też jest częścią skweru im. Marii i Lecha Kaczyńskich (musiał o tym przypomnieć radny Damian Fierla). Na dodatek cały ten teren zaminowany jest roszczeniami o zwrot gruntów. Gmina przegrywa procesy. We wrześniu ubiegłego roku Andrzej Dziuba, prezydent Tychów, został oficjalnie ostrzeżony przez pełnomocnika procesowego rodzin domagających się zwrotu ziem nad wykopem kolejowym, że kontynuowanie przez miasto podjętych działań na tym terenie uznane zostanie za dowód niegospodarności. Ewentualne odszkodowanie miałoby sięgnąć kilku milionów złotych [„Poważne ostrzeżenie dla prezydenta” – artykuł z 20.09.2016 r.].

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj